Reklama

To tutaj kariera Zbigniewa Wodeckiego dostała drugie życie. Oto pamiętne momenty OFF Festival

Na początku sierpnia w Katowicach odbędzie się 17. edycja OFF Festival. Na Śląsku wystąpią m.in.: Grace Jones, Future Islands i Sevdaliza. Uczestnicy kultowej imprezy organizowanej przez Artura Rojka wyjadą z niej z niezapomnianymi przeżyciami i głodni kolejnych koncertów za rok. OFF obfituje w niezapomniane momenty, a poniżej wspominamy niektóre z nich.

Zbigniew Wodecki i koncert, który pchnął jego karierę na inne tory

Gdy Zbigniew Wodecki, do tej pory znany głównie jako pan od śpiewania w telewizji oraz "Pszczółki Mai", został ogłoszony jako gwiazda OFF Festivalu w 2013 roku, wielu fanów głębokiej alternatywy pukało się w czoło. Ale gdy przyszedł sierpniowy wieczór to Wodecki razem z Mitch & Mitch zgromadził największe tłumy pod sceną. Część ludzi być może było zaciekawionych, jak taki artysta wypadnie na OFF-ie, inni przyciągnięci nostalgią, liczyli na pszczółkę Maję.

Reklama

Ale nic z tego, nie było tego przeboju, ani słynnych "Chałup". Były za to piosenki ze znakomitej i nieco zapomnianej płyty "1976", które wykonany zostały w sposób wybitny. - Dziwne to jest bardzo i właściwie mógłbym już zejść z tego świata. A to dlatego, że ludzie, którzy są młodsi od moich dzieci, czyli muzycy Mitch & Mitch, ludzie bardzo zakręceni na muzykę i bardzo kreatywni, zwrócili uwagę na coś, co powstało prawie 40 lat temu - komentował w tamtym czasie dla Interii Wodecki.

- Jednorazowa, wyjątkowa sytuacja, która spowodowała, że Zbigniew Wodecki otrzymał jakby drugie życie, obok tego życia, które ma. OFF Festival to dla niego przecież zupełnie inny teren, którego on się bał i ja też się trochę bałem, jak to zostanie przyjęte. Ale spotkało się to ze świetnym przyjęciem - mówił już po festiwalu Artur Rojek w rozmowie z Interią.

- Na pewno dostałem nowego kopa. I jeżeli ich to kręci, to znaczy że to jest fajne - dodawał Wodecki i faktycznie miał rację. Bo po "jednorazowym projekcie" przyszła płyta, Fryderyki, koncert dla jeszcze większej publiczności na Open'erze oraz specjalna trasa koncertowa. Koncert Wodeckiego przeformatował również nieco samego OFF-a. Od tamtego czasu na scenie festiwalu zagościły inne gwiazdy polskiej muzyki: SBB, Kult oraz Papa Dance. W tym roku gościem specjalnym wydarzenia będzie Edyta Bartosiewicz.

Łzy, miłość i Charles Bradley

Gdy pojawia się temat OFF Festivalu i koncertów, które zapadły ludziom w pamięć, prędzej czy później temat zejdzie na Charlesa Bradleya. Historia wokalisty, nazywanego Orłem Soulu, mogłaby spokojnie posłużyć za temat dla filmu. Wokalista zadebiutował w 2011 roku po tym, jak 30 lat pracował jako kucharz. Jego płyta "No Time For Dreaming" natychmiast odniosła sukces. Do Polski przyjechał już rok później, w ramach promocji albumu. Jego koncert w Katowicach pełen emocji, łez i wzruszeń zapadł w pamięć obu stronom tego widowiska.

"W zachowaniu Charlesa Bradleya nie ma krzty sztuczności, kalkulacji i scenicznego wyrachowania. Ten człowiek głęboko wierzy w to, co wyśpiewuje i naprawdę porusza słuchacza. Cała reszta, jak zejście do fanów czy udawania Jezusa powstającego z kolan z krzyżem, że który posłużył statyw do mikrofonu, jest tylko konsekwencją takiej postawy" - pisał po koncercie w 2012 roku Artur Wróblewski.

- Myślałem, że to będzie to dla mnie zbyt trudne, wyjść na scenę i śpiewać o tym. Nie powstrzymałbym wzruszenia. Kiedy usłyszałem w studiu pierwszą nagraną piosenkę, mój Boże, aż podskoczyłem. Powiedziałem, że nie chcę tego i nie mogę tego zrobić. Przekonywano mnie, że trzeba nagrać cały album ze mną o historii mojego życia. Odpowiedziałem, że będzie ciężko - opowiadał Interii.

Islam Chipsy ratują najbardziej pechową edycję. Co to był za bal!

2016 rok przeszedł do historii OFF-a jako edycja, na którą prawdopodobnie ktoś rzucił klątwę. Swoje koncerty odwołali Anohni, The Kills, GZA oraz Wiley. Harmonogram z powodu wszelakich problemów sypał się jak domek z kart. Festiwal obfitował więc w nieoczywistych bohaterów, a do rangi zbawcy imprezy urósł projekt E.E.K. i Islam Chipsy.

"Czasem nie trzeba wiele czasu i środków, aby szturmem zdobyć serca katowickiej publiczności. Wystarczyły klawisze, dwie perkusje, 45 minut i pozytywne nastawienie do życia. I takim bez wątpienie dysponował klawiszowiec Islam Said, ukrywający się pod pseudonimem Islam Chipsy wraz z dwójka wspierających go perkusistów, którzy porwali wszystkich na scenie Electronic Beats do szalonego tańca. Trójka muzyków rozkręciła gigantyczną 'wiksę' na swoim koncercie z fascynującą lekkością i uśmiechami na twarzy. Ich połączenie electro i muzyki Bliskiego Wschodu doprowadziło część publiki do ekstazy" - pisaliśmy po ich pierwszym występie na drugiego dnia OFF-a w 2016 roku.

Kilka godzin później, gdy niespodziewanie w ostatniej chwili z imprezy wypisał się na własne życzenie Wiley, Artur Rojek stanął na scenie i ogłosił, że świetnie przyjęci muzycy wystąpią ponownie. Tym razem jako headliner wieczoru!

Podczas tamtej edycji nazwa Islam Chipsy stała się motywem przewodnim. Gdy swój koncert odwołała Anohni, pojawiły się głosy, że Egipcjanin powinien zagrać na OFF-ie po raz trzeci. Zespół z północnej Afryki stał się stał się w ten sposób duchowym patronem wszystkich festiwalowych artystów, którzy są "ratownikami" line-upów.

Wielkie talenty wykuwają się w 35-stopniowym upale

Rok wcześniej takich problemów z artystami OFF Festival nie uświadczył. Pojawił się natomiast inny, z którym organizatorzy niewiele mogli zrobić, poza doraźnym ratowaniem. Katowice na początku sierpnia nawiedziły potworne upały, które ciężko było znieść. I w takich warunkach drugi dzień imprezy otworzył koncert Korteza, wtedy jeszcze mało znanego muzyka, który był na początku swojej przygody, a utwór "Zostań" dopiero rozpędzał się w radiowych zestawieniach.

Kortez w tamtym czasie niewspierany jeszcze przez zespół, niczym samotny rewolwerowiec z zachodnich stanów w USA, nie bacząc na upał, wyśpiewywał swoje niepobawione smutku piosenki.

To był niezapomniany moment, ale przede wszystkim dla garstki ludzi, którzy pojawili się wczesnym popołudniem pod główną sceną OFF-a. Mogli potem bowiem szczyć się tym, że zobaczyli muzyka zanim jego kariera wystrzeliła pod niebo, a tak się stało już kilka miesięcy później. "O nim będzie głośno, zobaczysz" - mówił mi wtedy świeżo poznany znajomy Wojtek, który obserwował część występu w tych arcytrudnych warunkach. I miał rację. Kortez dziś to posiadacz dwóch potrójnych platyn za dwie pierwsze płyty, zdobywca Fryderyków oraz triumfator na Festiwalu w Opolu.

Pożegnanie z Mysłowicami...

Choć w latem 2009 roku fani OFF Festivalu, który rozrastał się z edycji na edycję, tego nie wiedzieli, byli świadkami pożegnania z miejscem, w którym wydarzenie się narodziło. Ostatecznie w rodzinnym mieście Artura Rojka odbyły się cztery edycje imprezy, która w tamtym czasie skupiała się głównie na polskiej muzyce.

Jednak to powoli się zmieniało z każdą edycją. Już w 2009 roku do Mysłowic zawitali The National, Spritualized, These New Puritans i Olafur Arnalds. Zwieńczeniem tamtej edycji OFF-a był koncert Wire, punkowej legendy, która zagrała ostatniego dnia w Miejskim Centrum Kultury. Grupa zagrała głównie numery z płyty "Object 47", ale tych, którzy czekali na klasyki, wcale to nie zraziło.

Publiczność szalała do tego stopnia, że lider kapeli Colin Newman, musiał interweniować u ochroniarzy, aby dali spokój jego fanom. "Pozwólcie się ludziom bawić. Dopuście ich do sceny. My się ich nie boimy" - rzucił. Dla wielu "chuliganów OFF-a" występ Wire z 2009 roku to jeden z najważniejszych momentów w historii tej imprezy.

...i spektakularne powitanie z Katowicami

W 2010 roku OFF Festival triumfalnie powitał Katowice. Impreza coraz mocniej odbijała w stronę bardziej alternatywnych brzmień, jednak jedno się nie zmieniało. Pojawiali się tam artyści, którzy potrafili skupić swoją uwagę i organizować niesamowite widowiska. Tak było ze zwieńczeniem edycji w 2010 roku, czyli występem The Flaming Lips. Koncert do dziś uważany jest za jeden z najlepszych w historii OFF-a. Postarał się oto Wayne Coyne.

Ogromne balony, tłumy tancerzy, spektakularne wizualizacje, bomby z konfetti i laserowe ręce to tylko niektóre z zabawek, które użyli muzycy grupy, aby oczarować publiczność w Katowicach. Coyne zaskoczył też widownię tym, że w pewnym momencie sam znalazł się w wielkiej kuli, którą pchnięto w publiczność.

Zachwyt płynął w obie strony. Lider grupy był pod wrażeniem atmosfery na polskim festiwalu i komplementował OFF-a. "To wielka przyjemność grać przed wami w Polsce. Macie tutaj świetny festiwal, oby się rozwijał przez sto kolejnych lat" - rzucał ze sceny.

Największa polska gwiazda przyjechała na OFF-a

Rzadko zdarza się, że największa polska gwiazda, która jest na absolutnym topie przybywa na OFF-a. A tak było w 2023 roku, kiedy to Dawid Podsiadło wystąpił ze swoim sekretnym projektem. Organizatorzy przed festiwalem ogłosili tajemniczą supergrupę Udary, który zagra jeden jedyny raz i wykona piosenki z debiutanckiej płyty The Strokes. Do momentu koncertu nieznany był jej skład.

- Zespół, którego nie ma i po koncercie na OFFie znów nie będzie. Planowaliśmy ten projekt już przed pandemią. To będzie coś absolutnie wyjątkowego i zaskakującego. Bardziej niż Zbigniew Wodecki i Papa Dance razem wzięci. Na scenie pojawią się osoby, których się na pewno nie spodziewacie - zapowiadał przed festiwalem Artur Rojek w rozmowie z Interią. Ostatecznie okazało się, w skład grupy Udary weszli: Dawid Podsiadło, Aleksander Świerkot, Rubens, Marcin Macuk oraz Łukasz Moskal.

Wiele hałasu o Siksę

2017 rok to offowe koncerty m.in. PJ Harvey, Feist, Swans, Shellaca i wielu innych. Ale i tak największe dyskusje na terenie festiwalu, a przede wszystkim w internecie, wzbudził punkowy projekt Siksa, który na scenie i poza nią wprawiał ludzi w zakłopotanie.

O tym koncercie Olek Mika pisał następująco: "Wydawałoby się, że OFF to idealne miejsce dla takiego happeningu, tymczasem jego autorzy, czyli owa Siksa, wzbudzili sporo kontrowersji. Krytykowano nie tyle tematykę wypowiedzi, co formę (facebookowy profil festiwalu zalały komentarze w stylu "czy na OFF-ie przystoi?"). Pojawiły się też głosy, że artyści - biorąc pod uwagę ich wiek - robią sobie kpiny. Czyżby stereotyp, że młodzi i ładni nie mogą mieć powodów by zajmować się poważnymi tematami jest aktualny? Duet jest przekonany, że tak. W spektakl angażował się bez reszty, jakby chcąc udowodnić, że swoją sprawę traktuje serio - szalejąca na scenie i wśród publiczności wokalistka Alex, nie odpuściła nawet wtedy, gdy z rozwalonej nogi ciekła jej krew".

Dzikie koncerty? Afrojax zagrał na stoisku płytowym

O tym, że organizowany w Katowicach festiwal lubi zaskakiwać wiadomo nie od dziś. Czasem robi to nawet sposobem zorganizowania koncertów.

W pewnym momencie na OFF Festivalu pojawiły się tzw. "Dzikie Koncerty". Każdego wieczoru w pewnej chwili na teren festiwalu wjeżdżała ciężarówka i na jej pace odbywał się występ nietuzinkowego artysty. Takie występy dali m.in. PRO8L3M, Ho99o9 i Acid Arab.

Swój "dziki koncert" zorganizował natomiast Legendarny Afrojax. W 2015 roku na stoisku płytowym Wytwórni Krajowej twórca dał osobliwy performance, który najpierw obserwowało 15 osób, a potem grono nieco się powiększyło. Raper wystąpił mając podpiętego do wzmacniacza boomboxa i wykonał numery z kontrowersyjnej płyty "Przecież ostrzegałem". Całość trwała zaledwie kilkanaście minut, a sam Afrojax nie skusił się na bisy, do których mocno zachęcała go grupka fanów.

Wielki powrót z Iggym Popem

2022 był szczególnym rokiem dla OFF-a. Wtedy odbywała się 15. edycja festiwalu, ale co ważniejsze, impreza wracała do życia po dwóch latach przerwy spowodowanych pandemią. "Dziękuję, że jesteście. Strasznie bałem się powrotu po dwóch latach" - zwracał się do publiczności Artur Rojek podczas tamtej edycji. Jej zwieńczeniem był ponowny przyjazd Iggy’ego Popa do Polski.

"Jestem starym chłopcem, niedługo będę martwy. Ale póki tu jestem, zapraszam was na moją śmiertelną podróż" - komentował ze sceny rockman. "Jego powrót na OFF Festival po dziesięciu latach to moment wzruszający i symboliczny. Pokazujący przywiązanie do festiwalu nie tylko ze strony publiki, ale i artystów, którzy chcą tu wracać" - pisała Anna Nicz.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy