Reklama

Kreator w wilczej skórze

Tyler, The Creator "Wolf", Sony Music

Jeden z najbardziej kontrowersyjnych debiutantów ostatnich lat, lider kolektywu Odd Future i synonim buntu, rebelii i muzyczno-poglądowej niezależności. Jego poprzedni krążek "Goblin" zbierał skrajne opinie i wywołał masę dyskusji. Jak jest tym razem?

Znów nie jest to album dla wszystkich. To płyta, którą jedni będą wielbić, a inni skreślą z miejsca. Za co? Choćby za minimalistyczne, surowo-piwniczne brzmienie nijak nieprzystające do dzisiejszych standardów. Brak tu chwytliwych melodii, mamy za to chłód, mrok i undergroundowy nastrój, choć dużo łatwiej przyswajalny niż na "Goblinie". Minimalistyczne syntezatorowe dźwięki płyną leniwie, zamiast atakować bębenki. Jest spokojniej, bardziej refleksyjnie i dojrzalej.

Reklama

Zresztą to, że Tyler trochę okrzepł i dojrzał słychać również w warstwie tekstowej. Wciąż mamy sporo kontrowersyjnych komentarzy, ostrej, bezpruderyjnej jazdy przesyconej seksualno-prowokacyjnymi wątkami. Jednak nie tylko. Jest też bardziej osobiście, Creator odsłania trochę maskę i wpuszcza słuchacza głębiej do swojego świata. Tyler jest tu poważniejszy, bardziej ukształtowany, mniej buntowniczy. Rozważa niebezpieczeństwa sławy, relacje z kobietami, wspomina ciężkie dzieciństwo. Celnie punktuje atakujące go zewsząd komentarze krytyków (jak wtedy, gdy na zarzuty, że nienawidzi gejów przypomina, że ma w ekipie i 10 numerach biseksualnego Franka Oceana).

Tak jak wcześniej, jednym z największych atutów pozostaje twardy, niski, grobowy wręcz wokal, idealnie zgrywający się z surowością produkcji i pozwalający utrzymać, a raczej podkręcić całościowy klimat.

"Wolf" to kontynuacja artystycznej drogi Tylera, ale zarazem świadomość życiowego i artystycznego rozwoju. Pole do popisu dla wyobraźni i wykręconych wizji, ale zarazem utrzymywanie ich pod kontrolą na tyle, by stały się przyswajalne dla przeciętnego słuchacza. To już nie zbuntowany dzieciak, skupiający uwagę kontrowersją i usilną alternatywnością, a raczej gość, który coraz świadomiej kieruje swoją karierą. Jednym zabraknie tutaj nutki szaleństwa i nieobliczalności, inni w końcu będą mogli słuchać tego z większą przyjemnością i zaintrygowaniem niż odrzucającego ich agresywnego chaosu z "Goblina". Bliżej mi do drugiej z tych grup.

7/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tyler, The Creator | recenzja | hip hop
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy