Duże natężenie, mała moc

DJ 600V & Ron-G, "Global Hood Music", Fonografika

Olbrzymim problemem Volta była zawsze nieumiejętność selekcji
Olbrzymim problemem Volta była zawsze nieumiejętność selekcji 

Nie będę państwa trzymać w napięciu - nowa płyta Didżeja 600V nikogo nie porazi. A o jego rapującym podopiecznym z St. Louis lepiej nie mówić. To grozi zwarciem.

Podczas słuchania "Global Hood Music" przypomniał mi się termin horror vacui, pojawiający się często w dyskusjach o sztuce baroku. Oznacza on lęk przed pustką, chorobliwą potrzebę zapełniania każdej wolnej przestrzeni. Volt najwyraźniej na tę przypadłość cierpi. Poza minimalistycznym, melodyjnym "Born Wrong", dostarcza nam bowiem kompozycji niemożliwie przeładowanych. Deszcz ostrych syntetycznych dźwięków i kłujących w uszy sampli spada zewsząd. Skoro producent idzie ze słuchaczem na wojnę, nic dziwnego, że irytacja i znużenie narasta u tego drugiego błyskawicznie narasta.

600V, który jest przecież ojcem polskiego hip-hopu, zachowuje się tu jak niedowartościowany debiutant, za wszelką cenę pragnący udowodnić swą wszechstronność, na siłę popisać się wyobraźnią. Dobry groove z efektownie przełamanym rytmem i chwytliwa melodyjka nie wystarczą. Szkoda, bo gdyby ograniczyć nieco te szaleństwa, wyszedłby post-Timbaland czy post-Swizz Beats, muzyka wtórna, acz nośna i znośna, z ukłonami w stronę crunku oraz nieśmiałymi nawiązaniami do electro, miami bassu i hip-house'u.

Olbrzymim problemem Volta była zawsze nieumiejętność selekcji - zrezygnowania z co słabszych podkładów, wyrzucenia ze studia raperów, którzy są być może mocni podczas podwórkowych ustawek, ale za to beznadziejni za mikrofonem. Szczerze mówiąc, nie wiem, czym Ron-G go urzekł. Amerykańskim pochodzeniem? Zdartym głosem? Facet brzmi jak zubożona wersja DMX'a, zupełnie niepotrzebna wariacja na temat Ja Rule'a, z domieszką południowego stylu. Rzucony na te bity bywa trudny do zrozumienia. A kiedy już coś do nas dociera, jest nieciekawie. Gorący chłopak buduje imperium, nadchodzi jak huragan, więc go nie krytykuj, bo on i tak pokaże środkowy palec. Było? Milion razy, zwykle w o wiele atrakcyjniejszym wydaniu.

Żeby być sprawiedliwym, "Global Hood Music" ma parę mocnych momentów. "G" to przykład odpowiedniej chemii na linii producent-MC i świetny numer. Uwaga didżeje, warto go włączyć do setów, bo roztopi lód na parkiecie sprawniej, niż ogrzewanie podłogowe. "Recognize the G" niewiele mu ustępuje, zaś "Do That Thang" to bałagan absolutny, acz mimo wszystko efektowny. Hitów byłoby więcej, gdyby 600V nie przeznaczył najbardziej atrakcyjnych bitów na dwuminutowe interludia.

Oto weteran z impetem wraca do gry - przygotował mixtape dla wytwórni Prosto, widać go za sprzętem na coraz większej ilości klubowych imprez. Tym gorzej, że jego polsko-amerykański projekt, w założeniu pewnie perła w koronie, sprawdza się co najwyżej jako epka.

3/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas