Wokalista Lamb Of God posiedzi dłużej
Aresztowany pod koniec czerwca w Czechach wokalista Radny Blythe z amerykańskiej grupy Lamb Of God nie pamięta okoliczności feralnego koncertu.
Przypomnijmy, że Randy'ego Blythe'a zatrzymano w Pradze pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci fana z Czech, będącej - jak się przypuszcza - skutkiem zepchnięcia go ze sceny przez frontmana Lamb Of God na koncercie zespołu w 2010 roku. 19-latek zmarł dwa tygodnie później z powodu krwotoku mózgu.
"Nie mam pojęcia o żadnym tego typu wypadku. Niewiele pamiętam z tamtego koncertu, głównie dlatego, że gramy ich wiele" - powiedział Blythe.
"Pamiętam za to, że scena w tym klubie była bardzo mała i ledwo zmieściliśmy na niej swój sprzęt. Był tam też najwidoczniej jakiś ochroniarz, ponieważ ludzie ciągle wspinali się na scenę, w tym nawet mały chłopiec, choć nie wykluczam, że mylą mi się koncerty" - zaznaczył.
"Tak czy inaczej, nikogo nie atakowałem. Jedyną przyczyną wejścia w jakikolwiek kontakt fizyczny z kimkolwiek z publiki mogłoby być chronienie samego siebie (przed ludźmi potrącającymi mnie podczas wskakiwania na scenę)" - twierdzi frontman Lamb Of God.
Mimo iż kilka dni po aresztowaniu Blythe wpłacił kaucję w wysokości 197 tys. dolarów, sąd nie zgodził się go wypuścić, podnosząc sumę kaucji do 400 tys. dolarów, co było wynikiem sprzeciwu zgłoszonego przez czeską prokuraturę.
Proces Blythe'a miałby się rozpocząć jeszcze tego lata; w przypadku wyroku skazującego grozi mu do 10 lat więzienia.
Tymczasem fani zespołu w Ameryce planują zorganizować demonstrację w obronie osadzonego wokalisty przed budynkiem Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, oraz przygotować petycję mającą skłonić prezydenta Baracka Obamę do zainterweniowania w sprawie Randy'ego Blythe'a.
Czytaj także:
Sprawdź teledysk "Set To Fail", w którym można zobaczyć, że Lamb Of God stara się być blisko swoich fanów: