Reklama

Policja i lekarze u Violetty Villas

W zeszłym tygodniu do drzwi wokalistki zapukały policja, straż miejska i pogotowie lekarskie. A to za sprawą wójta Lewina Kłodzkiego.

Dlaczego wójt Bolesław Kędzierewicz zdecydował się na tak drastyczny krok? Doszły do niego utrzymane w sensacyjnym tonie plotki, że Villas jest w złym stanie, że opiekunka więzi ją w domu? Wezwał więc straż miejską, policję i pogotowie - relacjonuje "Fakt".

"On myślał, że Violetta jest przeze mnie przetrzymywana w domu i że potrzebna jest jej pomoc" - mówi "Faktowi" oburzona Elżbieta Budzyńska, opiekunka i powiernica gwiazdy.

Wystraszonej takim najściem Villas momentalnie wróciły wspomnienia sprzed prawie dwóch lat, gdy nawiedził ją cały sztab "niosących jej pomoc" ludzi i siłą wpakował do szpitala psychiatrycznego. Finał najścia sprzed kilku dni był na szczęście inny. Gdy lekarze i policja weszli do domu gwiazdy, zrobili się czerwoni ze wstydu. Okazało się, że Violetta jest cała i zdrowa i żadna pomoc nie jest jej potrzebna - informuje bulwarówka.

Reklama

"Potwierdzam, że była taka interwencja. Policjanci przyjechali do mieszkanki gminy, jednak nic nie wskazywało na to, żeby coś się tam złego działo" - mówi "Faktowi" Wioletta Martuszewska z komendy policji w Kłodzku.

We wtorek, 10 czerwca, Violetta Villas skończy 70 lat. Z tej okazji chciała zrobić wielkie przyjęcie, na które już szykowała zaproszenia dla najbliższej rodziny. Niestety, po tym, co się wydarzyło w środę, straciła na to ochotę. Zamiast świętować, wystraszona ukrywa się w domu - informuje "Fakt".

Fakt
Dowiedz się więcej na temat: pogotowie | straż | Violetta Villas | policja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy