Gruzińska księżniczka wyobraźni

Katie Melua "The House", Dramatico

Wokal Katie urzeka bogactwem odcieni
Wokal Katie urzeka bogactwem odcieni 

Jak nie zachwyca, kiedy zachwyca? - można by sparafrazować Gombrowicza. Bo choćbym stanął na głowie, nie potrafiłbym wymyślić powodów, dla których nowa płyta Katie Melua miałaby mi się nie podobać.

Nad tym, by wydawnictwo dobrze brzmiało, czuwali m.in. producent William Orbit i Guy Chambers, autor pięciu kompozycji. Orbit wsławił się tym, że nadał kształt jednej z najlepszych płyt w dorobku Madonny - "Ray Of Light". Z kolei Chambers stoi za największymi przebojami Robbiego Williamsa: "Angels", "Feel", "Supreme", "Rock DJ"... Miała zatem Katie handicap już na wejściu. Nie zmarnowała tego.

Wokal Katie urzeka bogactwem odcieni, bywa rozmarzony, płaczliwy, tajemniczy, nostalgiczny. Dobrze wsłuchał się w niego Orbit, który otulił go instrumentami tak, by Katie było wśród nich ciepło i przyjemnie. Dominują brzmienia akustyczne, dobywające się z gitar, sekcji smyczkowej czy mandoliny. Jest oczywiście również fortepian, ale tym razem nie odgrywa pierwszoplanowej roli. Środek ciężkości został delikatnie przesunięty w stronę popu, kosztem smooth jazzu, choć mamy tu również interesujące wycieczki w przeszłość, jak choćby "A Moment Of Madness" czy cover Billa Monroe - "The One I Love Is Gone". Melua stara się różnicować nastroje na płycie, czasem nawet wewnątrz jednego utworu, jak to ma miejsce w przypadku singla "The Flood", który nagle przeobraża się w kawałek taneczny, a w finale znów zwalnia i pozwala uwodzącemu głosowi Katie, by nami zawładnął w dostojnym refrenie.

Najbardziej podoba mi się finałowa, tytułowa kompozycja. Za muzykę i słowa do piosenki "The House" odpowiada wyłącznie Melua. Postarała się wspaniale - udało jej się stworzyć atmosferę tajemniczej opowieści, której słuchamy z zapartym tchem. Katie śpiewa tu cicho, momentami szeptem, by w odpowiednich momentach wzlecieć i pięknie zawodzić do księżyca (to nie metafora - Katie naprawdę zawodzi, akurat wtedy, kiedy wspomina o księżycu).

Intrygujące są teksty. Bardzo proste, a jednocześnie zaskakujące. "Chciałabym cię zabić pocałunkiem / Chciałabym powalić cię rozkoszą / Chciałabym zawiązać cię w supełki / Aż przestanie bić twoje serce" - słyszymy w walczyku "I'd Love To Kill You". "Pan Bóg na perkusji, diabeł na basie / Jeśli chcesz zatańczyć, lepiej znajdź sobie miejsce / Między rogami a twarzą anioła / Czy w tę noc popadniesz w niełaskę?" - śpiewa Katie w "God On Drums, Devil On The Bass". Album kończy się słowami piosenki "The House": "Zawsze wybaczaj przyszłości / Że kradnie słońcu światło".

"The House" jest pełen gracji, wreszcie znaleźli się muzycy, którzy z tej czarującej dziewczyny potrafili wykrzesać jeszcze więcej barw i emocji. Dzięki temu, na nowej płycie w pełni ujawnia się niezwykły dar Gruzinki, jakim jest umiejętność rozbudzania wyobraźni słuchacza. Gdy w piosence "No Fear Of Height" Katie śpiewa o głębokim, niebieskim morzu, to morze nagle mnie oblewa, pozwala poczuć swój smak, zapach, moczy skarpetki, pieni się, chlapie. Lubię płyty, które są przygodą.

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas