Cień w krainie łagodności
Jarek Szubrycht
This Immortal Coil "The Dark Age of Love", Ici d'ailleurs
Nazwa tego wyjątkowego projektu może wieść na manowce. Nie ma on nic wspólnego z This Mortal Coil, słabo dziś pamiętaną legendą wytwórni 4AD. Album "The Dark Age of Love" jest hołdem dla grupy Coil. Jeszcze bardziej legendarnej i jeszcze mniej znanej...
Brytyjska formacja Coil, której działalność zakończyła w 2004 roku tragiczna śmierć lidera, Jhonna Balance'a, wciąż czeka na odkrycie poza wąskim kręgiem oddanych wyznawców. Czego nie ułatwia fakt, że ich płyty trudno kupić, a media - nawet te alternatywne - zbyt rzadko wspominają tę znakomitą grupę. Nie można więc nie pochwalić muzyków, którzy stoją za supergrupą This Immortal Coil za tę cenną inicjatywę, bo może dzięki niej twórczość Anglików zyska kilku kolejnych fanów.
Warto sięgnąć po "The Dark Age of Love", bo to płyta, która bardzo odbiega od niechlubnej tradycji nagrywania albumów z serii "Tribute to..." - w pośpiechu, za marne pieniądze i w składzie z łapanki. Praca nad projektem zajęła cztery lata, a w jego skład weszli między innymi tak znakomici muzycy jak Yann Tiersen, Matt Elliott (Third Eye Foundation), Bonnie Prince Billy czy Oktopus z Dälek, który zmiksował album. Jak to możliwe, że wspólne artystyczne przedsięwzięcie połączyło specjalistę od muzyki filmowej, folkowych songwriterów i mistrza mrocznego hip-hopu? Oto tajemnica wielowymiarowej, wymykającej się stylistycznym ramom muzyki Coil.
Trzeba jednak zaznaczyć, że ten album całej prawdy o Coil wam nie powie. This Immortal Coil skupili się bowiem na łagodniejszym, folkowym i ambientowym obliczu brytyjskiej grupy i całkiem nieźle wywiązali się z postawionego przed sobą zadania. Pominęli jednak pierwiastek szaleństwa, nie zapuścili się w niebezpieczne elektroniczne i industrialne eksperymenty. Ta część dziedzictwa Coil wciąż czeka na śmiałków, którzy zechcą się z nią zmierzyć.
8/10