Wypadek Dody: Fani jej nie złapali?
Coraz więcej wiadomo na temat nieszczęśliwego upadku Doroty 'Dody' Rabczewskiej w trakcie w występu w Mszanie (woj. śląskie).
Przypomnijmy, że dramatyczne zdarzenie miało miejsce podczas niedzielnego (8 września) koncertu. O wypadku piosenkarki poinformowali przedstawiciele Dody na oficjalnym facebookowym profilu gwiazdy.
"Doda spadła ze sceny na plecy na ziemię, w wyniku czego straciła chwilowo przytomność. Nie wiemy, jakim cudem zagrała pozostałą część koncertu, prawdopodobnie adrenalina zrobiła swoje" - napisali.
Po koncercie wokalistka w usztywniającym kołnierzu została przewieziona do szpitala, gdzie przeszła m.in. tomografię i inne badania specjalistyczne.
Jak możemy przeczytać na profilu Dody, wokalistka ma podejrzenie uszkodzenia odcinka szyjnego kręgosłupa.
Choć przedstawiciele Dody poinformowali, że piosenkarka spadła ze sceny, to świadkowie zdarzenia inaczej opisali wypadek. Piosenkarka doznała urazu zeskakując ze sceny i licząc na to, że zostanie złapana przez wielbicieli.
"Na wybiegu sceny znajdował się pusty kwadrat, gdzie znajdowało się około 40 osób. Planowo w czasie jednego utworu artystka miała tam wpaść i zostać złapana przez fanów. Niestety nie do końca tak się stało i upadła plecami na ziemię" - relacjonuje rozmówca gazety "Dziennik Zachodni".
"W trakcie każdego z 20 koncertów z trasy Fly High Tour skok wykonywany przez artystkę w ramach scenariusza zawsze, dzięki fanom, był udany. Nie wiemy, co stało się tym razem, że skończył się tak tragicznie. Doda jednak nie ma tego za złe fanom i prosi, byście nie zadręczali się wyrzutami sumienia" - czytamy na stronie wokalistki.
Wokalistka po wstępnych badaniach w jednym ze śląskich szpitali została przetransportowana do Warszawy, gdzie poddana zostanie kolejnym badaniom, m.in. metodą rezonansu. Jak poinformowali przedstawiciele Dody, piosenkarka musi pozostać w szpitalu. Także na prośbę gwiazdy wyniki badań nie będą ujawnione.