Dwóch facetów po przejściach
Piotr Kowalczyk
Indigo Tree "Blanik", Antena Krzyku
Indigo Tree przysyłają jesienną pocztówkę z Sudetów.
Wrocławianie Peve Lety i Filip Zawada (eks-Pustki i AGD) muzyczną przeszłość mają bogatą. Obaj mają też trudne charaktery. Wcześniejsze projekty muzyczne po jakimś czasie im się rozsypywały. Ich drogi przecięły się więc nieco z konieczności. Po prostu pod ręką zostało niewielu grajków chętnych współpracować z tak wybuchowymi ludźmi. Aby trochę ochłonąć, postanowili wyemigrować na podwrocławską wieś i założyć duet, rozumując że wtedy po prostu trudniej będzie wyrzucić drugiego muzyka z zespołu. Jak na razie, wszystko idzie jak po maśle.
Wydana jesienią 2009 roku pierwsza płyta Indigo Tree, "Lullabies Of Love And Death" zyskała doskonałe recenzje. Akustyczne brzmienia, aranże jak z amerykańskiego folku i psychodelia dały urzekającą całość. Niespełna rok później doczekaliśmy się następcy. Tytuł nowego materiału Indigo Tree, "Blanik" oznacza rodzaj salta, nazwanego na cześć Leszka Blanika, wybitnego polskiego gimnastyka, wielokrotnego medalisty olimpijskiego. Pewnego rodzaju przewrót dokonał się też w muzyce Indigo Tree, choć raczej nie nazwałbym tego zbyt szaloną zmianą. W porównaniu do debiutu jest tu po prostu dużo więcej przesterowanych gitar i plemiennych bębnów oraz wszelkiego rodzaju urozmaiceń aranżacyjnych (np. fantastycznych chwilami chórków).
Klimat płyty - podobnie jak w przypadku wyjątkowo introwertycznego debiutu - wciąż przywodzi na myśl Sudety. Melancholia, mglista, jesienna aura i dużo wysłuchanych płyt Neila Younga, Fleet Foxes czy Bona Ivera - wszystko to doskonale rymuje się z muzyką Indigo Tree.
10 zgromadzonych na tej płycie utworów doskonale słucha się przede wszystkim w warunkach domowych. Problem z "Blanikiem" jest tylko taki, że duet nie zawsze staje na wysokości zadania jeśli chodzi o angielski. Ciężko też powiedzieć coś więcej o tekstach. Po drugie, nie bardzo wierzę w wykonanie tych utworów na żywo - są one jednak dość monotonne, ich fajność opiera się głównie na klimacie i produkcji. Mimo tych zastrzeżeń obcowanie ze studyjną wersją Indigo Tree należy do przeżyć zdecydowanie przyjemnych.
7/10