Jarocin Festiwal
Reklama

Jarocin Festiwal 2023: pierwszy dzień. Młodzi przejmują festiwal [RELACJA]

Kolejny dzień Jarocina (bo dla mnie Rytmy Młodych to pierwszy dzień, ludzie niech swoje myślą) i kolejne odkrycie. Znowu młodej kapeli, tym razem jeszcze młodszej niż Sad Smiles, bo śpiewaliśmy gitarzyście "Sto lat" na jedenaste urodziny.

Kolejny dzień Jarocina (bo dla mnie Rytmy Młodych to pierwszy dzień, ludzie niech swoje myślą) i kolejne odkrycie. Znowu młodej kapeli, tym razem jeszcze młodszej niż Sad Smiles, bo śpiewaliśmy gitarzyście "Sto lat" na jedenaste urodziny.
Jarocin Festiwal 2023: Lock Down na Małej Scenie /Natalia Nazar /INTERIA.PL

Dużą Scenę otworzyli The Bullseyes, którzy wygrali poprzednią edycję Jarocińskich Rytmów Młodych i... nie odebrali nagrody, bo zaraz po konkursowym występie pojechali na koncerty na Łotwę. Więcej wiary w siebie chłopaki! Oczywiście był tiktokowy viral, czyli "Piesek", ale ludzie - jaka to jest dobra rockowa kapela. Naprawdę, to nie są "chłopaki od 'Pieska'", to jest doskonały duet The Bullseyes. Po koncercie jeszcze trochę pogadaliśmy, a efekty będzie można zobaczyć już niedługo w naszym serwisie. Koniec reklamy.

Po nich Żurkowski, którego pierwszy raz na żywo słyszałam chyba rok temu na Męskim Graniu i od tej pory śledzę. Pod koniec 2022 roku wydał drugi album "KURZ", który na szczęście nie był obarczony syndromem drugiej płyty, zazwyczaj odstającej od debiutu. W naszym interiowym rankingu top płyt, "KURZ" dostał ode mnie ocenę 8/10, więc z czystym sumieniem mogę polecić. Jarociński konferansjer - Edgar Hein - wspomniał też o kawałku ze Swiernalisem. "Piwnica u Dowgierdów", sprawdźcie.

Reklama

Myslovitz z Mateuszem Parzymięso na wokalu zaserwował set złożony z piosenek z nowej płyty "Wszystkie narkotyki świata", połączonych ze znanymi i lubianymi. "Długość dźwięku samotności", "Peggy Brown" czy "Scenariusz dla moich sąsiadów" to są rzeczy, które nigdy się nie zestarzeją. Cały czas tak samo dobrze śpiewa się je, wracając w nocy do domu albo hotelu. Wiem, co mówię.

Następnie weterani Jarocina, czyli Ga-Ga/Zielone Żabki. Do legend już przeszła historia o tym, jak Żabki w 1988 roku wygrały Złotego Kameleona i rozbiły go na drobne kawałki, które w trakcie koncertu poleciały w stronę publiczności. "To dzięki wam jesteśmy tu i teraz... każdemu należy się więc kawałek nagrody!" - powiedział wtedy Smalec. Ze smaczków dla fanów - na gitarze zagrał Mister, czyli back to ’88 na pełnej. Dobrze wybrzmiał "Andrzej", z dodanym wersem po "Wszyscy równo maszerujemy i zgodnym chórem śpiewamy", że wolna Ukraina i rym do Putina. Był "Numerek w krzaczkach" i przypomnienie, że "okoliczności przyrody sprzyjają miłościom, ale uważajcie booo... Dzieci są złe". Byli "Faszyści" i w tym miejscu chciałabym odesłać wszystkich do sprawdzenia Reichela i kawałka "Jasiek malarz pokojowy". Co by ludzie nie mówili o punk rocku, to warto czasem posłuchać, że potrzebna jest rewolucja świadomości.

Okej, Ga-Ga/Zielone Żabki to dobry punk rock, ale co się potem zadziało na Małej Scenie! Zespół Lock Down, ze średnią wieku pewnie około 12 lat. Dopiero się podjarałam Sad Smiles, że tacy młodzi i tacy zdolni, i wtedy wszedł Lock Down i mówi: "Potrzymaj mi... coca-cole". Publiczność była podzielona na dwie grupy - jedna pogowała, a druga z niedowierzaniem kręciła głowami. Posłużę się ich własnymi cytatami: "We are the change" albo może "To jest mój głos, głos mojego pokolenia". Hardcore'owa sceno, drżyj! Przed nimi na Małej Scenie grał Stahoo, a po nich zobaczyliśmy Storo (wywiad też będzie, znajdziecie wiecie gdzie), Carnal i Masala Soundsystem.

Wracając po Lock Downie na Dużą Sceną i koncert Luxtorpedy, miało się wrażenie, że Litza i jego ekipa śpiewają jakieś ballady. A tak poważnie, to usłyszeliśmy set złożony z klasyków, jak "Autystyczny""Hymn", oraz kawałków z najnowszego albumu "Omega". Strachy na Lachy grały pierwszą płytę i dla mnie był to najlepszy prezent, bo dla mnie im starsze, tym lepsze. Mam do Strachów ambiwalentne podejście za pisanie dziwnych postów w stylu: "Nie trzeba było tu przyjeżdżać", ale muzykę lubię, więc miło było usłyszeć "Krew z szafy", "Raissę" czy "Kobiece".

Tomek Lipiński przypomniał m.in. kawałki Brygady Kryzys. Czy można znaleźć lepszą piosenkę na Jarocin niż "Fallen, fallen is Babylon"? Przed "Nie ma nic" wspomniał o Robercie Brylewskim, osobie ważnej tak dla Jarocina, jak i całej polskiej muzyki. Zresztą każdy, kto zajdzie w okolice Spichlerza Polskiego Rocka, zobaczy mural z wizerunkiem Brylewskiego i cytatem: "O jedno tylko was błagam. Nie odpowiadajcie nigdy agresją na agresję, ponieważ jest to takie samo zło, jak każde inne". "Te piosenki brzmią pusto bez Roberta, ale nigdy nie próbowałem postawić nikogo, kto imitowałby jego grę, bo to nie ma sensu" - stwierdził wokalista ze sceny.

Koncert nazywał się Tomek Lipiński i goście, więc jacyś goście musieli być. Pierwszym był Czesław Mozil, później PelsonVienio śpiewali, że nie wierzą politykom, a Muniek wszedł na piosenkę "Ty i tylko ty". Na koniec publiczność wspólnie z zespołem odśpiewał hymn, który został przypomniany w trakcie pandemii, czyli "Jeszcze będzie przepięknie".

Ostatni koncert tego dnia to T.Love, 41 lat temu debiutujący na jarocińskiej scenie jako T.Love Alternative. Bardzo lubię te stare rzeczy, ale "minister mówi, że laski to ch*je / a ja w zarazie cię kokietuję / chyba nie jestem idiotą rocka / ja preferuję wejście smoka"... Ech. Gdyby odjąć od tego koncertu wszystkie "Jea", "Czadu", "Dziękówa, jea", to może... Albo jednak nie, jednak zastosuję tutaj tę samą zasadę, co przy The Offspring z Mad Coola.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy