Reklama

Testy uratowały jej życie

Powracająca do zdrowia Cheryl Cole podziękowała przyjacielowi Derekowi Hough, który nalegał na wykonanie kolejnych badań w szpitalu. Dzięki temu u piosenkarki szybko zdiagnozowano malarię, co uratowało jej życie.

Przypomnijmy, że 27-letnia Cheryl Cole zaraziła się malarią podczas pobytu w Tanzanii. W wyprawie do Afryki towarzyszył jej tancerz Derek Hough, o którym plotkarskie media piszą, że jest chłopakiem gwiazdy. To właśnie on nalegał w szpitalu, by Cheryl poddała się kolejnym testom.

"Derek uratował mi życie. Gdyby nie jego rozmowa z lekarzami, których przekonał do kolejnych badań, mogłabym umrzeć" - Cheryl Cole powiedziała jednej z przyjaciółek.

"Wydawało mi się, że mam ciężki przypadek grypy i wszyscy zgadzali się z taką diagnozą. Powiedziano mi, bym wracała do domu i trochę odpoczęła. Lekarze byli pewni, że to nic poważnego, a ja im uwierzyłam" - wspomina piosenkarka.

Jak wykryto chorobę gwiazdy? Cheryl Cole zemdlała w trakcie sesji fotograficznej. Po krótkim pobycie w szpitalu, wokalistka wróciła do domu. Jednak Derek Hough nalegał, by piosenkarka ponownie udała się do kliniki. Tam zrobiono piosenkarce badanie krwi, które wykazało, że Cheryl zaraziła się śmiertelną malarią.

Reklama

Jak twierdzi znajoma piosenkarki, Derek obwinia się o chorobę Cheryl.

"Był przerażony, gdy dowiedział się o malarii. Bał się, że Cheryl umrze. Tak się tym przejął, że nie spał i nie jadł. Teraz jest przy niej, bo chce mieć pewność, że Cheryl wyzdrowieje" - opowiada.

Zobacz teledyski Cheryl Cole na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Cheryl Cole | piosenkarki | życia | testy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy