Chris Brown dostał drugą szansę. Czy słusznie?
Występ "damskiego boksera" Chrisa Browna podczas ceremonii rozdania nagród Grammy spotkał się z wieloma krytycznymi głosami.
Przypomnijmy, że w 2009 roku, dzień przed Grammy, Chris Brown dotkliwie pobił swoją ówczesną dziewczynę, Rihannę. Wokalista został uznany przez sąd winnym fizycznej napaści.
Tegoroczny występ na Grammy to druga szansa dla Chrisa Browna, który po "incydencie" skarżył się, że jest ignorowany przez mainstream.
Nie wszystkim jednak spodobało się tak szybkie rozgrzeszenie młodego wokalisty.
Valerie Strauss z "The Wahington Post" pisze: "Ludzie zasługują na drugą szansę, ale to nie znaczy, że zasługują na hasanie po scenie podczas Grammy kilka lat po tym, jak zostali skazani za napaść".
"Widok triumfującego Chrisa Browna był o tyle szokujący, że odbyło się to przecież - dosłownie - na miejscu przestępstwa" - dziwi się dziennikarz "Billboardu".
"Nie oczekuję od organizatorów Grammy moralnej pryncypialności, ale... serio? Czy słowa 'skazany za napaść' nie mają żadnego znaczenia?" - skomentował reporter "The Atlantic".
Neil Portnow, prezes The Recording Academy, organizatora Grammy, broni decyzji o zaproszeniu Chrisa Browna, tłumacząc, że pod uwagę brane były jedynie kryteria stricte muzyczne.
Z kolei Rihanna kurtuazyjnie oświadczyła, że cieszy się z sukcesów Browna, który w niedzielny wieczór (12 lutego) otrzymał statuetkę Grammy za najlepszy album r'n'b.