Charlie Parr gwiazdą Rawa Blues Festival. "Po prostu wstaję i gram swoją muzykę"
Charlie Parr będzie jedną z gwiazd 42. edycji Rawa Blues Festival. Impreza odbędzie się 5 października w katowickim Spodku.
Charlie Parr jest muzykiem countrybluesoewym silnie zakorzenionym w najlepszych amerykańskich tradycjach muzycznych, a zarazem artystą o silnej i wyrazistej osobowości. Urodził się w Austin, w stanie Minnesota, choć karierę rozpoczął w innym mieście tego samego stanu, w Duluth. Wykonuje przede wszystkim repertuar autorski. W wywiadzie z 2012 r. dla "Natural Beardy" o początkach swojego muzykowania powiedział: "Mój tata miał dość zróżnicowaną kolekcję płyt, która zawierała sporo tradycyjnej muzyki - folk, wczesne country i wczesny blues - miałem szczęście, że mogłem usłyszeć te rzeczy bardzo wcześnie i wspaniale się od niej uzależniłem. Już od pierwszych fascynacji zacząłem kopać i sięgać wstecz".
Jako znaczące dla siebie inspiracje wymienia twórców niebagatelnych, którzy wiele mówią o nim samym jako muzyku i o tym, czego możemy spodziewać się podczas tegorocznego katowickiego koncertu. To m.in. John Smith Hurt (alias Missisipi John Hurt), Charlie Patton (Charley Patton), Gary D. Davis (Reverend Gary Davis alias Blind Gary Davis), David Kenneth, Ritz Van Ronk czy "Spider" John Koerner. To o nim Charlie powiedział: "Ponieważ widziałem go na żywo tak wiele razy i naprawdę uosabia ideę zachowania tradycji, jednocześnie czyniąc ją własną dla mnie. Miałem wielkie szczęście, że mogłem go trochę poznać i dzielić z nim kilka występów. Myślę, że wszyscy mamy szczęście, że jest jeszcze blisko". Przed niedawną śmiercią w 2024 roku ten wspaniały bluesowy muzyk z Minneapolis, podarował Parrowi swoją 12-strunową gitarę Gretsch, prosząc, aby Parr używał jej na scenie, przedłużając w ten sposób życie ukochanego instrumentu.
Charakterystyczne brzmienie Charlie Parra to owoc jego znakomitej gry na resonator guitar, bezprogowym banjo z otwartym tyłem, instrumentem doprawdy trudnym w obsłudze, i dwunastostrunowej gitarze nadającej muzyce artysty wyjątkowe barwy.
Jego piosenka "1922" została wykorzystana w australijskiej, nowozelandzkiej i holenderskiej reklamie telewizyjnej Vodafone, która cieszyła się ogromnym zainteresowaniem odbiorców, które w rezultacie spowodowało, że album, na którym się znajdowała, został ponownie wydany w Australii w wytwórni Level 2 w Melbourne. W 2009 roku Parr koncertował w Australii z cenionym na tym kontynencie muzykiem rockowym Paulem Kellym. Kilka piosenek Charliego pojawiło się w australijskim dramacie "Red Hill" (2010), w tym pełne wykonanie utworu "Just Like Today".
Parr z powodzeniem zaprezentował się na festiwalach muzycznych Pickathon w Oregonie w 2011 roku oraz na Wildwood MusicFest & Campout w Willaminie w 2012 roku, a także występował na Mid West Music Fest.
W marcu 2024 r. wydał osiemnasty album "Little Sun", wyprodukowany przez bliskiego przyjaciela i współpracownika Tuckera Martine'a (Sufjan Stevens, The Decemberists, My Morning Jacket) w Portland, w stanie Oregon, podczas najgorszej śnieżycy, jaką to miasto widziało od dziesięcioleci. Oprócz Parra (wokal, gitara, harmonijka!) na albumie gościnnie wystąpiły znakomita gitarzystka Marisa Anderson, a także Anna Tivel, która zaśpiewała w chórkach. Obecny był również Andrew Borger (perkusja, instrumenty perkusyjne), Asher Fulero (fortepian, Hammond, klawisze) i Victor Krummenacher (gitara basowa, kontrabas, gitara basowa VI). Był to pierwszy album Parra, który nie został nagrany na żywo, ale we współpracy z producentem.
Charliego Parra rozsadza energia. To twórca wszechstronny. W kwietniu 2023 r. zadebiutował jako... powieściopisarz! Wydał "Last of the Better Days Ahead" (ma też płytę o takim tytule). Czytamy o niej: "Przez dziurki od klucza otwierające się na promienie światła czytelnik obserwuje życie zwykłych ludzi rozwijające się w nieheroiczny, ale poetycki i nieupiększony sposób, który pokochają miłośnicy piosenek Parra". Jeden ze swoich wpisów na facebooku Parr rozpoczyna słowami: "Nie radzę sobie z poznawaniem ludzi. Ogólnie nie robię dobrego pierwszego wrażenia, a znacznie gorzej jest, jeśli osoba, którą próbuję poznać, jest kimś, kogo podziwiam".
Z kolei w cytowanym już wywiadzie z 2012 r. mówi skromnie: "biorąc pod uwagę fakt, że jestem bardzo, bardzo nudną osobą, lepiej byłoby po prostu porozmawiać o muzyce. Naprawdę nie jestem zbyt dobry w promowaniu, nie jestem zbyt dobrym artystą, mam nadzieję, że muzyka mówi sama za siebie, ponieważ ja nie jestem zbyt dobry w mówieniu za nią. To dziwne i rozumiem, że ludzie chcą czegoś więcej niż tylko muzyki, ale nie jestem pewien, co jeszcze mogę zaoferować. Bycie w trasie doprowadziło do kilku dziwacznych nawyków (różnorodne gotowanie, kempingowanie ninja, kreatywne rozwiązania napraw banjo i gitar, kwestie higieny...) i nie przeszkadza mi dzielenie się tym wszystkim z każdym. Myślę, że kiedy staje się to ważniejsze od piosenek, wtedy zaczyna się psuć".
Kiedy indziej (tuż po wydaniu płyty "Dog" z 2017 roku) powiedział: "Miałem naprawdę, naprawdę poważne problemy z depresją przez ostatnie kilka lat. Próbowałem być w formie, starałem się nie pić tak dużo, starałem się nie robić tego rock'n'rollowego faceta. A potem wpadłem w depresję. Naprawdę w depresję. A dla mnie depresja wydaje się być mną, a potem jest ta mglista mgła zjełczałej galaretki dookoła mnie, z której nie możesz się wydostać. A potem jest ta naprawdę, naprawdę okropna trzecia rzecz, ta impulsywna rzecz, która nie wydaje się być mną ani moją depresją. Wydaje się, że przychodzi skądś z zewnątrz. I to jest coś, co pojawia się nagle i jest głosem zachęcającym do samobójstwa, słowem 'rzuć'. Tamte piosenki w pewnym sensie wyszły właśnie z tego. Zwłaszcza takie jak 'Salt Wate' i 'Dog', naprawdę wyszły z tego, że po prostu byłem przygnębiony i musiałem coś o tym powiedzieć".
Na płycie "Dog" Parr zagłębia się w ciemną materię i rozważa poważne tematy, takie jak choroba psychiczna i śmiertelność, jednocześnie trwając, walcząc, gotowy zawsze na ruch do przodu; a jako że w całym albumie coraz więcej muzyków wydaje się dołączać do tej walki, zwłaszcza gdy tempo rośnie, pojawia się nadzieja. Wypowiedzi Parra rzeczywiście znajdują odzwierciedlenie w jego twórczości, tym bardziej polecam je tym, którzy szukają w muzyce szczerego przekazu, a co ważne - jej autentyzm inspiruje nie mrokiem a światłem. Spotykamy w niej kogoś, kto dzieli się tym, co przeżył i zarazem tym, czego wielu z nas doświadcza.
Wbrew temu, co o sobie skromnie mówi Parr, jest mistrzem opowieści, zwykłym, ubranym we flanelową koszulę człowiekiem, dżinsy i robocze buty. Stara się żyć prosto i być wdzięcznym za to wszytsko, co otrzymał i co może oferować innym.
W wywiadzie po wydaniu znakomitej, tegorocznej płyty "Little Sun" mówił: "Moja filozofia to nie robić niczego, czego nie chcę robić. Mam wytwórnię płytową, w której wielu ludzi dla mnie pracuje. Czasami łatwo o tym zapomnieć, a przecież otrzymuję wiele pomocy, za którą jestem wdzięczny, jednak pod koniec dnia to już musi być moja jazda. Z natury bowiem jestem człowiekiem leniwym. Lubię nie mieć pracy. Po prostu wstaję i gram swoją muzykę, bo to znaczy wszystko, być częścią czegoś większego ode mnie."
Autor: Jacek Kurek