Reklama

Karen po drugiej stronie lustra

Mademoiselle Karen "Attention", Mystic

Ani to Paryż, ani Kopenhaga, ani Warszawa, tylko szalona i fascynująca kraina groteski. Tam przenosi nas debiutancki krążek uroczej Mademoiselle Karen.

"Attention! C`est moi question!" - wrzeszczy tubalnym głosem na powitanie artystka, znana do niedawna głównie jako saksofonistka, akompaniująca Czesławowi Mozilowi. Teraz wreszcie nadszedł jej czas, i co najważniejsze, nie wmówił jej tego żaden wydawca czy menedżer. Karen wie to sama, co doskonale słychać.

Adekwatnie do tytułu, artystka z miejsca przyciąga uwagę. Niczym Szalony Kapelusznik zarzuca nas niebanalnymi pomysłami, może być łagodna i romantyczna, zmysłowo szeptać do ucha, ale i krzyczeć radośnie, a wszystko to? w jednej piosence. Podróż przez jej krążek przypomina jazdę kolejką górską i podobnie jak w każdej solidnej konstrukcji tego typu, jesteśmy pewnie prowadzeni przez kolejne zawijasy i zakręty. Karen bowiem nie wypada z torów. Ma swoją wizję, a przy tym wystarczająco dużo talentu by ją z rozmachem zrealizować. Tworzy coś na kształt popowego wodewilu. Zderzając piosenkę aktorską i autorską z kabaretem osiąga atrakcyjną całość, do tego zaskakująco jak na te klimaty przystępną.

Reklama

Z przyjemnością przyswajamy zarówno musicalową historię pewnej miłości snutą w piosence "Madame Lente & Monsieur Rapide", jak też bardzo nowoczesną, znacznie ostrzejszą i bliższą muzyce miejskiej kompozycję "Ouaf Ouaf". Karen bawi się nie tylko konwencjami, ale i dźwiękami - równie chętnie co z instrumentów akustycznych, korzysta z elektroniki. Okazuje się też mistrzynią lingwistycznej ekwilibrystyki. Choć jej ojczystym językiem jest duński, najchętniej śpiewa po francusku. Lubi igrać z melodią słów, do przesady podkreślając dźwięczność głosek (kuszące gardłowo gulgoczące "Creme brulee" jest tu chyba najdobitniejszym przykładem ). Ma w swym repertuarze utwory po angielsku, oraz po polsku, co naszego odbiorcę zapewne rozrzewni. Bo kiedy ta dosyć jednak drobna, uginająca się pod ciężarem swego gigantycznego saksofonu artystka śpiewa mięciutko "To ja, kobieta..." nie sposób jej nie kochać. Zmienna i nieprzewidywalna jest w pełni sobą.

7/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: lustra | Karen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy