Reklama

Spiritualized: Powrót na właściwe tory [WYWIAD]

Grupa Spiritualized wystąpi podczas tegorocznej edycji OFF Festivalu. Udało nam się porozmawiać z liderem zespołu, Jasonem Piercem i dopytać o emocje towarzyszące najbliższej trasie. Pogadaliśmy także o jego muzycznych początkach oraz ciągłych poszukiwaniu nowej, inspirującej muzyki.

Grupa Spiritualized wystąpi podczas tegorocznej edycji OFF Festivalu. Udało nam się porozmawiać z liderem zespołu, Jasonem Piercem i dopytać o emocje towarzyszące najbliższej trasie. Pogadaliśmy także o jego muzycznych początkach oraz ciągłych poszukiwaniu nowej, inspirującej muzyki.
Jason Pierce jest liderem zespołu Spiritualized /Alexis Simpson / Zuma Press /Agencja FORUM

Ignacy Puśledzki, Interia.pl: Wydaje mi się, że podczas tworzenia muzyki inspirujesz się także literaturą. Czytasz teraz coś ciekawego?

Jason Pierce: - Przeczytałem ostatnio kilka książek Philipa Rotha, ale bez żadnego konkretnego powodu. Ktoś powiedział: "Przeczytaj to" i tak zrobiłem, a potem od razu zabrałem się za kolejne jego pozycje. Chyba nigdy nie myślałem o książkach jako o inspiracji przy tworzeniu, ale one potrafią zainspirować cię całkowicie przypadkowo, kiedy nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.

Reklama

Ja uwielbiam książki o muzykach, zwłaszcza jeśli pokazują konkretną scenę muzyczną z szerszej perspektywy. Jak wyglądała scena w twoim mieście, kiedy zaczynałeś?

- Mieszkaliśmy w małym miasteczku (Rugby, w środkowej Anglii - przyp. red.), w którym niewiele się działo. Musieliśmy użyć wyobraźni, wymyślić coś własnego. Szukaliśmy na zewnątrz: patrzyliśmy na innych, obserwowaliśmy resztę świata i stworzyliśmy własny muzyczny wszechświat, swoją własną społeczność.

Pamiętasz, czego wówczas słuchałeś?

- Interesowaliśmy się wieloma rzeczami. Słuchaliśmy dużo dobrej muzyki ze Stanów, jak The Cramps czy Gun Club. Było wtedy wiele zespołów, które udawały, że ich twórczość pochodzi tylko od nich. Wspomniane wcześniej kapele takie nie były. To one otworzyły dla nas świat muzyki. Pojawiło się wiele rzeczy, których wciąż się dziś słucha, dużo muzyki psychodelicznej, The Stooges, MC5, The Troggs... Kiedy żyjesz w otoczeniu ludzi, którzy interesują się muzyką, każdy wnosi do tej społeczności coś innego. Wiesz, to było bardzo dawno temu, a ja niestety nie mam pamięci do takich rzeczy, więc ciężko mi odpowiedzieć dokładnie.

Pamiętam, że wasz najbardziej znany album "Ladies and Gentlemen We Are Floating in Space" usłyszałem po raz pierwszy jakieś 10 lat po tym, jak się ukazał. Mój kumpel podrzucił mi go, mówiąc: "Co!? Nie znasz tego? Pokochasz ten album!" i tak też się stało. Oszalałem na jego punkcie! Miałeś coś podobnego jako słuchacz?

- Myślę, że to nic dziwnego w przypadku muzyki. Powstało zbyt wiele interesujących płyt. Nie pamiętam teraz konkretnych przykładów, ale też nie raz tak miałem. Ostatnio znalazłem jamajskie nagrania doo-wop. Doo-wop z Jamajki? A czemu nie? Jeśli chodzi o amerykański soul, jest wiele nagrań, które mają swój własny, unikalny charakter, ale tak to już jest z muzyką, że nie jesteś w stanie znać wszystkiego.

Czy posiadanie w dyskografii takiej płyty jak "Ladies and Gentlemen..." bywa irytujące? Podejrzewam, że ludzie chcieliby, abyś grał ją do końca życia.

- Nigdy nie interesowało mnie stanie w miejscu. W moim wieku czuję już pewną odpowiedzialność i nie mogę wydawać płyt, które nic nie mówią. Myślę, że biznes muzyczny omotał zbyt wielu dobrych artystów. Wiesz, wydajesz płytę i jedziesz w trasę, ale ta płyta wydaje się być najmniej ważną rzeczą. My nie przestaliśmy tworzyć. Płyta, o której mówisz, stała się znana, ponieważ w pewnym sensie trafiła w idealny moment i dostała najwięcej środków na promocję. To nie czyni jej lepszym od tego, co ją poprzedziło lub co nastąpiło po niej. Po prostu tak się stało. Nie zamierzamy siedzieć i mówić, że to jest miejsce, w którym byliśmy najbardziej szczęśliwi. To było miejsce, w którym wszystko zadziałało. Teraz mamy wiele zespołów, które po prostu grają to, co grali w latach 90. Dziś się tego wręcz wymaga. Dziwna rzecz, ja nie chcę działać w ten sposób.

Absolutnie nie chcę powiedzieć, że nic się w waszej muzyce nie zmienia, ale włączając wasz ostatni krążek, poczułem się, jakbym wsiadł do wehikułu czasu.

- Interesuje mnie po prostu muzyka i tworzenie świetnych płyt. Zawsze tworzę rzeczy, które sam lubię. Nie raz zarzucano mi, że w kółko nagrywam te same płyty, ale to dlatego, że kocham to brzmienie i te dźwięki. Tam są rzeczy, które mnie interesują. Nie jestem zainteresowany robieniem gówna i silenia się na tworzenie czegoś, co akurat teraz mogłoby się sprzedać.

W twojej muzyce miesza się wiele stylistyk i gatunków. Czujesz się muzycznym diggerem?

- Chyba tak. Mam na regale tysiące płyt i cały czas ich przybywa. To jest niesamowite. Jakbyś miał do pomalowania jakąś przestrzeń, a kiedy myślisz, że ci się to udało, okazuje się, że wciąż jest dużo do zamalowania. Jestem zdumiony, że cały czas znajduję płyty, które powalają na kolana. Wydaje mi się, że wiem już dużo o amerykańskim soulu, muzyce jamajskiej, muzyce gospel czy jakiejkolwiek innej, myślę, że słyszałem prawie wszystko z tego gatunku, ale zawsze pojawia się coś, co mi umknęło. Jak to się stało!?

Przyjeżdżacie do Polski rok po premierze płyty "Everything Was Beautiful". To taki czas, kiedy w głowie mogą układać się jakieś plany i pomysły. Może masz już jakieś nowe utwory?

- Tak, nie jestem w stanie przestać pisać, ale muszę przyznać, że ostatnia płyta mocno mnie wyczerpała. Wracamy do grania na żywo, więc chwilowo na tym się skupiam.

Wkrótce zagracie m.in. w Polsce, podczas OFF Festivalu. Cieszysz się z powrotu do koncertowania?

- Wspaniale jest wrócić do grania. To nie było ostatnio takie łatwe. Musisz wiedzieć, ze to nasza czwarta próba dotarcia do Europy od czasu lockdownu oraz katastrofalnej decyzji Wielkiej Brytanii o opuszczeniu Unii Europejskiej. Wytrwaliśmy, udało nam się zaplanować trasę i czuję, że wracamy na właściwe tory. To jest to, co powinniśmy robić: grać na żywo. Nie ma nic lepszego. Możesz słuchać płyt w dowolnym momencie, ale to nie to samo, co odkrywanie tych piosenek na żywo i przebywanie w tej samej przestrzeni, co ta muzyka. Pewnie wydaje ci się, że to zwyczajna rzecz wyjść i zagrać na żywo, ale dla mnie powrót do grania to prawdziwe osiągnięcie.

OFF Festival Katowice 2023 odbędzie się w dniach 4-6 sierpnia 2023, tradycyjnie w Dolinie Trzech Stawów. Gospodarzem festiwalu jest Miasto Katowice.

Podczas tegorocznej edycji wystąpią: Slowdive, Pusha T, King Krule, Panda Bear & Sonic Boom, OFF!, Dréya Mac, Hania Rani, Melody’s Echo Chamber, Desire, Spiritualized, Homixide Gang, EKKSTACY, The Staples Jr. Singers, GONE, Jockstrap, Kampire / Nyege Nyege, Nation of Language, joe unknown, Tamino, Balming Tiger, Gilla Band, Special Interest, Udary grają "Is This It" The Strokes, Trupa Trupa, VLURE, Gaye Su Akyol, Belmondawg / Expo 2000, Wojtek Mazolewski YUGEN 2, NNAMDÏ, Ela Minus, Calibro 35, Confidence Man, Lancey Foux, Gurriers, Obongjayar, I. JORDAN, Ta Ukrainka, Yann, Mandy, Indiana, Big Joanie, underscores, Kokoroko, Rat Kru, Butch Kassidy, aljas, Haru Nemuri, Mind Enterprises, Soyuz, Daria ze ŚląskaNene Heroine, Węże, Izzy and the Black Trees, Sad Smiles, Son Rompe Pera, Furda, Biały Falochron, we watch clouds, Tropical Soldiers in Paradise, Hubert., mop, Ugory, Koń oraz Polski Piach.

Bilety dostępne na stronie festiwalu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Spiritualized | OFF Festival
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy