Sławna siostra nie zaszkodzi

W Polsce ukazuje się w ten weekend debiutancka płyta grupy Metro Station, którą być może kojarzycie dzięki piosenkarce i aktorce Miley Cyrus.

Metro Station (Blake Healy drugi z lewej, brat Miley Cyrus pierwszy z prawej) fot. Bryan Bedder
Metro Station (Blake Healy drugi z lewej, brat Miley Cyrus pierwszy z prawej) fot. Bryan BedderGetty Images/Flash Press Media

16-letnia gwiazdka jest bowiem sławną siostrą 20-letniego Trace'a Cyrusa, gitarzysty zespołu Metro Station. To dzięki Miley muzyk poznał perkusistę Masona Musso:

- Trace i Musso poznali się na planie zdjęciowym do "Hannah Montana". Chłopaków przedstawili sobie rodzice, bo wiedzieli, że obaj bardzo interesują się muzyką. Zaczęli razem komponować i napisali kilka piosenek - opowiada portalowi INTERIA.PL grający w Metro Station na instrumentach klawiszowych Blake Healy.

Ironiczny początek

Zespół w wywiadach podkreśla, że chce być postrzegany jako przedstawiciel muzyki alternatywnej. Nie trudno zauważyć, że takie deklaracje gryzą się z faktem, iż Metro Station miał swój początek na planie komercyjnej i skierowanej do najmłodszych produkcji Disney'a.

- W pewnym sensie to rzeczywiście ironiczne. Ale z drugiej strony Trace i Mason są bardzo dumni ze swojego rodzeństwa i ich udziału w "Hannah Montana". Chcemy jednak robić swoje i nie mamy nic wspólnego z Disney'em i "Hannah Montana". Naprawdę. Poza tym, że zagraliśmy kilka koncertów z Miley Cyrus. W pewnym sensie to interesujące, że grupa powstała właśnie w ten sposób i że zmierza teraz w kompletnie innym kierunku. Popatrzcie jak się ubieramy i jaką muzykę gramy. Wykonawcy związani z Disney'em nie mają takiej wolności, którą my posiadamy. Gramy taką muzykę, jaką chcemy - przekonywał nas Blake.

Internet i modne lata 80.

Obsługujący syntezatory muzyk znalazł się w Metro Station dzięki internetowi, który również wymiernie przysłużył się grupie.

- Trace skontaktował się ze mną poprzez My Space i zapytał, czy nie chciałbym zagrać na klawiszach w ich zespole. Stworzone przez nas piosenki umieszczaliśmy na naszym profilu, a one zdobyły sporą popularność wśród dzieciaków. Zaczęliśmy też grać koncerty, ale z automatem perkusyjnym. Dlatego zdecydowaliśmy się poszukać perkusisty. Wreszcie za pośrednictwem naszych znajomych poznaliśmy Anthony'ego. Tak to wyglądało - podsumował Healy.

Dokładnie wyglądało to tak, że grupa trafiła na szczyt listy najpopularniejszych niezakontraktowanych zespołów w internecie. A to najkrótsza droga do podpisania umowy z koncernem wydawniczym. Debiutancki album zatytułowany "Metro Station" ukazał się w Ameryce pod koniec 2007 roku i przeszedł bez echa. O grupie zrobiło się głośno dopiero w połowie 2008 roku za sprawą przebojowego singla "Shake It". Piosenka trafiła na zestawienia najpopularniejszych utworów elektronicznych i popowych magazynu "Billboard", a Metro Station zaczęli koncertować u boku pop-punkowych Panic At The Disco czy Good Charlotte. Jak zatem zakwalifikować brzmienie zespołu?

- Zwykle określamy nasz styl jako synth pop albo taneczny elektroniczny rock. Dla każdego coś dobrego - śmieje się klawiszowiec grupy.

Synth pop to pojęcie ostatnio znów modne i mocno kojarzone z wciąż przeżywającymi renesans brzmieniami sprzed ponad dwóch dekad:

Getty Images/Flash Press Media

- Z racji tego, że gram na syntezatorach, uwielbiam wszystko co jest związane z mocno eksponowanym brzmieniem klawiszy. A lata 80. to był zabawny okres w muzyce. Ludzie robili muzykę pop i świetnie się przy tym bawili. I to jest właśnie to, co my chcemy robić.

Alternatywa obok pudel metalu

O ile Blake wymieni wśród ulubionych wykonawców ikonę muzyki alternatywnej lat 80. New Order, to już gitarzysta Metro Station jest zapatrzony w inna ikonę z tamtej dekady - symbol pudel-metalu, zespół Poison:

- Każdy z nas słucha różnego rodzaju muzyki. Ale Trace lubi też inne rzeczy, nie tylko Poison- broni kolegi. - Ostatnio jest zasłuchany w Lil Wayne'a. Mason natomiast to wielki fan The Cure, a ja poza New Order uwielbiam również Depeche Mode. Jak widać, inspirację czerpiemy z różnych gatunków muzycznych. Mamy to szczęście, że mimo różnic jesteśmy w stanie razem tworzyć muzykę. Muzykę, którą lubimy.

Bez reality show ani rusz

Metro Station, jak to przystało na młodzieżową gwiazdę XXI wieku, nie zamierzają koncentrować się wyłącznie na muzyce. Grupa chce nakręcić reality show ze swoim udziałem:

- Mamy zatrudnionego faceta, który pisze nam scenariusz, bo ten program nie będzie w 100 % "reality". Chcielibyśmy zrobić coś w stylu filmów The Beatles "Help" czy "Noc po ciężkim dniu". Grać siebie, ale trochę też udawać. Na razie wszystko jest na etapie planowania, ale mamy na głowie tyle zajęć, że nie potrafię powiedzieć kiedy zaczniemy kręcić - powiedział klawiszowiec Metro Station.

Artur Wróblewski