Przystanek Woodstock 2016: Walka z wodą i błotem [relacja z pierwszego dnia]
Jest Woodstock, musi być błoto. Tradycyjna atrakcja w tym roku jednak przekroczyła oczekiwania wszystkich, bo padający nieprzerwanie przez kilkanaście godzin deszcz zamienił teren festiwalu w bajoro. Ulewy wymusiły też opóźnienie oficjalnego rozpoczęcia o godzinę.
Podtopione pole ToiCamp, woodstockowicze wylewający wodę z namiotów, chlupoczące błoto w butach, peleryny przeciwdeszczowe jako towar pierwszej potrzeby - początek Przystanku Woodstock 2016 zdecydowanie nie był tak kolorowy, jak poprzednie edycje. Można powiedzieć wręcz, że wyglądał smętnie, mimo ambitnych wysiłków organizatorów, uczestników i wykonawców.
Jurek Owsiak wprost ze sceny mówił, że zrozumie, jeśli woodstkowicze będą oglądali koncerty ze swoich namiotów. Bo pogoda zdecydowanie nie zachęcała do tego, żeby wyściubiać koniec nosa ze schronienia. Deszcz zacinał, wdzierał się pod ubrania, a chłód potęgował silny momentami wiatr.
Heroiczną walkę z żywiołem rozpoczęła na Dużej Scenie dawno nie widziana w Kostrzynie nad Odrą Luxtorpeda. Litza, Hans i pozostali muzycy szybko porwali uczestników do zabawy w powiększającym się błocie pod sceną, ale z reguły o tej porze frekwencja była zdecydowanie wyższa. Szczególnie, że Luxy cieszą się dużą estymą wśród woodstockowiczów.
Sprawdzony zestaw zawierał utwory z całego dorobku Luxtorpedy, od żywiołowej "Mambałagi", przez tytułowe "Mywasmywas" z ostatniego albumu, po petardę w postaci "Autystycznego" i "Wilków dwóch". I pomyśleć, że wyrobienie sobie takiej pozycji na rockowej scenie zajęło zespołowi raptem niewiele ponad pięć lat, w trakcie których uraczyli nas czterema studyjnymi płytami. Stachanowcy!
Po Luxtorpedzie zaczął się zdecydowany odwrót fanów - i występy znanych z woodstockowych eliminacji Omni Modo i Marceliny śledzili najwierniejsi, których pląsy rozgrzały na tyle mocno, że nie ostudziłaby ich nawet największa ulewa. Na szczęście na koncercie Jamajczyków z Inner Circle przestało w końcu padać. Mało brakowało, żeby słoneczne rytmy reggae z wielkim przebojem "Games People Play" na czele rozgoniły chmury. Ale i tak nareszcie zrobiło się woodstockowo-kolorowo.
Najlepszy koncert pierwszego dnia dała grupa Hey, z "uziemioną" przez kontuzję nogi Katarzyną Nosowską. Operacja związana z zerwaniem ścięgna Achillesa sprawiła, że wokalistka wystąpiła na obrotowym fotelu z "cybernogą" w specjalnym bucie. Prawda jest też taka, że Nosowska nigdy nie była demonem ekspresji na scenie, więc w sumie można było nie odczuć różnicy. Wspomnijcie moje słowa, jeśli za rok grupa na Przystanku będzie odbierała z rąk Jurka Owsiaka Złotego Bączka - nagrodę woodstockowej publiczności.
Forma całego zespołu od lat nie schodzi poniżej pewnego, wysokiego poziomu. Zespół umiejętnie wymieszał sprawdzone utwory z początków kariery (mało kto może pozwolić sobie na otwieranie koncertu takim hitem, jak "Teksański", prawda?), przez nieco późniejsze przeboje ("Kto tam? Kto jest w środku" - genialne!), po cover "Stripped" Depeche Mode i numery z ostatniej płyty "Błysk" - "Prędko, prędzej", "Ku słońcu", "Hej hej hej" i "Historie". "Z tobą wszędzie mi po drodze" - śpiewa w tym ostatnim Nosowska, a tysiącom pod sceną (z niżej podpisanym włącznie) bardzo po drodze z Nosowską i Heyem.
"Teraz można nawet i umierać" - stwierdziła pod koniec wokalista, której ograniczenia ruchowe sprawiły, że jej charakterystyczna konferansjerka była jeszcze bardziej urocza. "No i dziękujemy pięknie, no!" - to jeden z cytatów. I zapowiedziała pamiętny przebój "Moja i twoja nadzieja", który towarzyszył walce z pamiętną powodzią z 1997 r. "Ta piosenka miała przegonić deszcz, przynajmniej próbowała" - przypomniała Nosowska. I przynajmniej w nocy w Kostrzynie nad Odrą się to udało - ponownie padać dopiero zaczęło na następnym koncercie, szwedzkiej grupy The Hives.
Przystanek Woodstock 2016: Morze fanów na koncercie grupy Hey
Z zagranicznej reprezentacji gwiazd na Dużej Scenie bardzo dobre wrażenie pozostawili żywiołowi i eleganccy bluesmani z Vintage Trouble, z charakterystycznym wokalistą Ty Taylorem na czele, który przypomina skrzyżowanie Jamesa Browna z Robertem Plantem z Led Zeppelin.
Późno w nocy pierwszy dzień zamknęli mocno lewicowi Meksykanie z formacji Molotov. A przed nami w piątek m.in. laureaci Złotych Bączków: Decapitated, Grusbon & Sanepid Band i Finnegan's Hell, Lacuna Coil z Włoch oraz długowłosi wiolonczeliści z Apocalyptiki (Finlandia).
"Idą chmury, chcemy ominąć największy deszcz" - tak przesunięcie rozpoczęcia Przystanku Woodstock uzasadniał Jurek Owsiak. "Nigdy nie było festiwalu z takim deszczem, robimy co możemy. Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni" - dodał w swoim stylu szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
"Festiwal nie różni się od tego, co było w zeszłym roku" - podkreślał Owsiak, dziękując m.in. mieszkańcom Kostrzyna nad Odrą za przyjęcie (Przystanek odbywa się w tym mieście w woj. lubuskim po raz 13.), sponsorom, służbom mundurowym (policja, straż pożarna, służby graniczne), ekipie Pokojowego Patrolu, uczestnikom za okazywane poparcie w mediach społecznościowych i współpracę już na miejscu.
Oberwanie chmury nad Kostrzynem
Przystanek Woodstock 2016 w deszczu
Szczegółowy program drugiego dnia Przystanku Woodstock (15 lipca):
DUŻA SCENA:
15:00 - 16:00 - THE SNUFF
16:20 - 17:30 - FINNEGAN'S HELL
17:50 - 19:00 - THE RUMJACKS
19:20 - 20:30 - THE DEAD DAISIES
20:50 - 22:00 - DECAPITATED
22:20 - 23:30 - LACUNA COIL
23:50 - 01:00 - APOCALYPTICA
01:20 - 02:30 - GRUBSON & SANEPID BAND.
MAŁA SCENA:
15:00 - 15:50 - RADIO SLAM
16:00 - 17:00 - TZN XENNA
17:20 - 18:20 - NINE TREASURES
18:40 - 19:40 - BOD OMYLU
20:00 - 21:00 - OBERSCHLESIEN
21:20 - 22:30 - CORRUPTION
22:50 - 00:10 - ENEJ (sprawdź w Muzzo.pl!)
00:30 - 01:40 - ŁONA, WEBBER & THE PIMPS.
Michał Boroń, Kostrzyn nad Odrą