Kochała tylko psy i Boga. Mąż nigdy jej tego nie wybaczył
"Tę burzę włosów każdy zna" - pisał Stanisław Staszewski. Co prawda nie o Violettcie Villas, ale i jej fryzurę zna każdy. Gdy tańczyła, śpiewając "Oczy czarne" w filmie "Dzięcioł" zdawać by się mogło, że wszyscy mężczyźni padną jej do stóp jak Wiesław Gołas w tej scenie. Niestety życie rzetelnie wywiązuje się obowiązku pisania różnych scenariuszy i tym razem dowiodło, że nawet ślub z milionerem z USA może nie być wygraną na loterii.
Violetta Villas, choć dysponowała prawie pięciooktawową skalą głosu i swego czasu była pierwszym głosem Polski, to jej życie prywatne nie było usłane różami.
Zdobywała szturmem serca publiczności na całym świecie, ale nie miała szczęścia w miłości. Relacje z mężczyznami, które nawiązywała, często kończyły się rozczarowaniem. Tak było właśnie z Tedem Kowalczykiem, biznesmenem polskiego pochodzenia, którego poślubiła w 1988 roku.
Przypadkowe spotkanie, które odmieniło życie. Niestety nie na lepsze
W 1987 roku, podczas tournée z warszawskim Teatrem Syrena w Stanach Zjednoczonych, Villas poznała Tadeusza. Miała wówczas 49 lat i, choć była znaną i cenioną gwiazdą estrady, straciła dawno nadzieję na prawdziwą miłość. Kowalczyk, zafascynowany diwą, szybko zdobył jej serce. Jak wspominał później syn Villas, Krzysztof Gospodarek, Kowalczyk zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen, obdarzając Violettę bukietami róż i obiecując życie pełne miłości.
"Codziennie dawał mi czerwone róże, przysyłał śniadanie do apartamentu, zapewniał o miłości, na kolanach błagał, żebym za niego wyszła. Zakochałam się..." - wspominała po latach.
Skuszona wizją stabilnego życia u boku zamożnego mężczyzny, postanowiła rzucić wszystko i wyjechała do Chicago, aby rozpocząć nowy rozdział.
Ślub Violetty Villas i Teda Kowalczyka był wydarzeniem szytym na miarę światowej celebrytki. Weselne uroczystości trwały aż pięć dni i kosztowały zawrotną sumę 300 tysięcy dolarów. Villas czuła się jak księżniczka. U boku Teda była szczęśliwa, kochana i spełniona. Niestety, ich relacja, która zapowiadała się jak sen na jawie, szybko zmieniła się w pełen konfliktów koszmar.
Do szaleństwa zazdrosny
"Był do szaleństwa zazdrosny, śledził mnie, musiałam znajdować się zawsze najdalej metr od niego" - gorzko wyznała Villas po latach.
Modliła się o jakąś zmianę, spędzając na długie godziny w religijnej zadumie.
Tymczasem Kowalczyk, nie mogąc zaakceptować dystansu emocjonalnego żony, często wspominał, że jej modlitwy i relacja z Bogiem były dla niej ważniejsze niż małżeńskie powinności.
"Bardzo ją kochałem, ale nie mogłem znieść, że mnie odpycha, że nigdy nie ma ochoty na bliskość" - mówił w jednym z wielu wywiadów, których chętnie udzielał po rozwodzie. Zawsze ich głównym tematem była Violetta, i zawsze starał się postawić ją w jak najgorszym świetle.
Mąż albo Bóg - wybieraj
Kłótnie w ich małżeństwie były częste, a jednym z głównych tematów konfliktów stały się modlitwy Villas oraz jej miłość do zwierząt. W końcu Villas podjęła decyzję o rozwodzie i wróciła do Polski.
Diva deklarowała, że po rozstaniu z Kowalczykiem całkowicie zrezygnowała z relacji z mężczyznami i postanowiła wieść życie w czystości.
Kowalczyk po rozwodzie przeżywał swoje własne trudności. Z jego fortuny nic ostatecznie się nie ostało. Zmarł w 2006 roku na raka, spędzając ostatnie miesiące w przytułku. Nigdy nie pogodził się z rozstaniem z Violettą i nosił żal do niej aż do samego końca.