Po wypadku bała się paraliżu
Wokalistka Pink była przerażona po wypadku, do którego doszło na koncercie gwiazdy w Norymberdze w lipcu tego roku. Piosenkarka obawiała się, że będzie sparaliżowana do końca życia.
Przypomnijmy, że Pink musiała przerwać koncert w Niemczech po tym, jak uderzyła w metalowe barierki. Stało się to w wyniku awarii uprzęży, która w trakcie występu unosiła wokalistkę w powietrzu.
Natychmiast po wypadku amerykańska gwiazda została zabrana do szpitala, gdzie przeżywała trudne chwile. Jak zdradziła Pink, obawiała się trwałego paraliżu, ponieważ nie miała czucia w nogach.
"W sumie to trudno mi mówić o bólu, bo jestem żoną motocrossowca Careya Harta. On dosłownie zarabia rozbijając się na motorze" - stwierdziła Pink w rozmowie z agencją Associated Press.
"Byłam cała w bólu i obawiałam się, że złamałam kręgosłup i będę sparaliżowana do końca życia. Nie czułam swoich nóg. Do tego byłam bardzo zawstydzona, bo przecież patrzyła na mnie pełna sala fanów" - wspomina gwiazda.
Wypadek i strach o zdrowie nie przeszkodził jednak Pink w ponownym wyjściu na scenę.
"Miałam koncert już następnego wieczoru i nie pomyślałam nawet o jego odwołaniu. Z prostej przyczyny - ja nie odwołuję koncertów" - zaznaczyła piosenkarka.
Zobacz wypadek Pink podczas koncertu w Norymberdze:
Przypomnijmy, że obecnie Pink spodziewa się dziecka. Gwiazda oficjalnie ujawniła informację o ciąży w zeszłym tygodniu.