Krajobraz po burzy

Tiamat "The Scarred People", Mystic Production

Tiamat postawił tym razem na wszechobecną nastrojowość
Tiamat postawił tym razem na wszechobecną nastrojowość 

Począwszy od szwajcarskiego Samaela i brytyjskiego Paradise Lost, przez portugalski Moonspell, po skandynawskie Katatonię, Opeth czy Therion - wiele uznanych dziś formacji, powstałych na przełomie lat 80. i 90., cechuje syndrom stylistycznego kameleona.

Niewykluczone zresztą, iż to właśnie owa ciągła zdolność do redefiniowania własnej muzycznej tożsamości zagwarantowała im długowieczność. Nie inaczej jest ze szwedzką grupą Tiamat, która na 10. już albumie "The Scarred People" przybiera, może nie do końca nowe, ale z pewnością znów inne barwy.

Po wydanej cztery lata wcześniej, zdecydowanie bardziej deathmetalowej płycie "Amanethes", która - co z niejakim zdziwieniem odkryłem dopiero teraz - spotkała się też ze sporą krytyką, Johan Edlund i jego towarzysze postawili tym razem na wszechobecną nastrojowość, by nie powiedzieć łagodność, która swych zwolenników ma szansę znaleźć wśród wielbicieli "gotyckich" albumów "Skeleton Skeletron" (1999 r.), "Judas Christ" (2002 r.) i "Prey" (2003 r.), a nawet floydowskich peregrynacji Szwedów na pomnikowym "Wildhoney" (1994 r.) i "A Deeper Kind Of Slumber" (1997 r.).

Szukanie na "The Scarred People" jakichkolwiek nawiązań do black / deathmetalowych początków zespołu jest więc w tym przypadku zadaniem z rodzaju niemożliwych, choć warto przypomnieć, że to Tiamat, a nie Entombed, blisko ćwierć wieku temu jako pierwszy przekroczył próg słynnego studia "Sunlight", którego brzmienie nadało nowy wymiar death metalowi. W tym zestawieniu, po "Amanethes", "The Scarred People" to raczej krajobraz po burzy.

Przyznam, że w przeciwieństwie do deathmetalowych purystów, dla których już "Clouds" z 1992 roku był do pewnego stopnia zdradą ekstremalnych ideałów, późniejsze wycieczki Tiamat w rejony goth rocka, muzyki elektronicznej, a nawet blues rocka, nie budziły we mnie negatywnych reakcji, miały bowiem olbrzymi ładunek naturalnej przebojowości, którymi cechuje się dobrze skonstruowana muzyka tworzona przez ludzi obdarzonych niezaprzeczalnym talentem. Na "The Scarred People" tej przebojowości trochę jednak brakuje.

Koncertową chwytliwość na miarę singlowego "Vote For Love" z 2002 roku znajdziemy tylko w kilku numerach: tytułowym "The Scarred People", "Love Terrorists" i "Thunder & Lighning" - najbardziej dynamicznych kompozycjach, w których wyraźne zafiksowanie na Sisters Of Mercy splata się ze spacerockowym tłem, syntetycznymi orkiestracjami na instrumenty dęte i zabawami elektroniką.

Tych ostatnich dużo znalazło się też w "Winter Dawn", w którym pobrzmiewają echa alternatywnego rocka i wolniejszym, kroczącym "384 - Kteis" z gustownie wplecionymi partiami fortepianu. Z onirycznymi utworami z "Judas Christ" i "Prey" wiele wspólnego ma również "Radiant Star", który podobnie jak kilka innych numerów wieńczy ujmująca, smakowita solówka ku chwale Davida Gilmoura.

Wyrazisty baryton Edlunda zmienia się dość zasadniczo w balladowym "The Sun Also Rises", w którym lider Tiamat zaczyna przypominać Davida Bowiego, a orientalna melodia nie bez kozery przywodzi na myśl "China Girl", wielki przebój napisany przez Bowiego do spółki z Iggy Popem pod koniec lat 70.

Z krainy łagodności wyłania się również bluesrockowa - niektórym może wydać się nieco łzawa - ballada "Messinian Letter" spod znaku Boba Dylana (którego Edlund cytuje nawet dosłownie w "Love Terrorists"; vide "The times they are a chaniging") oraz instrumentalny "Tiznit" na gitarze akustycznej w świergocie ptaków podkreślających klimat - niestety - oazowych spotkań przy herbacie. Na przeciwległym biegunie znajduje się zaś drugi instrumentalny, znacznie głośniejszy i bardziej dynamiczny kawałek "Before Another Wilbury Dies", będący de facto jedną, wielką solówką.

"The Red Of The Morning Sun" to z kolei jeszcze jeden ukłon w stronę Pink Floyd, który z szeptów i posępnych linii basu zmierza stopniowo ku rozbuchanemu orkiestracjami grande finale.

Choć w twórczości Tiamat łatwo doszukać się zapożyczeń, Szwedzi nadal potrafią zachować własny styl, nawet jeśli tym razem znajdujemy tu więcej powielania pomysłów niż odkrywania nowego. W mitologii sumeryjskiej z przepołowionego ciała bogini-matki Tiamat utworzono Ziemię, niebo, z głowy i piersi powstały góry, a z oczu wypłynęły rzeki. Piękny to musiał być widok. Dźwiękowy krajobraz wyłaniający się z "The Scarred People" nie jest może tak malowniczy, niektóre widoki wciąż jednak potrafią urzec.

6/10

Zobacz teledysk "The Scarred People" Tiamat:

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas