"Koreańska fala" zalała świat

Nieujarzmiona i niespodziewana popularność "Gangnam Style", południowokoreańskiego wokalisty Psy, uzmysławia nam, Europejczykom, że gdzieś tam daleko istnieją gwiazdy pop, o których nie śniło się nawet filozofom. Dzięki internetowi dziś są w naszych domach.

Psy i sasaeng fans: Uważaj, są za tobą! fot. Mike Coppola
Psy i sasaeng fans: Uważaj, są za tobą! fot. Mike CoppolaGetty Images/Flash Press Media

Wciąż oczekując na buńczucznie zapowiadany i liczony w milionowych nakładach płyt wybuch popularności naszego disco polo na Dalekim Wschodzie nie możemy nie zauważyć coraz mocniejszej ekspansji dosyć egzotycznego - przynajmniej w naszym starokontynentalnym mniemaniu - stylu, jakim jest k-pop. K-pop czyli koreański pop, to część większego zjawiska ekonomiczno-kulturalnego, jakim jest "koreańska fala", zalewająca świat produkcją kolorowej i plastikowej - to wcale nie przytyk - popkultury pod postacią m.in. filmów animowanych czy gier wideo.

Początkowo "korean wave" dosięgnęła Chiny, Japonię, Tajwan, Wietnam, Hong Kong, Filipiny i Singapur. Dziś śmiało można stwierdzić, że zalała cały świat. A jej koniem pociągowym i okrętem flagowym jest właśnie k-pop.

Za początek k-popu przyjmuje się pierwszą połowę lat 90., kiedy to idolem rzeszy koreańskich nastolatków stał się 20-letni wówczas wokalista Seo Taiji. Występujący z tancerzami pod mało wyszukanym szyldem Seo Taiji & The Boys artysta osiągnął niespodziewany dla siebie sukces. Wydany w 1992 roku nowatorski dla koreańskiej sceny popowej singel "Nan Arayo" zdobył niesamowitą popularność, przebywając na szczycie listy przebojów przez 17 tygodni z rzędu!

Do dziś ten rekord nie został pobity, a 40-letni obecnie Seo Taiji określany jest nie inaczej, jak słowami: "prezydent koreańskiej kultury". Ogłoszony w 1996 roku koniec Seo Taiji & The Boys był szokiem dla milionów fanów, zwłaszcza że grupa była wówczas u szczytu.

Szukający normalnego (o zapalczywości fanów k-popu za moment) życia lider zespołu wyprowadził się do Stanów Zjednoczonych, gdzie mógł prowadzić wymarzone anonimowe życie. W sensie: pójść do sklepu po warzywa bez obawy, że zostanie stratowany przez stado nastoletnich wielbicieli w stanie nieopanowanej histerii.

Zobacz pierwszy przebój k-popu "Nan Arayo" Seo Taiji & The Boys:

Seo Taiji dał podwaliny pod cały gatunek, który dziś obejmuje głównie muzykę taneczną garściami czerpiącą ze współczesnej kultury koreańskiej i zachodniej, wykonywaną przez gwiazdy wykreowane pod młodych fanów. Czyli w sumie nic nowego, show-biznes przecież działa tak od dawien dawna. Z tym zastrzeżeniem, że przerysowani w swym image'u wykonawcy k-pop odzwierciedlają w realu bohaterów filmów anime.

Na przykład raper G-Dragon z grupy BIGBANG występuje z fryzurą, która zawstydziłaby Lady Gagę i Katy Perry razem wzięte. I choć hip hop coraz mocniej się wydelikaca, przestając być samczym stylem, to jednak G-Dragon to zupełnie inna liga niż nawet otwarci na niekonwencjonalne dla klasycznego hip hopu modowe rozwiązania Kanye West czy Lil Wayne.

Ważnym, a właściwie integralnym elementem k-popu jest taniec. Wspomniany wyżej pionier gatunku Seo Taiji występował z grupa taneczną The Boys - swoją drogą każdy ma takich Boysów, na jakich zasłużył. Dziś występy k-popowych gwiazd to wymagające wręcz logistycznego przygotowania szlaków przemieszczania się wykonawców po scenie przedstawienia, w których - to kolejna cecha stylu - występują głównie młode i bardzo urodziwe wokalistki i wokaliści. Każdy z nich ma być wzorcem koreańskiego piękna ustalonego w kreskówkach anime.

Żywcem z anime wyjęci BIGBANG w "Fantastic Baby":

Nic zatem dziwnego, że k-popowe gwiazdy tak mocno działają na wyobraźnię i stają się "k-popowymi idolami". A instytucja k-pop idola to bardzo poważna sprawa. Serio. Wikipedia wymienia nawet elementy typowego koreańskiego gwiazdora: chorobliwe wręcz dążenie do perfekcji, lata morderczych treningów, ambiwalentny image, wreszcie imponujący stan konta zasilanego przez tantiemy za m.in. emisję teledysków. Najcięższym brzemieniem są jednak wielbiciele określani jako "sasaeng fan" (w slangu "sa" oznacza "śmierć", a "saeng" słowo "życie").

Krótka charakterystyka typowego sasaeng fan za Yahoo.com: to dziewczyna w wieku 13-22 lat, której życiowym celem jest bycie zauważonym przez idola. Sasaeng fan imają się wszelkich metod, także tych nie do końca zgodnych z prawem, by dotrzeć do pilnie strzeżonych gwiazd i zostać zauważonym. Najprostszą metodą jest stalking. Niektórzy k-popowi idole zmagają się nawet z setką fanów nieustannie śledzących ich kroki.

Dochodzi do tak absurdalnych sytuacji, jak montowanie na samochodach gwiazd nadajników GPS czy instalowanie kamer w pobliżu ich domów. W Korei istnieją nawet firmy przewozowe specjalizujące się w... ściganiu k-popowych idoli (tzw. sasaeng taxi)! A na koncertach gwiazd k-popu dochodzi do scen, przy których słynne omdlenia na koncertach The Beatles wzbudzają uśmiech politowania.

Fani koreańskich gwiazd potrafią wydać miesięcznie na "kibicowanie" swojemu idolowi nawet po 1000 dolarów. Skąd zdobywają pieniądze? Niestety, nierzadko zdarzają się wypadki prostytuowania się młodych dziewczyn, które są w stanie zrobić wszystko, by móc zapłacić za sasaeng taxi i zobaczyć swojego idola z bliska.

Lolitki z Wonder Girls:

Chorobliwe wręcz oddanie sasaeng fanów ma również wymierny wpływ na popularność idoli k-popu poza granicami Korei. O ile na początku XXI wieku o koreańskim popie można było mówić jak o egzotycznej ciekawostce, to już rozwój portali społecznościowych otworzył granice przed zalewem "koreańskiej fali". Trend podłapał m.in. You Tube, który stworzył specjalny kanał dla wielbicieli k-popu. Efekt? W 2011 roku koreańskie klipy zostały odtworzone w sumie ponad 2,5 miliarda razy! To ponad trzy razy więcej niż w 2010 roku (około 800 milionów odtworzeń).

Można przyjąć, że w tym roku ten wynik zostanie poprawiony, biorąc pod uwagę nieprawdopodobną popularność klipu "Gangnam Style" Psy (już około 200 milionów odtworzeń). K-pop dotarł nawet do... Korei Północnej. Tamtejszy reżim, zalewany przemytem płyt z Południa, postanowił przeciwstawić się imperializmowi sąsiadki i wykreował własny k-popowy girlsband o nazwie Goddesses ("Boginie").

Najstarsza wokalistka z Girls' Generation ma 23 lata:


Liczby liczbami, ale bardziej do wyobraźni przemawiają takie obrazki, jak na przykład lista 30 najseksowniejszych osób na świecie według jednego z peruwiańskich magazynów. W zestawieniu znaleźli się wszyscy członkowie zespołu Super Junior. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zespół liczył sobie wówczas... dwunastu członków (obecnie "tylko" dziesięciu).

K-popowe gwiazdy podbijają również Rekordy Guinnessa na najliczniejsze fan-kluby, są też wśród najczęściej fotografowanych celebrytów. Na przykład członkowie boysbandu TVXQ (od Tong Vfang Xien Qi, czyli Wschodzący Bogowie Wschodu) od początku swojej kariery w 2009 roku byli fotografowani na potrzeby mediów ponad 500 milionów razy!

Super Junior, czyli im więcej, tym lepiej:

Liczba wykonanych fotografii nie powinna tak bardzo dziwić, jeżeli przytoczymy jeszcze jedną ważną dla k-popu informację. Mianowicie gwiazdy gatunku nie ograniczają się w swojej działalności jedynie do muzyki. Członkowie grup występują w filmach i mają własne programy telewizyjne, próbując zdobyć kolejne grupy fanów. Wreszcie koreańskie zespoły potrafią rozrastać się do niesamowitych rozmiarów i liczyć po kilkadziesiąt osób. Przypomina to pączkowanie, ale dzięki temu grupy mogą występować w kilku miejscach na raz, by zaspokoić ogromne zapotrzebowanie rynku.

O tym, że k-pop dotarł do Polski, mogliśmy się przekonać w zeszłym roku, kiedy to w Warszawie otwarto wystawę prezentująca największe gwiazdy gatunku. A już 29 września pod katowickim Spodkiem ma dojść do flash mobu polegającego na odtańczeniu przeboju "Gangnam Style". Organizatorzy liczą na to, że na "niewidzialnym koniu" - tak obrazowo wygląda taniec do przeboju Psy - pogalopuje kilkaset osób.

Jak widać, k-pop to na serio poważna sprawa, a armia wyznawców gatunku rośnie w niepowstrzymanym tempie.

"Gangnam Style" Psy zna już cały świat:

Artur Wróblewski