Stadion Narodowy nie nadaje się do koncertów?
Podczas Orange Warsaw Festival 2013 jakość dźwięku na trybunach Stadionu Narodowego pozostawiała wiele do życzenia. Efekt studni mocno utrudnił rozkoszowanie się kolejnymi występami. - Nie było idealnie, ale nie było też źle - przekonuje Piotr Metz, rzecznik imprezy, w rozmowie z INTERIA.PL.
O problemach z akustyką na Stadionie Narodowym pisaliśmy zarówno w relacji z pierwszego (TUTAJ), jak i drugiego (TUTAJ) dnia imprezy.
Uczestnicy festiwalu, którego, przypomnijmy, największą gwiazdą była Beyonce, zostawiali w naszym serwisie krytyczne opinie na temat nagłośnienia.
Warto dodać, że koncert Madonny na Stadionie Narodowym, który odbył się w sierpniu 2012 r., również wzbudził podobne kontrowersje. Lepiej, ale też nie idealnie, było podczas wrześniowego występu Coldplay. Pytanie, czy piękna piłkarska arena w sercu Warszawy nadaje się do koncertów, jest więc ze wszech miar zasadne.
Jak do tych zastrzeżeń odnoszą się organizatorzy Orange Warsaw?
- Byłem świadkiem, jak akustyk Beyonce spędził bite dwie godziny, biegając po prawie wszystkich krzesełkach na stadionie i próbując opanować sytuację. Ale oczywiście robił to przy pustym obiekcie - powiedział nam Piotr Metz, rzecznik festiwalu, ujawniając przy okazji, że na koncercie Beyonce bawiło się aż 52 tys. osób.
- Mówi się, że nie ma miejsc, które mają złą akustykę, są tylko miejsca źle nagłośnione. To jest częściowo prawda, ale też prawdą jest, że nawet w czasie takiego festiwalu jak nasz przy kilku występach mamy czasami bardzo różny dźwięk, bo każdy występ realizuje inny akustyk, akustyk danego artysty i tak naprawdę my oddajemy w jego ręce cały stadion i to, co tam się dzieje - opowiada Metz.
- Nie było idealnie, ale nie było też źle - uważa rzecznik Orange Warsaw Festival.