Reklama

Wilki inaczej

Ulver, wielcy eksperymentatorzy ze strefy mroku, po raz pierwszy zawitają do naszego kraju. W przeddzień krakowskiego koncertu (22.02, Klub Studio) warto dowiedzieć się, dlaczego grupa z Norwegii dorobiła się już miana zespołu kultowego.

Norweska formacja Ulver, czyli Wilki, niewiele ma wspólnego ze swoim polskim imiennikiem. To grupa, która nie gości w radiu, nie ma na koncie ani jednego przeboju, nie śpiewa o biustach (w tekście utworu "Porn Piece Or The Scars Of Cold Kisses" nagie są tylko drzewa). Trudno nawet precyzyjnie określić ich muzykę. Metalowcy uważają ich za swoich, fani Coil twierdzą, że to jedyny prawowity spadkobierca legendarnego duetu, wielbiciele DJ Shadowa chętnie nadstawiają ucha na elektroniczne kompozycje Norwegów, a są i tacy, co słyszą w mrocznych utworach Ulver kontynuację dzieła Ryszarda Wagnera czy Igora Strawińskiego. Co ciekawe, wszyscy mają rację...

Reklama

Początki grupy to połowa lat 90., a więc w Norwegii czas bezapelacyjnej dominacji black metalu, programowo źle brzmiącego i zimnego niczym luty w Bergen. Takie też były trzy pierwsze płyty Ulver - "Bergtatt", "Kveldssanger" i "Nattens madrigal". Choć wytrawny słuchacz jest w stanie wychwycić na nich elementy unikalnego stylu, choć spoza hałaśliwej mgły przebijają się intrygujące melodie, chociaż można było docenić wokalny talent Kristoffera "Garma" Rygga, nikt nie spodziewał się rewolucji, którą przyniósł czwarty album grupy. Ambitny koncept zatytułowany "Themes from William Blake's The Marriage of Heaven and Hell", to rock-opera oparta na wizjonerskiej poezji Williama Blake'a, muzycznie nawiązująca co prawda do blackmetalowych korzeni grupy, ale poszerzająca spektrum ich artystycznych poszukiwań o rock progresywny, ambient, industrial, electro itp itd. Co ciekawe, partie wokalne zostały tu rozpisane na role i w jedną z nich miał się wcielić nasz rodak, Andrzej Dziubek z De Press, szalenie w Norwegii popularny. Wziął nawet udział w sesji nagraniowej, ale niestety, jego angielszczyzna brzmiała na tyle dziwnie, że partie wokalne z głosem Dziubka zostały zastąpione innymi. Za to, w ramach przysługi za przysługę, Garm zaśpiewał gościnnie w piosence "Orawski Psalm", która znalazła się na płycie "Potargano Chałpa" De Pressu.

Wróćmy jednak do albumu "Themes from William Blake's The Marriage of Heaven and Hell", który choć początkowo przyjęty z rezerwą, dziś jest już klasykiem poszukującego metalu. Ale kiedy metalowcy zdążyli zaakceptować i pokochać nowe wcielenie Ulver, norweska grupa była już gdzie indziej. Daleko z przodu.

Kolejne ich płyty - "Perdition City", "Blood Inside" i "Shadows of the Sun" - to całkowite pożegnanie z metalem, na rzecz udanych eksperymentów z elektroniką, muzyką industrialną i współczesną. Do tego muzyka filmowa, liczne mini-albumy i fuchy na boku. Ciągle coś nowego, zawsze coś innego. Swoją drogą, projektom Rygga warto poświęcić kilka słów. Jego ukochane dziecko to oczywiście Ulver, ale muzyk związany był również długo z blackmetalową operetką czyli grupą Arcturus, udzielał się również w metalowych grupach Borknagar i Head Control System. Ale to nie wszystko - swojego głosu lub umiejętności producenckich użyczał również takim formacjom jak Merzbow, The Gathering, Sunn O))), Emperor, Mayhem i wielu, wielu innym. Prowadzi też własną wytwórnię, Jester Records, gdzie wydaje płyty z muzyką, której właściwie nie da się sprzedawać, za to na pewno warto jej słuchać.

Ulver - "It Is Not Sound"

Sam Ulver dawno wyrósł poza ciasne podwórko, na którym się wychował, przy okazji otwierając wielu fanom oczy (i uszy) na inne niż ekstremalny metal formy muzycznej ekspresji. Zresztą, ten most przerzucony przez Norwegów ponad stylistycznymi podziałami działa w obie strony - fani muzycznej awangardy, znaleźli w Ulver przepustkę do świata mrocznych i ciężkich brzmień. Między innymi dzięki ekipie Garma takie formacje jak Sunn O))) czy OM grywają dzisiaj na najlepszych scenach alternatywnych całego świata.

Ulver natomiast przez długie lata pozostawał projektem studyjnym i chyba nawet najbardziej zagorzali fani zespołu stracili nadzieję, że kiedykolwiek zobaczą Norwegów na scenie. A jednak! W maju 2009 roku grupa dała pierwszy koncert i chyba poszło całkiem nieźle, bo zdecydowali się ruszyć w trasę. Już w poniedziałek, 22 lutego, zobaczymy ich w krakowskim klubie Studio. Co ciekawe, Wilki wystąpią w składzie poszerzonym o brytyjskiego multiinstrumentalistę Daniela O'Sullivana (współpracownika m.in. The Big Pink, Jarboe i Chrome Hoof), a występ głównej gwiazdy wieczoru poprzedzi koncert Void Ov Voices, solowego projektu szalonego Węgra Attili Csihara (widzieliśmy go niedawno w Krakowie na w składzie Sunn O))), przebranego za drzewo). Szykuje się niezapomniany wieczór dla wszystkich, którzy lubią muzyczne wyzwania.

Ulver - "Dressed In Black"

Na szczęście krakowski koncert Ulver, jedyny w naszym kraju, to nie ostatnia okazja, by bliżej poznać twórczość nawiedzonych Norwegów. W marcu w kilku polskich miastach będzie można zobaczyć "Zatańcz z Wilkami!", autorski projekt Karoliny Bożyczko, studentki Katedry Skandynawistyki Uniwersytetu Gdańskiego. W programie spotkań przewidziano zapoznanie uczestników z twórczością Kristoffera Rygga oraz projekcję filmu "Svidd Neger", do którego Ulver napisał muzykę.

Jarek Szubrycht

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ulver | Wilk | studio | koncert | Klub Studio | Wilki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy