Doda wygrała z tabloidem
Wydawca dziennika "Fakt" ma przeprosić Dorotę Rabczewską, znaną jako Doda, i zapłacić jej 30 tys. zł za artykuł z 2005 r. z "obraźliwymi i kłamliwymi informacjami" na jej temat - orzekł w piątek prawomocnie Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Ognista Doda
Zobacz zdjęcia z występu piosenkarki podczas gali VIVA Comet!
Sąd Apelacyjny utrzymał główną część wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie z sierpnia 2009 r., który uwzględnił pozew Dody wobec wydawcy tabloidu. SA zmniejszył tylko z 70 tys. do 30 tys. zł kwotę zadośćuczynienia (powódka żądała 100 tys.). Ponadto obniżono koszty sądowe, które pozwany ma zwrócić powódce - z 9,5 tys. do ponad tysiąca zł. W artykule "Faktu" z grudnia 2005 r. pt. "To już koniec miłości" pisano, że związek Dody i Radosława Majdana rozpada się; że zwracają się do siebie obraźliwie, że wzajemnie podejrzewają się o zdradę, że sprzedają filmiki ze scenami intymnymi ze swym udziałem, a "Doda handluje swymi wdziękami" i zachowuje się jak kobieta lekkich obyczajów.
Po procesie - utajnionym na wniosek powódki - SO uznał, że "obraźliwy i nieprawdziwy" artykuł naruszył jej dobra osobiste, takie jak dobre imię i prywatność. "To było wejście z butami w życie 20-letniej, początkującej wówczas piosenkarki" - mówiła sędzia Monika Dominiak. Według niej "był to jeden z pierwszych tak zjadliwych artykułów" i wywołał negatywne dla powódki reperkusje w jej rodzinnym mieście. SO nie podzielił opinii pozwanych, że Doda godzi się na ingerencję mediów w prywatność, bo sama ją eksponuje.
"Jeżeli jakiś celebryta wyraża na to zgodę, to dotyczy ona tylko konkretnej publikacji" - ocenił sąd. Kwotę 70 tys. zł uznał za "adekwatną do doznanej krzywdy".
Na piątkowej rozprawie apelacyjnej w SA pełnomocnik pozwanego mec. Artur Wdowczyk wnosił o oddalenie pozwu lub o zwrot sprawy do I instancji.
Dowodził, że powódka "całą swą karierę buduje na skandalach" i "pokazuje się w skandalicznych ubraniach lub bez nich". Mówił, że skoro w celach komercyjnych sprzedaje ona swą prywatność, to nie może domagać się sądowej ochrony. Podkreślał, że Doda i Majdan już się rozwiedli (w 2009 r. "kolorowa" prasa pisała o rozpadzie związku). "W sumie tu chodzi o pieniądze" - oświadczył adwokat.
Adwokat Dody (której nie było w SA) mec. Maciej Lach wnosił o utrzymanie wyroku SO. "Pozwani zapominają, kiedy ten artykuł się ukazał; ona wtedy dopiero wchodziła na rynek i nie słynęła z żadnych kontrowersji" - dodał.
Zapewniał, że jego klientka nie jest pieniaczem, bo "wytoczyła tylko trzy procesy". "Napisanie o niej przez Fakt powoduje, że gazeta sprzedaje się lepiej" - podkreślił. "To Fakt zaczął pisać o niej jako o pierwszej k..... RP" - dodał mecenas.
Koniec Dody i Radka! - Szczecin, 10 stycznia 2008 roku
W szczecińskim sądzie odbyła się sprawa rozwodowa Doroty "Dody" Rabczewskiej i Radosława Majdana. To koniec związku nazywanego przez kolorową prasę "polskimi Beckhamami".
SA uznał, że co do zasady apelacja nie zasługuje na uwzględnienie, gdyż doszło do naruszenia "niezbywalnych dóbr powódki" przez użycie "bardzo obraźliwego języka i zaprezentowania powódki w bardzo złym świetle".
"Nie można się zgodzić z pozwanymi, że powódka nie może korzystać z ochrony sądowej, bo sama kreuje swój specyficzny wizerunek" - mówiła sędzia Dorota Markiewicz w ustnym uzasadnieniu wyroku SA. Dodała, że fakt, iż obszernie informuje ona media o swej prywatności, nie oznacza jej zgody na podawanie każdej informacji o niej, a zwłaszcza - nieprawdziwej. "Materiał dowodowy wykazał, że informacje o relacjach małżonków w tym okresie były nieprawdziwe" - podkreśliła sędzia.
Według sądu apelacja jest zasadna tylko co do wysokości zadośćuczynienia, bo SO dokonał "dowolnej oceny krzywdy powódki". SA uznał za "nieprawdopodobne w kontekście doświadczenia życiowego" słowa Dody, że to artykuł wpłynął negatywnie na jej relacje z ówczesnym mężem. "Skoro zawierał on nieprawdę, to nie mógł spowodować takich następstw" - dodała sędzia.
"Fakt" może jeszcze złożyć kasację do Sądu Najwyższego, ale wyrok musi wykonać. Mec. Lach powiedział PAP, że najważniejsze jest uznanie naruszenia dóbr, do których ochrony ma prawo - jak uznał sąd - nawet osoba kontrowersyjna.
Doda uzyskała niedawno sądowy nakaz przeprosin od wydawcy "Super Expressu" za podanie nieprawdy, jakoby pojawiła się na jednej z branżowych imprez bez spodniej garderoby (SA oddalił żądanie zadośćuczynienia). W 2009 r. sąd w Zielonej Górze oddalił zaś pozew Dody wobec rapera z Grupy Operacyjnej za to, że w swej piosence nazwał ją "blacharą". Żądała ona za to od niego przeprosin i 20 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok jest nieprawomocny - w przyszłym tygodniu będzie apelacja.
Stołeczna prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie domniemanej obrazy uczuć religijnych przez Dodę. Za słowa, że"bardziej wierzy w dinozaury niż w Biblię", bo "ciężko wierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła", teoretycznie może jej grozić do 2 lat więzienia. Śledztwo, w którym powołano kilku biegłych, może się zakończyć umorzeniem lub też postawieniem zarzutów i aktem oskarżenia. Po jej wypowiedzi o Biblii TVP zawiesiła z nią współpracę.
Zobacz teledyski Dody na stronach INTERIA.PL!