Reklama

Klarenz "Life After Poza": Rapowy ruch ośmiu gwiazd [RECENZJA]

Jeden z najbardziej spiętych raperów w undergroundzie znowu wbija szpilki w całe mainstreamowe środowisko, popularne ksywki, słuchaczy oblewających test moczu, dwulicowych polityków i wielkie korporacje. I nikt sobie nic z tego nie robi. Oponenci ataki puszczają bokiem, mimo że zadawane przez Klarenza ciosy powinny boleć ich jak cholera.

Jeden z najbardziej spiętych raperów w undergroundzie znowu wbija szpilki w całe mainstreamowe środowisko, popularne ksywki, słuchaczy oblewających test moczu, dwulicowych polityków i wielkie korporacje. I nikt sobie nic z tego nie robi. Oponenci ataki puszczają bokiem, mimo że zadawane przez Klarenza ciosy powinny boleć ich jak cholera.
Okładka płyty "Life After Poza" Klarenza /

Hiphopowy populizm, niemalże rapowy ruch ośmiu gwiazd, oczywiście wtedy, gdy nazwę pewnej partii politycznej podmieni się na "rap". Klarenz nie gryzie się w język, nie boi się nikogo i jest przekonany o swojej wielkości. Ma ku temu podstawy, co udowadnia nie tylko dobrymi tekstami i przemyślanymi linijkami, swoimi skillami, które doskonale słychać w końcowej fazie "Contanzu", kiedy daje popis a capella, ale i niezłym wyczuciem przy produkcji muzyki, bo odpowiada tu za większość podkładów. Nie jest też kopią kolejnej kopii, ale ma swój rozpoznawalny styl, a kiedy przez chwilę rapuje po angielsku w "Intro L.A.P." nie musi przy tym udawać schaftera.

Reklama

Klarenz "jak podziemne drukarnie puszcza na miasto prawdę", przynajmniej w swoim przekonaniu, z dala od teorii spiskowych i rapowych płaskoziemców. Na "Life After Poza" dostaje się prawie każdemu - mniej lub bardziej obrywa się nie tylko Ostremu, Belmondziakowi, Bedoesowi, ale także osiedlowym Sebkom, Patrykowi Vedze, Rafałowi Brzozowskiemu, zespołowi Pectus, Polskiej Agencji Kosmicznej i Jackowi Sasinowi. To tylko część wybrańców, a lista kandydatów na drenaż czaszki wciąż rośnie. Aha, fanem kawy Lavazza nasz bohater też nie jest, więc dostaje się również markom.

Co najważniejsze, Klarenz często atakuje celnie i nie bawi się w półśrodki, jednak "Life After Poza" to nie tylko bezpardonowe zaczepki. MC potrafi rzucić świetnym "Złamałbym tobie kręgosłup, ale jeszcze go nie masz" w "Siekierze" czy genialnym porównaniem "Kojarzony z majkiem jak Scottie Pippen" w "33 MVP".

Raper ma swoje przemyślenia nawet wtedy, "gdy szkoda beatu" (halo, "Szkoda Bitu", czyli jeden z lepszych tu numerów), robi za adwokata Penxa w "Bill Gates to Thanos" i pisze tak, że nie można wyjść z podziwu - "Odrzucam te Androidy jednym ruchem jak notyfikacje / Mimo, że udawali grzecznych, jakby wychodzili do cioci na kawkę" w "RESPIRATORZE". Zdarzają się także refleksje rażące tanim truskulem - "Tylko ludzie umierają nie historia przeglądarki" czy "Alexa zna cię lepiej niż ty znasz się ze swoją starą" - ale szczęśliwie giną pośród całości.

Gościom daleko do gospodarza, zwłaszcza że prawie cała świta odstaje od niego w "Gaśnicy", a pościg Mady czy Emikae za liderem to trochę za mało. Lekkości wokalem, bo już nie zwrotką, wnosi Michał Tomasik w "Jaki jest plan", ale po co te przeklinanie na samym końcu? Penx nie jest jakimś tam "Penxem", chociaż i tak nie dziwi, że przebić się nie może. Last but not least, czyli piękny refren Sary Kordaszewskiej w "Nostalgii", zdecydowanie wybija się ponad całe "Life After Poza" i na chwilę pozwala odpocząć od wszechobecnych narzekań.

Klarenz nie byłby sobą, gdyby nie przywołał też instytucji policji bitowej, ale ta nie ma raczej tutaj co robić. Śledztwa w sprawie "Life After Poza" prowadzić nie musi, nawet wtedy, gdy raper i Atutowy brzmią tak, jakby przed tworzeniem "Fear Factor" za długo nasłuchali się The Prodigy. Jest tu nowocześnie, często chwytliwie (podkłady z "Nostalgii", "Szkoda Bitu" czy "Jaki jest plan" spokojnie mogłyby posłużyć tym, którym zależy na cyferkach), ale nierzadko produkcja kłania się bardziej chałupniczym metodom. Chwalić trzeba za napakowany basem "Szacunek", paranoiczny "RESPIRATOR" czy nawet biedniejszą wersję EL-P w "Klarenz and the Machine".

"Life After Poza" to kolejny popis Klarenza, któremu Kanie i Rachonie odebrały rapowy smak życia. Mocne, dosadne, na dłuższą metę trochę nużące, ale i wyjątkowe. Bo jeśli rap to szczerość, prawda i ten mityczny przekaz, który niby ma każdy, ale mało kto potrafi powiedzieć coś ciekawego, bydgoski raper okazuje się zbawicielem w swojej kategorii. I skubany często ma rację, chociaż ilość jadu i pozdrowienia środkowym palcem mogą być nie do przetrawienia.

Klarenz "Life After Poza", wyd. własne

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Klarenz | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama