Biały Tunel "Biały Tunel": W oparach awangardy [RECENZJA]
Wiele komentarzy było bezlitosnych, a kopanie leżącego było dla kilku osobników główną rozrywką, zanim #zostańwdomu było najważniejszym sposobem spędzania wolnego czasu. Pierwsze single z nowego projektu Tego Typa Mesa nie zapowiadały nic dobrego, a raper, jak gdyby nigdy nic, może teraz uśmiechnąć się pod nosem.
Ile to się można było naczytać o inspiracjach Kanye Westem i "808's & Heartbreaks", jak często przypominano, że raper do niedawna wystrzegał się auto tune'a. Takich opinii, mniej lub bardziej celnych, wymienić można sporo, ale na samym końcu zostaje muzyka. A w przypadku "Białego Tunelu" w większości jest co podziwiać, bo trio Mes - Szogun - Bartosz Tkacz ma całkiem sporo do zaoferowania tym, którzy siedzieli najciszej. Oni nie mylą ekskrementu z eksperymentem i mesowy bad trip powinien im się spodobać.
"Biały Tunel" najbardziej zraża do siebie singlami. Nijaki i przekombinowany bardziej niż cała płyta "Odkąd umarłem" ("Będziesz miała głupie bachory / Będą ładne" - da się bardziej trywialnie?) to jeden z tych przykładów, w których Mes niepotrzebnie poi wewnętrznego Bukowskiego coraz gęstszymi specyfikami.
A to, w kontekście tych kilkudziesięciu minut, jest dobrym punktem wyjścia do zrozumienia całości, która pokazuje dwa oblicza muzyka, czasami konfrontującego dawnego rapera ze współczesnym artystą. Spore ilości tego pierwszego da się wyczuć, chociażby kiedy rzuca genialne "Dziewczyna skumała, że parasola nie użyczy Rihanna" w "Pewnego dnia", niekonwencjonalne wersy w "Niebywałe" lub kiedy chwilowo zwalnia w mocnym "DooM#". Znacznie częściej jednak przekracza kolejne artystyczne granice.
Projekt ponownie pokazuje nową twarz Mesa. "Jak umiesz, to mi obróć ten dzień" rzuca w świetnym "180 stopni" i wydaje się, że właśnie o tyle, jego twórczość się przekręciła. W sensie obróciła, bo do śmierci jej jeszcze daleko i pomijając jeden, singlowy wybryk, to pozostała część jest już lepsza. Artysta, bo już nie MC, czy to w kapeluszu, czy dresie, stawia na nieznane dla siebie wcześniej formy, ale zostaje przy tym dobrym obserwatorem ("Te wymarzone dzieci, czy by je szczepiła?") i felietonistą, dla którego relacje damsko-męskie ciągle są jednymi z głównych tematów.
"Białemu Tunelowi" do białych kresek daleko. Do zielonego dymu również. Ale purpurowym syropem w strip clubie już nie pogardzi, względnie wódką w jakiejś spelunie z live bandem. Szogun i Bartosz Tkacz nie bawią się w diggerów i nie myślą utartymi schematami. Wypracowane przez nich brzmienie jest czymś, czego u nas w zasadzie się nie spotyka poza kilkoma bandcampowymi wybrykami dla kilkuset koneserów alternatywy.
W ich muzyce jest gęsto i mrocznie, a nawet wyjątkowe tutaj klubowe tony "Cierpa" i "180 stopni" potwierdzają, że zbyt normalnie tu nie jest. I właśnie to jest w tym wszystkim najlepsze. Każda kolejna kompozycja pokazuje, że nie wiadomo czego się spodziewać, bo z jednej strony są one chłodne i minimalistyczne, jak "Niedociągi warszawskie", czy "Giura", której blisko do formuły "Yeezusa" wspomnianego wcześniej Westa, z drugiej instrumenty dęte ocieplają "Intymne" czy "Bezrękawnik".
Trochę zwyczajności wprowadzają za to goście. Z wizytą wpadają Pezet i Frosti Rege, skutecznie przedłużając to, co ostatnio robili na swoich płytach, jednak blado wypadają przy płci pięknej. Paulina Przybysz ponownie udowadnia, że będąc raperką na ¼ etatu jest lepsza od większości tych, którzy cztery elementy noszą w sercu od dziecka, a wersami - "Wciąż na ulice wylewa nas morze w*** / Bo statek seksista / Rymujący o p*** nie schodzi z kursu" - mocno zawstydza męską część branży. Również Ukrainki - alyony alyony - nie trzeba traktować tylko w ramach ciekawostki. Dzięki niej "Ostatni raz" to więcej niż solidne otwarcie i w jego odbiorze nie przeszkadza brak znajomości języka wschodnich sąsiadów.
Ten Typ Mes, którego trzeba rozszyfrowywać, a jednocześnie też nie wierzyć w zapewniania o najlepiej użyciu auto tune'a w Polsce, bo kilku młodych mogłoby tu udzielić solidnych lekcji. Szogun i Tkacz wykraczają poza rutynę i zmuszają do wnikliwego słuchania, a nie konsumowania. "Biały Tunel" jest trudny. Wymagający. Momentami wręcz denerwujący. Ale ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Nawet chichocząc pod nosem.
Biały Tunel "Biały Tunel", Alkopoligamia
6/10