#166 Pełnia Bluesa: B.B. King to prawdziwy król bluesa. Miał jedną słabość
- Najpiękniejsze w nauce jest to, że nikt ci tego nie odbierze - powiedział kiedyś B.B. King. Jeden z najwybitniejszych bluesmanów w historii na świat przyszedł 16 września 1925 roku. Jego słabość? Gitara Lucille. W #166 Pełni Bluesa wspominamy go z okazji rocznicy urodzin.
Młodego B.B. Kinga wychowywała jego babcia Elnora Farr w Kilmichael w Mississippi. Pod jej opiekę trafił jako pięciolatek, gdy rozstali się jego rodzice. Muzyką na dobre zainteresował się jako członek lokalnego chóru gospel. Pierwszą gitarę dostał, mając 12 lat. Wówczas pod swoje skrzydła wziął go bluesowy gitarzysta "Bukka" White, kuzyn matki.
Jako wokalista i DJ pojawił się w radiu pod pseudonimem Beale Street Blues Boy, później skróconym do Blues Boy, a w końcu do B.B.
Pierwszy kontrakt podpisał w 1949 roku z wytwórnią RPM z Los Angeles. Pierwsze przeboje z tamtego okresu to m.in. "3 O'Clock Blues", "Woke Up This Morning", "Every Day I Have the Blues", "Sweet Little Angel" i "Sneakin' Around".
Grał non stop
W 2011 r. magazyn "Rolling Stone" umieścił go na szóstym miejscu listy najlepszych gitarzystów wszech czasów. W 2007 r. muzyk został wprowadzony do Rock'n'Roll Hall of Fame.
Przez całą karierę nieustająco koncertował - do swojej siedemdziesiątki dając po 250-300 występów rocznie. W późniejszych latach zdarzało mu się dawać po ok. 100 koncertów rocznie. Jego najsłynniejszym instrumentem była gitara Lucille (różne warianty modelu Gibson ES-355) - poświęcił jej nawet utwór o tym samym tytule.
W dorobku miał 15 statuetek Grammy w różnych kategoriach. W 1987 r. zdobył specjalną Grammy za całokształt dokonań. Nazywany "królem bluesa" muzyk, uważany za jednego z najlepszych gitarzystów w historii, zmarł 14 maja 2015 r. we śnie w swoim domu w Las Vegas.