Maja Sablewska: Jestem pewna, że mi się uda
Zobacz zapis naszej rozmowy z Mają Sablewską, menedżerką i jurorką "X Factor".
Czy w "X Factor" uda się wylansować wokalistów, którzy nie będą sezonowymi gwiazdkami?
Maja Sablewska: - Jestem pewna, że tak będzie i od tego też ja tam jestem, żeby tym ludziom pomagać. Ja niekoniecznie będę się wszystkimi zajmowała później, ale będę próbowała jakoś ułożyć ich drogę, by ten sukces nie zakończył się na pierwszej edycji programu. Nie bez przyczyny twórcą "X Factor" jest Simon Cowell - on wie, jak wyłonić z tego programu gwiazdy, które nie będą sezonowe. Myślę, że dokładnie tak samo będzie w Polsce. Nie wiem, ile będzie to osób, ale jedna na pewno.
A czy będzie pani chciała, śladami Simona Cowella, zawczasu podpisywać umowy z co ciekawszymi uczestnikami?
Maja Sablewska: - Ja już to robię. Simon działa jednak na zupełnie inną skalę. Jeśli o mnie chodzi, to nie mogłam przeoczyć jednego talentu i podpisałam Jacka Czerwińskiego; to uczestnik, który odpadł na etapie castingów. Niestety znalazł się w tej grupie, w której było najwięcej ogromnie zdolnych uczestników. Jacek już teraz nagrywa swoją piosenkę, będzie też przygotowywał debiutancką płytę ze swoim projektem zespołowym. Być może, jeżeli starczy mi czasu, będzie więcej tych osób, na razie jest jedna.
Wiele było tych uczestników, którzy przedstawiani byli na castingach jako bohaterowie programu, a potem okazało się, że nie znaleźli się w piętnastce, a później dziewiątce, szczęśliwców.
Maja Sablewska: - Pocieszający jest fakt, że szykuje się druga edycja "X Factor" i na pewno przyjdą tam ludzie, którzy na tym etapie odpadli.
- Będę też namawiała te osoby, żeby startowały ponownie, będę starała się ukierunkować je tak, żeby mogły zajść dalej, żeby byli bardziej odważni, wybrali może inny repertuar, zadbali o swój wizerunek...
A pani planuje wziąć udział w tej drugiej edycji? Czy są już takie rozmowy prowadzone?
Maja Sablewska: - Ciężko w tym momencie cokolwiek powiedzieć. Na pewno planuję robić kreatywny menedżment dla młodych talentów i to jest mój cel. Dlatego poszłam do tego programu. Widzę w tym sposób na przyciągnięcie młodych, zdolnych ludzi i publiczności, która będzie miała swoich nowych idoli.
- Chciałabym, żeby każda rzecz, którą powiem w tym programie, niosła ze sobą jakąś wartość. Jeżeli mówię o stylizacji, to nie dlatego, że nie znam się na niczym innym, tylko dlatego, że każdy sposób wyrażania gustu znamionuje osobowość i oryginalność danej osoby.
Dostała pani pod opiekę zespoły wokalne. To chyba najtrudniejsza do prowadzenia grupa...
Maja Sablewska: - Czemu pan tak uważa?
Wystarczy popatrzeć na odcinki castingowe. Zespoły wokalne nigdy nie były głównymi bohaterami tych odcinków, one tam były na drugim, a nawet na trzecim planie.
Maja Sablewska: - Powiem bardzo szczerze: nie spodziewałam się, że dostanę grupy wokalne, nie spodziewałam się, że reżyser i producent tego programu dadzą mi najtrudniejszą ekipę. Ja dopiero zaczynam, jestem naturszczykiem. Ale lubię wyzwania.
- Polska nie jest przygotowana, żeby słuchać zespołów wokalnych (nie mówię o zespołach instrumentalno-wokalnych). Jesteśmy przyzwyczajeni, że na scenę wychodzi jednostka, która ładnie śpiewa i wzrusza. Chciałabym zachęcić grupy wokalne w Polsce, aby nie bały się przyjść na kolejne castingi. Na tym etapie pokażę, co można zrobić z ludzi, którzy mają talent i chęci do pracy. To jest dla mnie ogromne wyzwanie. Będę starała się udowodnić, że dobry menedżer to podpora dla artysty, a nie przeszkoda czy asystent do odbierania telefonów.
Czuje się pani już zaaklimatyzowana w "X Factor"?
Maja Sablewska: - Na tym etapie tak. Nie ukrywam, że początki były trudne. Może bez przesady z tym, co pisały portale: nie trzęsły mi się ręce, nie mam problemów z naturalnością wypowiedzi czy ze składnią. Naprawdę jest wiele osób, które gorzej sobie radzą, mimo że dłużej obcują z telewizją.
- Było mi ciężko przede wszystkim dlatego, że zawodowo zawaliło mi się kilka sytuacji. Natomiast nie żałuję decyzji o udziale w programie, gdybym mogła się cofnąć w czasie, podjęłabym ją jeszcze raz, i to zdecydowanie szybciej. Wiem, że to jest wyzwanie, które da fajne efekty w przyszłości. Mogę panu szczerze powiedzieć, że za parę miesięcy będą mogła prowadzić kilku sprawnie funkcjonujących artystów. Dopóki jednak nie będą mieli nagranych singli, nie będę ich promowała.
- Na pewno będę stawiała na pracowitość, bo wbrew pozorom artyści są często leniami śmierdzącymi i trzeba wyciągnąć z nich ten kult pracy, dyscyplinę. Jeżeli artysta poczuje splendor, adrenalinę i pieniądze, to musi pamiętać, że jego zadaniem jest wejść do studia i nagrywać płyty. Muzyka jest kluczem, reszta tworzy kropkę nad i. Dlatego Jacek Czerwiński od tygodnia siedzi w studiu i nagrywa piosenkę.
A propos trudnych początków w programie - czy zabolały panią audycje Michała Figurskiego i Kuby Wojewódzkiego?
Maja Sablewska: - Nie. To jest jego sposób, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Czy to jest taka wyreżyserowana gra? Bo siłą rzeczy widujecie się później na nagraniach...
Maja Sablewska: - My się dzisiaj widzieliśmy i nie mam z tym problemu, żeby na niego patrzeć. Jedyny problem był taki, że musiałam zweryfikować pewne rzeczy odnośnie znajomości z Kubą i tyle.
- Kuba jest weteranem w tej branży. On ma 50 lat, ja mam 30, mam jeszcze trochę czasu, żeby się w podobny sposób - luźno, swobodnie - zachowywać. Póki co muszę prowadzić "biuro odzierania ze złudzeń", żeby być sprawiedliwą w stosunku do siebie i uczestników. Bardzo łatwo jest powiedzieć "kochany, nie mam tylko jednej płyty i to jest twoja płyta" i robić rzeczy fajne pod kątem show. Trudniej jest powiedzieć komuś szczerze i uczciwie, że nie potrafi śpiewać.
- Czy Kuba ma to wyreżyserowane czy nie - tego nie chcę oceniać. Ja go bardzo szanuję.
Skąd się bierze ta krytyka pani obecności w "X Factor"?
Maja Sablewska: - A jak pan myśli?
Wydaje mi się, że to dość powszechne zjawisko w polskiej sieci, szczególnie w odniesieniu do postaci telewizyjnych, ale w pani przypadku to zjawisko jest bardzo nasilone - czy pani też tak to odbiera?
Maja Sablewska: - Po raz pierwszy osoba, która tworzyła tzw. backstage, wchodzi na piedestał. Jedni nazywają to bycie celebrytą, ja nazywam to wypłynięciem na szerokie wody. Wpadłam do bardzo głębokiej wody, w której pływa mnóstwo piranii, a ja muszę między tymi żarłocznymi rybami pływać.
- Taka jest specyfika, ma pan rację, ale warto zwrócić uwagę, że menedżer po raz pierwszy występuje w przedsięwzięciu, które do tej pory kojarzyło się z aktorem, dziennikarzem, prezenterem, z osobą, która była za pan brat z kamerą.
- Pojawia się kontrowersja: czy ja na pewno pozostanę profesjonalistą, czy może będę chciała poczuć splendor. Rozczaruję krytyków - ja naprawdę dalej chcę tworzyć doskonały menedżment dla zdolnych artystów i jestem pewna, że mi się to uda.
- Ważne jest jednak, żeby tą pisaniną nie krzywdzić osób, które tworzą coś dobrego. Będę walczyć o to, by nikt nikogo nie krzywdził. Jeżeli jest artykuł o moim artyście, to będę się starała, żeby nikt nie dostawał minusa za to, że jest moim podopiecznym.
- Jeżeli chodzi o mnie, to biorę dużo na siebie i jestem do takich rzeczy przyzwyczajona. Jeżeli krytykują mnie koledzy, to mnie to bardziej śmieszy niż denerwuje.