Mandaryna może spać spokojnie?

Nasza czwartkowa informacja o planowanych regulacjach prawnych dotyczących playbacku była jedynie wytworem naszej primaaprilisowej kreatywności. Problem oszukiwania widzów przez "artystów" żartem jednak nie jest.

Mandaryna raz zdecydowała się nie śpiewać z playbacku. Skończyło się bardzo, bardzo źle...
Mandaryna raz zdecydowała się nie śpiewać z playbacku. Skończyło się bardzo, bardzo źle...AKPA

Pomysł wprowadzenia przepisów chroniących widza przed playbackowymi oszustwami przypadł wam do gustu. Dlatego też postulaty zawarte w naszym tekście postanowiliśmy przesłać do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Gdy tylko otrzymamy stanowisko urzędników ministerstwa lub samego ministra, nie omieszkamy was o tym poinformować.

Oto niektóre z reakcji naszych czytelników na czwartkowy tekst:

"To by była rewelacja, mam nadzieję, że to nie prima aprilis. W naszym kraju mądre rzeczy opowiada się tylko w prima aprilis, a na co dzień to jak zwykle" - zauważa gorzko Kola.

"I bardzo dobrze! Płacę słono za koncert, który jest wielkim oszustwem, bo idę posłuchać na żywo artysty, a nie taśmy, której sobie mogę posłuchać w domu. Precz z oszukiwaniem!" - apeluje Werty.

"Mam nadzieję, że to nie żart. Fajnie byłoby wyeliminować niedojdy, co śpiewać nie potrafią" - napisał Wiem lepiej.

"Jak się płaci za bilet, to oczekujemy, że ktoś wsadzi trochę emocji, trudu i energii w swój występ, a nie puści wszystko z taśmy, wtedy widać, że nie robi się tego tylko dla pieniędzy, ale dla fanów, którzy przyszli na koncert. Słucham takich wykonawców, że nie byłoby mowy, żeby ich muzyka szła z playbacku, ale jak ktoś się wybiera na Mandarynę, to niczego twórczego niech się nie spodziewa" - przestrzega Izabela.

"Śmierć playbackowcom" - puentuje radykalny Sklejku.

Tak to się robi za granicą odc. 2:

Nieudolny playback Mariah Carey:

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas