Reklama

Klęska urodzaju

DJ 600V "Prosto Mixtape", Prosto

Gdyby wyrzucić kilkanaście z tych 43. kawałków - i tym samym kilkunastu raperów - "Prosto Mixtape" nie byłby albumem podwójnym i nie imponował rozmachem. Stanowiłby za to przykład dobrej hiphopowej płyty.

Mam żal. Nie do podpisanego pod mixtapem didżeja 600V, choć po tych wszystkich latach zdarza mu się miksować tak, że muszę wstawać i sprawdzać, czy aby kompakt się nie porysował. Nie rozumiem też tej jego fascynacji raperami ze Stanów. Bardzo wielu polskich nawijaczy, z którymi współpracował, bije zaproszonych zawodników zza Wielkiej Wody o głowę. Nad Wisłą nikt nie nawijał mu wersów o tym, że kiedyś bawił się G.I. Joe, a teraz pije Heinekeny. Ale ja nie o tym. Jak to ktoś kiedyś powiedział, Volt to instytucja i tego się trzymajmy. Poza tym, kawałki z Ronem G i A-Thugiem zawsze można przeskoczyć, zaś znużeni jego podkładamy winni wiedzieć, że na całym wydawnictwie jest ich raptem kilka.

Reklama

Nie mam też pretensji do VNM-a. Z wiernej kopii Małolata i Eisa stał się uliczną wersją Mesa, z coraz to większą ilością własnych, fajnych patentów intonacyjnych i całkiem misternie poklejonymi wersami. A że z dykcją słabo i nieustannie towarzyszy słuchaczowi wrażenie, że facet zaraz się rozpłacze? Cóż, na liczne gościnne zwrotki i do roli mixtape'owego konferansjera talentu w zupełności wystarczy.

Wychodzi więc na to, że zirytował mnie Sokół. Nie zrobił tego jednak wersami. Te z "Jestem swój", "Mój blok" czy "Pieniądze nie śmierdzą" są jednymi z lepszych, jakie nagrał. Ale artysta sprawuje tu przede wszystkim funkcję selekcjonera i producenta wykonawczego. Starczyło mu odwagi by szczerze zarapować o banknotach, ale zabrakło jej, żeby powiedzieć parunastu znajomym, że zaniżają mu poziom płyty. Humor zeszytów szkolnych dotyczy poezji romantycznej, ("I nawet kiedy płaczę to te łzy zamarzają, bo w środku jestem zimny jak upadły anioł"), mody ("w dresach i adidasach, jak zawsze klasa") czy lifestyle'u ("Jestem rodowitym Polakiem, lubię chodzić na solarkę").

Szkoda, bo "Prosto Mixtape" ma sporo plusów. Przyzwoicie wypadły remiksy ważnych dla wydawnictwa utworów i zagranicznych tracków. Znakomicie spisała się spora reprezentacja reggae'owa (m.in. Marika, Palacio, Junior Stress, MadMajk i Reggaenerator). Znajdziemy numery trafiające w dziesiątkę, np. wspomniane "Pieniądze nie śmierdzą" Sokoła, Siwersa i Ero, czy "Ty to jesteś" świetnie pasujących do siebie (i jak dowodzi piosenka - często mylonych) Pezeta i Pono. "I żeby było normalnie" śmiało można uznać wydarzenie, bo gdy w jednym kawałku spotyka się m.in. Sokół, Pezet, Numer Raz i Eldo, widać, że różne pomysły na hip-hop wreszcie mogą współgrać.

Nie wszystko jednak do siebie pasuje. Hades z pracowitej, odpowiednio wykorzystującej swój potencjał HIFI Bandy z polotem rozpoczyna "Mentalne blizny", wyciskając bezbłędny bit Magiery jak cytrynę. Po czym niejaki Ostry (nie mylić z O.S.T.R.'em - kto zresztą słyszał, nigdy nie pomyli) swą indolencją i linijkami takimi jak "Dziś ku**y które źle mi wróżyły, co ferment sieją podobny do kiły, dały mi siłę" kładzie całość. Niewielu śmiałków w wieku pogimnazjalnym wytrzyma ośmiominutowe "U nas śródmieście", po tym jak Elfue przywita ich słowami: "U nas na śródmieściu frajerstwo się tępi, więc prze***ane mają j***ani konfidenci". Chyba nie po to środowisko Prosto tak mozolnie ewoluowało, byśmy wracali do barbarzyńskich czasów?

6/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: klęska | prosto | DJ 600 Volt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama