Reklama

Liam Gallagher "Why Me? Why Not": Zakochany łobuz [RECENZJA]

To już 10 lat odkąd nie ma z nami jednego z najważniejszych i największych rockowych zespołów w historii muzyki. Mowa, oczywiście, o Oasis. Bracia Gallagher nie potrafią dojść do porozumienia do dnia dzisiejszego i zdążyli poświęcić już się całkowicie solowym projektom. Noel ma swoje High Flying Birds, Liam z kolei najpierw grał pod szyldem Beady Eye, a w 2017 wypuścił płytę sygnowaną już tylko jego własnym imieniem i nazwiskiem. Teraz powraca ze swoim drugim solowym wydawnictwem.

To już 10 lat odkąd nie ma z nami jednego z najważniejszych i największych rockowych zespołów w historii muzyki. Mowa, oczywiście, o Oasis. Bracia Gallagher nie potrafią dojść do porozumienia do dnia dzisiejszego i zdążyli poświęcić już się całkowicie solowym projektom. Noel ma swoje High Flying Birds, Liam z kolei najpierw grał pod szyldem Beady Eye, a w 2017 wypuścił płytę sygnowaną już tylko jego własnym imieniem i nazwiskiem. Teraz powraca ze swoim drugim solowym wydawnictwem.
Liam Gallagher na okładce płyty "Why Me? Why Not" /

W życiu Liama dzieje się ostatnio naprawdę sporo. I to nie tylko przy okazji wydania "Why Me? Why Not". 47-letni wokalista ogłosił jakiś czas temu w telewizyjnym talk-show, że bierze niedługo ślub. Mało tego, na uroczystość zaprosił Noela, który potwierdził, że zjawi się na niej. Czyżby szansa na wyczekiwane z utęsknieniem przez fanów pojednanie miało szansę się ziścić? Już niedługo się przekonamy, trzymajcie więc kciuki.

Niestety, na przeszkodzie ku temu mogą stanąć nie tylko trudne charaktery braci, ale i problemy zdrowotne Liama. Okazało się, że choruje on na Hashimoto, przypadłość, która osłabia znacznie prawidłowe funkcjonowanie jego tarczycy, jak i gardła. Brytyjczyk przyznał, że w każdej chwili może zakończyć muzyczną karierę...

Reklama

Skupmy się jednak na pozytywach. A tych w przypadku "Why Me? Why Not" jest naprawdę sporo. Po pierwsze, jest to album bardzo przebojowy i melodyjny. Taki, do którego ma się ochotę raz za razem powracać. Po drugie Gallagher miesza na nim swoje przeróżne emocje, od gniewu poprzez radość i tęsknotę, co daje naprawdę wybuchową mieszankę.

Pierwsze przesłuchanie płyty było dla mnie jednak niemałym zaskoczeniem. Po wypuszczonym jakiś czas temu dynamicznym, mocno gitarowym singlu "Shockwave" spodziewałem się, że to właśnie kompozycje w takim klimacie będą na albumie królować. Tymczasem jest ich, jak na lekarstwo. Nie jest to bynajmniej żaden zarzut, po prostu musiałem odstawić swoje oczekiwania na bok i podejść do tej płyty  raz jeszcze, ze świeżym umysłem.

Oczywiście nie ucieknie się przy pisaniu podobnej recenzji przed porównaniami z Oasis. Cóż, przede wszystkim nie uraczycie tutaj britpopowych, masywnych ścian dźwięku. No, może z wyjątkiem motorycznego i szorstkiego "The River", który obok wspomnianego wcześniej "Shockwave" wyróżnia się na tle pozostałych utworów.

Muzyk sięga po rock, blues, całość okrasza zaś harmonijnym wokalem. Jednak Gallagher A.D. 2019 stawia głównie na pop, przez co nie boi się sięgać po klawisze, smyczki, czy elektroniczne wtręty. Są nawet takie momenty, kiedy ta popowość i radiowość staje się zbyt cukierkowa.

Przyznam, że strasznie denerwuje mnie singlowe "Now That I’ve Found You", które bardziej pasuje do Coldplay niż do starego i nieokrzesanego rockmana, którym jest w końcu Liam. Zdecydowanie wolę, gdy młodszy z braci Gallagher zbliża się swoim brzmieniem do Johna Lennona ("Once", "Medow", "Alright Now"), Blur ("Why Me? Why Not"), Stone Roses ("Invisible Sun") czy Davida Bowiego ("Halo", "One Uf Us"). To właśnie wtedy jest najbardziej przekonujący i prawdziwy. Nawet pościelowe, snujące się "Misunderstood" potrafi skraść serce, bo czuje się, że muzyk wkłada w tę piosenkę całego siebie. I tak, Gallagher jest wciąż charakternym, charyzmatycznym, pewnym siebie wokalistą, koło którego nie da się przejść obojętnie.

Jeśli chodzi zaś o teksty, sytuacja wygląda naprawdę dobrze. Brytyjczyk serwuje nam zestaw opowieści o sobie samym, swoich relacjach ze światem, rozliczaniu przeszłości, patrzeniu z optymizmem w to, co ma nadejść oraz miłości, która niespodziewanie pojawiła się na jego drodze. Przy tym wszystkim szkoda, że cała produkcja jest zbyt wygładzona i ugrzeczniona. Szczypta brudu i pewnej artystycznej niedbałości z całą pewnością by płycie nie zaszkodziła. Pomimo tego płyty słucha się wyśmienicie. Nawet jeśli nie jesteście jakimiś szczególnymi fanami Oasis, powinniście dać jej szanse. Podejrzewam, że nie pożałujecie swojej decyzji, a wręcz przeciwnie, przeżyjecie z "Why Me? Why Not" kilka naprawdę przyjemnych chwil.

Liam Gallagher "Why Me? Why Not", Warner Music Polska

8/10


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Liam Gallagher | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy