Gibbs / Dopehouse "Dopehouse Mixtape No. 01": Konsekwentnie do celu [RECENZJA]

Okazuje się, że w polskim rapie można zbudować pozycję bez skandali i instagramowo-tiktokowych afer. Wystarczy sumienna praca, współpraca z najlepszymi oraz pomysł na samego siebie. Najnowszy projekt Gibbsa - "Dopehouse Mixtape No. 01" - to kolejny krok na szczyt, do którego jest już coraz bliżej.

Okładka albumu "Dopehouse Mixtape No. 01"
Okładka albumu "Dopehouse Mixtape No. 01"materiały promocyjne

Pamiętacie zeszłoroczne "Czarno na białym"? Materiał udowodnił, jak bardzo uniwersalnym artystą jest Gibbs. W pełni solowo, bez gościnek, wszystko według własnej idei. Materiał również pokazał, jaką klasę prezentuje producent, wokalista i raper (tak, dokładnie w takiej kolejności) - cała muzyka była na więcej niż solidnym poziomie i przedstawiała delikatnie podrasowane wcześniejsze pomysły. To wystarczyło do osiągnięcia sukcesu, jednak należał się mały minusik za wkradającą się monotonię, która szczególnie mocno daje o sobie znać po tych kilku miesiącach.

Lekiem na to jest "Dopehouse Mixtape No. 01". To nie tylko luźna kontynuacja albumu, ale i projekt, który jest o wiele bardziej urozmaicony i dopieszczony pod wieloma względami. Dzieje się tak z kilku powodów, lecz tym głównym są współpracujący z Gibbsem: jedni dogrywali się do jego numerów, inni rapowali na jego podkładach, gdzie indziej on sam urozmaicił kompozycję swoim refrenem jak w przypadku "Zodiaku" INDEBA.

Zaproszonych jest bez liku i ciężko się do kogokolwiek przyczepić lub wymagać więcej niż to, co robią na co dzień. Jeśli dla Palucha ponownie kluczowe są studio, rodzina i dom, w międzyczasie podając pomocną dłoń z wielowymiarową poradą "Chciałeś odpocząć, to najpierw pościel, nawet jak życie da materac z desek", a VNM zapewnia mordeczki, że beat to banglająca petarda jak piersi jednej z celebrytek (sic!), to ciężko o jakiekolwiek zaskoczenia.

Niemniej w tym grajdole, w którym bawią się także m.in. Kukon, Oliver Olson i Opał, docenić trzeba rapowego kustosza Aviego ("Nawet, gdy robię se jaja, to wychodzi Fabergé") za celne "Wiedziałem, że prędzej, czy później to w końcu wyjdzie na nasze / Mimo że knuli przeciwko nam coś jak Poncjusz z Judaszem" i Kiełasa, który dodaje kolorytu nie tylko prostotą rymów "rondzie - Bondzie", ale i chwytającym, podwórkowym "Babka na lekcji mnie pyta / Dlaczego od szkoły się migam? / Teraz się zawsze zatrzymam / Jak widzę, że zakupy dźwiga". Małe rzeczy, a cieszą.

Największą gwiazdą jest sam Gibbs. Nie tylko dlatego, że okiełznał tak duży projekt i zebrał to wszystko w całość, ale również jako muzyk pokazał się z jak najlepszej strony. Kiedy trzeba, świeci pełnym blaskiem w solowym "Znikam", by po chwili gasnąć w nudnym "Pogoda, drinki, plaża". Gdzie indziej wpada z chwytającym refrenem w "Bushido" i "Harcie" albo rzuca wersami jak w "Budzę się w snach" czy "30 stopniach". Co istotne, zarówno zwrotki, jak i refreny są mocno rozpisane, jest duży natłok słów, przez co brakuje trochę krótszych form.

Znacznie ciekawiej "Dopehouse Mixtape No. 01" wypada pod kątem produkcji, mimo że wiele ścieżek jest do siebie podobnych. Bez obaw, nuda się nie wkrada - "30 stopni" to przede wszystkim fantastyczna perkusja oplatana gitarami, która nijak nie przypomina hip-hopowego podkładu. "Hades" brzmi niczym zaginiony, ale dobrze zremasterowany, artefakt z początków polskiego rapu, a "Piękny świat" to potężny synthwave. Barw całości dodają detale, jak wokalne sample w "2022" i "Liście", czy chóry w "Pyle".

"Dopehouse Mixtape No. 01" nie jest żadnym punktem zwrotnym w karierze Gibbsa i jego kolegów, całość brzmi jak bardzo luźny zbiór singli nagrywanych na przestrzeni kilku ostatnich lat, lecz jest to pozycja, która pozwala jeszcze lepiej poznać kierunek, który wybrał. I to wydaje się w tym wszystkim najważniejsze, bo małe kroki zamieniają się w te większe i szybciej pozwolą dotrzeć do celu.

Gibbs / Dopehouse "Dopehouse Mixtape No. 01", Dopehouse

7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas