Pełnia Bluesa #48: Tragiczna historia Billie Holiday
Blues, rock'n'roll, swing, jazz i inne - takich gatunków nie zabraknie w "Pełni Bluesa", nowym-starym formacie przeniesionym z radia i internetu wprost do redakcji Interia Muzyka. Premiera w każdą środę o 18:00.
W kilkuminutowych filmach dziennikarka polsatnews.pl Aleksandra Cieślik będzie opowiadać o tworzonych co tydzień playlistach.
Premierowy odcinek poświęcony jest m.in. nowemu projektowi X Ambassadors, którzy do współpracy przy singlach zapraszają obiecujących młodych artystów.
Pojawi się też Willie Nelson. 87-latek pod koniec lutego wydał 71. solowy album studyjny "That's Life" i drugi w swojej karierze poświęcony w całości Frankowi Sinatrze.
Z okazji 106. rocznicy urodzin posłuchamy także Billie Holiday. Legendarna wokalistka zmarła w wieku zaledwie 44 lat 17 lipca 1959 r. Do dziś pozostaje wokalnym wzorem dla kolejnych pokoleń.
Lata 40. ubiegłego stulecia były początkiem wielkiej popularności Billie Holiday. Wraz ze sławą i przebojami (m.in. "Lover Man", "Don't Explain", "What Is This Thing Called Love?") przyszły pieniądze. Artystka z samych występów w klubach zarabiała tygodniowo ponad tysiąc dolarów, co wówczas było poważną sumą. Niestety, większość pieniędzy wydawała na heroinę, od której się wtedy uzależniła.
Będąc u szczytu popularności, w 1947 roku po raz pierwszy została aresztowana za posiadanie narkotyków. Sprawa o znamiennej sygnaturze "Stany Zjednoczone Ameryki przeciwko Billie Holiday" potoczyła się dla wymiotującej z wyczerpania, słaniającej się na nogach i pozbawionej obrońcy z urzędu artystki źle. Zmuszona okolicznościami wokalistka przyznała się do winy i poprosiła o szybkie przewiezienie do szpitala. Później kilka miesięcy spędziła w więzieniu.