Tak się robi telewizję. Kulisy programu TVP

Jak wygląda casting do nowego muzycznego show TVP? U nas przeczytacie o kulisach "Bitwy na głosy"!

Piotr Kupicha z jednym z uczestników "Bitwy na głosy"
Piotr Kupicha z jednym z uczestników "Bitwy na głosy"Agencja FORUM

Piotr Kupicha wybrał 16-osobową drużynę, z którą będzie reprezentował Katowice w programie "Bitwa na głosy". Casting trwał 11 godzin. Show zadebiutuje na antenie TVP 2 w marcu.

Stare samochody, jeden nawet z 1919 roku, mnóstwo amerykańskich tablic rejestracyjnych rozwieszonych na każdej ścianie, motocykle, logo Route 66 - w takiej scenografii, w katowickim lokalu Old Timers Garage (dawne kino Piast), uczestnicy "Bitwy na głosy" rywalizowali o względy Piotra Kupichy.

"Bitwa na głosy": Casting w Katowicach

W katowickim lokalu Old Timers Garage, na potrzeby programu "Bitwa na głosy" swój 16-osobowy zespół kompletował Piotr Kupicha.

Agencja FORUM
Agencja FORUM
Agencja FORUM
Agencja FORUM
Agencja FORUM
Agencja FORUM
Agencja FORUM
Agencja FORUM
Agencja FORUM

- Numer 232! - krzyczy członek ekipy. Numer 232 zrywa się z miejsca. Ostatnie całusy od najbliższych i młody wokalista rusza na pielgrzymkę do sławy: najpierw do stanowiska prawnika. Ten tłumaczy zawiłości umowy, którą trzeba podpisać, by wystąpić w show. Uczestnik deklaruje m.in. że będzie się stawiał na każdej próbie do programu.

Później wizyta u techników. Ci oplatają go kabelkiem i przypinają mikroport. Idziemy dalej. Na kanapę. Do numeru 232 dobiera się charakteryzatorka. Jej arsenał jest imponujący. Nie można się świecić.

Numer 232 udaje się po schodkach w górę, na kolejną kanapę. Jest tuż obok sali przesłuchań. Animator o ksywie "Żwirek" dba o dobry nastrój numeru 232. Instruuje go, jak ma się zachowywać za kotarą, że musi pamiętać, by stanąć na krzyżyku.

Uczestnika przejmuje Piotr Kupicha. Światła dają po oczach. Kamery krążą wokół pary. Wokalista Feel stara się odstresować uczestnika castingu luźną pogawędką. Z jedną dziewczyną (dziołchą!) wymienia uwagi po śląsku. "Ciulaj na scenę!" - zachęca. Z długowłosym rockmanem rozmawiają o samochodach.

Śpiewanie. Raz na scenie, raz pod sceną. Raz Piotr chce z pazurem, innym razem lirycznie. Pobawić się z mikrofonem. Nie bawić się z mikrofonem. Jedni słyszą, że się dostali. Inni muszą poczekać. Niektórych zjada trema, nie potrafią sobie przypomnieć piosenek, które mogliby zaśpiewać... Inni z kolei jakby się na scenie urodzili.

Kamery stop. Dziękujemy bardzo. Numer 232 może udać się za kulisy. Tam od razu łapie go "Żwirek". Za chwilę będą wywiady. Pokaż im, jak się cieszysz. Opowiedz, jak Piotr pocałował cię w rękę.

Numer 232 ma już z głowy, ale przy barze tłoczy się kilkadziesiąt innych zestresowanych kandydatów do wokalnej reprezentacji Katowic.

Przyszła siostra Candy Girl, Monika. Blondynka, ma takie same dołeczki, kiedy się uśmiecha. Jest bluesman Kajetan, który niejedno już przeżył, wypił i zaśpiewał. Marcin, nauczyciel wychowania fizycznego, wydaje się najbardziej poważny. 17-letnia Sara rozgrzewa ćwiczony profesjonalnie wokal. Ma talent. Jest trochę przestraszona. Obok stoją i wspierają tata z chłopakiem.

19-letnia Lucyna przykuwa uwagę z powodu brzuszka. Jest w trzecim miesiącu ciąży. Stres nie jest zalecany, więc postanawia się nie stresować.

Wyróżnia się Michał w wiśniowej marynarce i z mandoliną w ręku. Na scenie zaśpiewał "Jozina z Bazin" i Franka Sinatrę. Człowiek z innej bajki. Nie do przegadania. Na scenie upierał się, żeby zagrać na fortepianie. "Nasze kamery tego nie chwycą, tam nie ma oświetlenia" - strofowała go ekipa.

Zadziorna Bogna, zawodowa kelnerka, jest duszą towarzystwa. Zagaduje, opowiada. "Nagły przypływ zajebistości" - śmiał się z nadto dziarskich uczestników Piotr Kupicha.

Odrobinę prowokacyjnie pytam ich o parcie na szkło. Jedni się migają, inni przyznają, że jest trochę potrzebne, by się wybić.

Puszysta, czarnowłosa Martyna przyniosła dla gwiazdora tort w kształcie kobiecych krągłości. Ekipa odłożyła go na później. Najpierw trzeba zjeść pizzę. Dostawca wychyla się znad stosu pudełek, nieco zdezorientowany szukając adresata zamówienia. "To wszystko dla mnie" - woła go rozbawiony Kupicha.

O godz. 21 można rozejść się do domów. Finałowa szesnastka nagrała wspólny utwór, nakręcono dubel i dubel dubla, niewykluczone, że również dubel dubla dubla. Ogromne zmęczenie, ale tak się przecież robi telewizję.

Michał Michalak, Katowice

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas