Rawa Blues Festival
Reklama

Tego koncertu nie możecie przegapić! The Commoners na Rawa Blues Festival

"W czasie niepokoju dobrze jest poszukać lepszej drogi, zwłaszcza z The Commoners" - zapowiadają organizatorzy Rawa Blues Festival. To kolejny mocny punkt tegorocznego line-upu.

"W czasie niepokoju dobrze jest poszukać lepszej drogi, zwłaszcza z The Commoners" - zapowiadają organizatorzy Rawa Blues Festival. To kolejny mocny punkt tegorocznego line-upu.
The Commoners zagrają na Rawa Blues Festival /materiały prasowe

Jest godną uznania i sprawdzoną tradycją, że Rawa Blues w starannie konstruowanym line-upie otwiera drzwi przed wykonawcami dopiero rozpędzającymi się na drogach kariery. Nieraz już zdarzało się, że występ na tym wyjątkowym festiwalu bywał znaczącym impulsem, by jeszcze bardziej się rozpędzić, i okazją, by zostać zauważonym. Nie od dziś wiemy, jak wiele zależy od sukcesu na renomowanych scenach. 

Przypomnijmy sobie chociażby wyśmienitego Marcusa Kinga czy porywającą Hannah Wicklund. Odkrywanie drogocennych kamieni szlachetnych to jeden z fenomenów Rawy i jedna z jej misji, zgodna z duchem Śląska "Szmaragdu Europy", jak powiedział siedemnastowieczny wrocławski poeta, Heinrich Mühlpfort. Zresztą tu od wieków wydobywano drogocenne kruszce, niegdyś z podziemi, dziś także muzycznych scen. Ale do rzeczy...

Reklama

The Commoners - tego przegapić nie można

Najpierw dostrzegłem, że The Commoners znajdują się w programie tegorocznej Rawy, potem sięgnąłem po obie płyty tych przesympatycznych Kanadyjczyków z Toronto, - jedną, by sobie przypomnieć ("Find A Better Way" z 2022 r.) i drugą, właśnie wydaną "Restless", by ją poznać. No i stało się. Tak świetnego, żywiołowego i kompetentnego bluesrocka (z akcentem na rock, zwłaszcza południowy rock i korzenie rocka) przegapić nie można. Palce lizać. 

Panowie (wspierani paniami w chórkach) grają wielce efektownie, ale nie na pokaz, tylko tak, by muzyka weszła w krew i duszę. Nie ma niczego w tych bogatych melodycznie i aranżacyjnie utworach, co byłoby zbędne, a jest wszystko, co potrzebne. Słuchając natychmiast można wyczuć ich źródła, ale i własne, jeśli ktoś kocha szczerą muzykę rockową. Świetnie skonstruowane i tak też brzmiące piosenki, soczyście zaaranżowane, z werwą zagrane, porywają. Gdy słuchałem, rodziły się we mnie wspomnienia z odległych czasów związanych z The Allman Brothers Band, ale i bliższych spod znaku The Black Crowes, na przykład. Jednak najbardziej uderzyła mnie świeżość, energia i entuzjazm riffów, śpiewu, perlista sekcja i prawdziwy duch dawnego rocka. Stąd myśli moje biegły dalej jeszcze, aż ku pierwszym płytom Led Zeppelin i całej tej ekstatycznej epoce, gdzie wszystko mogło się zdarzyć, a dialog amerykańsko-europejski tworzył z muzyków obu kontynentów równoprawnymi partnerami w wymianie myśli i wzajemnych inspiracjach.

Spotkali się w 2009 r., kiedy wokalista i gitarzysta rytmiczny Chris Medhurst poznał w studiu Rossa w Toronto gitarzystę prowadzącego - Rossa Hayesa Citrullo. Chris miał słabość do folkowych estetyk, Ross do ciężkiego grania. I to ich połączyło. Tworzyli zgrany tandem, zachowując indywidualny styl, naznaczony roots rockiem i nie przekraczającym granic dobrego smaku pop rockiem. Szybko dołączyli basista i klawiszowiec Ben Spiller oraz perkusista z Humber College Jazz Geoff Bruce. Wtedy właśnie kwartet odnalazł to brzmienie, którego szukał. Nastał czas The Commoners. Warto dodać, że grupa chętnie poszerza skład na różne okazje.

Łączą ich gusta, ale też pragnienie dzielenia się tym, co piszą i co grają, łączy ich też szacunek do muzyki korzeni, do tych artystów, którzy ich inspirowali. Bliskie bardzo jest im brzmienie Motown. Duch mistrzów od Sama Cooke'a po Otisa Reddinga.

Zespól stworzony do grania na żywo

Już wspomniany pierwszy ich album - "Find A Better Way" z 2022 r. - nagrany w Toronto w RHC Music budzi podziw znakomitym poruszaniem się w tradycji muzycznej i współczesnym, oryginalnym autorskim jej przetworzeniem. Pierwsze słowa: "Z całych sił krzyczę i tupię nogami, aż podłoga się rozpadnie" są niczym tablica na rogatce miasta z kluczową informacją, jakich, wchodząc, spodziewać możesz się atrakcji i podążającym za nią zapewnieniem, że się nie zawiedziesz. Ta energiczna muzyka zdolna jest rozproszyć przygnębienie i pozwala przypomnieć miłośnikom dawnego rocka o pierwszych fascynacjach, młodszym zaś wskazuje ważne tropy, gdzie szukać.

Zespół nawiązuje fenomenalny kontakt z publicznością. Jest wprost stworzony do grania na żywo. Jeśli ktoś potrzebuje zabawy, to ją znajdzie, jeśli pokrzepienia, to je otrzyma.

O drugiej płycie gitarzysta i producent Commoners, Ross Hayes Citrullo powiedział: "Podobnie jak w przypadku naszego poprzedniego albumu, chcieliśmy połączyć stary i nowy południowy rock w sposób, który byłby unikatowy dla kanadyjskich korzeni zespołu". Dodaje przy tym, że osiągnięciu celu pomogło wprowadzenie wątków soulu i rocka spod znaku The Black Crowes oraz blues rockowe podteksty The Allman Brothers do stylu produkcji podobnego Blackberry Smoke i Rival Sons. Łącząc tak wiele z własną inwencją, osiągnęli brzmienie niepowtarzalne.

Martine Ehrenclou o zespole pisał tak: "Po pierwszym przesłuchaniu kilku utworów z 'Restless' możesz pomyśleć, że to świetny zespół na imprezę, którego warto posłuchać na żywo. I tak oczywiście jest. Ale ci świadomi siebie rock'n'rollowcy z wpływami lat 70. mają coś jeszcze, coś, co czyni The Commoners zespołem wyjątkowym. To nie tylko ich dusza, ale też ich natchnienie w pisaniu, ich gotowość do podejmowania ryzyka. Z jednym piekielnie dobrym wokalistą na czele grupy utalentowanych muzyków, możesz usłyszeć, że wszyscy są całkowicie oddani swojej muzyce". Z kolei Mick Birchall podkreślał, że nie tylko udaje się zespołowi uchwycić ducha klasycznej epoki rocka, ale też w spektakularny sposób potrafią go ucieleśnić, bo łączą wysoką jakość produkcji i pisania z wymogami gatunków, do których się odnoszą. Osobiście w pełni tę opinię podzielam. Produkcja wykonana jest po profesorsku, żadnych zgrzytów, żadnych banałów, niczego na odczep się. A jako, że inwencja i muzykalność artystów oraz ich erudycja idzie z tym w parze, efekt osiągnęli porywający. Zachęcam do słuchania płyt The Commoners, ale przede wszystkim do tego, by nie przegapić żadnej okazji do uczestnictwa koncercie, a 5 października w Spodku taka właśnie się nadarzy.

Czterdziesta druga edycja Rawy zapowiada się nadzwyczajnie, no bo gdy z jednej strony mamy odrodzone Shakin' Dudi, a z drugiej The Commoners, to znaczy, że dla festiwalu nie ma granic, że nie ma granic dla muzyki uczciwej, ożywczej, atrakcyjnej i łączącej zarówno pokolenia, jak i gusta. Tak... otwartość to niewątpliwie jeden z kluczy do zrozumienia fenomenu tego jednego w każdym roku dnia w katowickim Spodku. Jestem przekonany, że tego dnia raz jeszcze przypomnimy sobie oczywistą w gruncie rzeczy prawdę, że wszystko jest z bluesa, od jazzu po rock i jeszcze dalej...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rawa Blues
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy