Reklama

Mac Miller "Circles": Cierpienie i demony [RECENZJA]

Pośmiertny album amerykańskiego rapera w końcu musiał pojawić się na rynku. I dobrze, bo nie dość, że "Circles" zaskakuje na wielu płaszczyznach i przedstawia kolejne oblicze artysty, to w dodatku nie jest pustym i szybkim zbiorem kawałków posklejanych z próbek niewiadomego pochodzenia.

Pośmiertny album amerykańskiego rapera w końcu musiał pojawić się na rynku. I dobrze, bo nie dość, że "Circles" zaskakuje na wielu płaszczyznach i przedstawia kolejne oblicze artysty, to w dodatku nie jest pustym i szybkim zbiorem kawałków posklejanych z próbek niewiadomego pochodzenia.
Mac Miller na okładce płyty "Circles" /

Nie sposób zliczyć wszystkie tego typu inicjatywy. Są przecież przypadki, gdzie w dyskografii można znaleźć kilka takich albumów, nie wliczając w to bezpłciowych bootlegów. Prawie zawsze jest tak samo. Miałkość, nijakość, brak gustu, żerowanie na tragedii. Z powagi sytuacji, a taką jest dokończenie i opublikowanie "Circles", nie ma co wspominać o innych tego typu produkcjach, które w ostatnich latach pojawiły się na streamingach i sklepowych półkach.

Rzadko jednak zdarza się, żeby pośmiertne albumy prezentowały wysoki poziom, który w niczym nie ustępuje "normalnym" płytom wydawanym za życia, nawet jeśli powstały na bazie olbrzymich szkiców lub gdy były w końcowej fazie nagrywania. Dokładnie tak jest z dziełem Maca Millera. "Circles" zawstydza również tę konkurencję ciągle wydającą nowe muzykę. Wzrusza, zmusza do refleksji i nakazuje zastanowić się, co by było, gdyby Mac był jeszcze z nami.

Reklama

"Circles" nie jest selekcją byle jakich odrzutów, dzięki którym szybko rosną cyferki na rodzinnym koncie. To pełnoprawny album, któremu nie tylko nic nie brakuje, ale także przewyższa ostatnie, pozornie bliźniacze dokonanie rapera, czyli wydany prawie dwa lata temu "Swimming". Nagrywany w tym samym czasie, pierwotnie traktowany jako uzupełnienie, wręcz druga strona monety, ostatecznie jest nie tylko znacznie ciekawszym, ale i jeszcze bardziej chwytającym za serce projektem.

Nie słychać tu hiphopowca przemierzającego ulice Pittsburgha w kolorowej czapce i z plecakiem pełnym używek skrytych w piórniku. To nie jest dzieło naburmuszonego na cały świat rapera. To płyta artysty, dla którego muzyka jest najważniejszym ze środków wyrazu i próbą zmierzenia się ze swoimi słabościami. Z tych niewiele ponad trzech kwadransów bije autentyczność i wrażliwość, w których pod przykrywką millerowego ciepła, skryte są ból, tęsknota, cierpienie i walka z własnymi demonami.

Rap schodzi tu na dalszy plan, natomiast przed szereg wychodzi charakterystyczny wokal, dzięki czemu śpiewanie jest u Millera ciekawsze niż melorecytacja, zwłaszcza w przypadku, gdy główną tematyką tekstów są relacje damsko-męskie. Dużo tu soulu, hołdującego nie tylko klasykom gatunku, co doskonale słychać w "Good News" oraz "Surf", ale i niedawnym bohaterom neo-soulu, co udowadnia "Complicated". Hiphopowe formy nie zostały potraktowane do końca poważnie, bo nawet jeśli pojawiają się w trochę większej ilości, jak chociażby w "Woods" czy "Hands" to i tak są mniej znaczącym elementem "Circles".

Innym bohaterem jest Jon Brion, który dokończył dzieło i poskładał wszystko w całość według wspólnej, ustalonej jeszcze w studiu nagraniowym wizji. Ograniczył sample do absolutnego minimum i zagrał na większości instrumentów. Pełno tu gitar i syntezatorów, urozmaiconych m.in. wibrafonem i organami Hammonda. Całość na szczęście nie jest przekombinowana i proste zabiegi sprawiają, że tło oddaje tekstom Millera dużo intymności, często również spokoju, jak w klasycznych "Everybody" i "Good News". Nawet jeśli brzmienie nabiera bardziej współczesnych kształtów, jak w pięknym "Woods", to i tak "Circles" cechuje duża spójność i brak wymuszonej przebojowości.

Emocje. To słowo właśnie najlepiej opisuje "Circles", najbardziej spójną i najlepszą płytą w dorobku rapera. Z każdą kolejną Mac Miller coraz mocniej rozwijaj swoje skrzydła, ale to właśnie tutaj udało mu się odkleić łatkę hip-hopowca zafascynowanego innymi gatunkami, stawiając tym razem swoje ambicje ponad szlifowane przez lata umiejętności. I wyszło to niezwykle dobrze, zwłaszcza że niewielu jest takich, którym udałoby się to zrobić tak lekko i płynnie.

Mac Miller "Circles", Warner Music Poland

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mac Miller | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy