Ta decyzja zaważyła na całym jego życiu. Jak dołączył do grupy Metallica?
Oprac.: Paulina Gandor
Robert Trujillo opowiedział o swoich początkach w zespole Metallica. Choć wstąpienie do zespołu było wyzwaniem i wiązało się z wieloma wyrzeczeniami, basista nigdy nie pożałował swojej decyzji.
Otrzymał gigantyczną premię za podpisanie kontraktu. "To było dziwne i surrealistyczne"
Robert Trujillo odnosił sukcesy jako basista m.in. grupy Suicidal Tendencies oraz zespołu Ozzy'ego Osbourne'a. W 2003 roku jego życie całkowicie się zmieniło. Przeszedł pomyślnie przesłuchanie do zespołu Metallica, w którym szukano zastępstwa za Jasona Newsteda. Cały proces został przedstawiony w filmie dokumentalnym "Some Kind of Monster".
Podczas występu w podcaście "Soundings", Robert Trujillo opowiedział o kulisach jednej ze scen we wspomnianym dokumencie. Mowa o chwili spotkania z nowymi kolegami z zespołu, podczas którego otrzymał pokaźną premię w wysokości miliona za podpisanie kontraktu.
"Cóż, to było dziwne i surrealistyczne. Chyba w to nie wierzyłem. To nie wydawało się prawdziwe. [...] Po opodatkowaniu to trochę co innego niż milion dolarów. Wydaje mi się, że byłem tak pochłonięty pracą, że myślałem: 'okej, to jest fajne'. Zaraz potem jednak w mojej głowie pojawiła się myśl: 'czas zabrać się do pracy. Mam górę utworów do nauczenia się'" - mówił w podcaście.
Basista przyznał, że podszedł do całej sprawy poważnie. Cieszył się, że nie musi już przejmować się pieniędzmi, jednak czekało na niego jeszcze wiele wyzwań i wyrzeczeń.
"Pamiętam, że nie wróciłem do domu przez jakieś sześć miesięcy, prawie. Mogłem wrócić do domu na noc lub dwie, aby kupić jakieś ubrania lub cokolwiek, czego potrzebowałem i przywieźć to z powrotem na północ, ale w zasadzie przeniosłem się do San Francisco właśnie w tym momencie. Moje życie zmieniło się na zawsze".
Robert Trujillo: stanął przed trudnym wyborem
Robert Trujillo opowiedział także więcej o samym przebiegu przesłuchań do grupy Metallica. Były dwa etapy, które dzieliło kilka miesięcy. Niedługo po przejściu przez drugie przesłuchanie, basista otrzymał propozycję, by po raz kolejny ruszyć w trasę z zespołem Osbourne'a. Po raz pierwszy zdarzyło się tak, że to sam Ozzy wykonał do niego telefon, co ponoć nigdy wcześniej nie miało miejsca. Muzyk przyjął propozycję, ponieważ nie otrzymał jeszcze żadnej odpowiedzi dotyczącej wejścia w szeregi legend thrash metalu.
Po dwóch dniach od rozmowy Trujillo otrzymał kolejny telefon, tym razem od Larsa Urlicha:
"Hej, chcemy, żebyś tu przyjechał i chcemy z tobą porozmawiać" - cytował w podcaście perkusistę i odparł, że zgodził się na spotkanie.
"Nie powiedzieli mi, że mogę z nimi zagrać. Zawsze myślę o najgorszym scenariuszu. A oni są tego rodzaju facetami, którzy kazaliby ci tam przylecieć, aby powiedzieć ci, że się nie dostałeś. Oni po prostu są tak skonstruowani" - opowiadał.
Okazało się, że spotkanie miało na celu przedstawienie mu warunków współpracy i zarobków. Trujillo, lojalny Osbourne'owi i jego żonie, Sharon, od razu podkreślił, że ma już inne zobowiązania. Wyraził jednak chęć dołączenia do grupy zaraz po trasie z Ozzym.
"Szanujemy twoją lojalność. To bardzo honorowe. Ale ten pociąg odjeżdża i jedzie szybko, a ty musisz wskoczyć na pokład i wskoczyć z nami" - odparli członkowie zespołu Metallica, a basista stanął przed wyborem, który zaważył na całym jego życiu. Ostatecznie Trujillo wrócił do domu najbliższym samolotem i odwiedził Ozzyego oraz Sharon w ich domu. Choć nie była to prosta i przyjemna rozmowa, zrezygnował w udziału w trasie, by dołączyć do innej grupy.
"Trudno jest tracić członka zespołu. Szczególnie, że ja grałem z Ozzym przez jakieś siedem lat. Czułem też jednak, że muszę być tam osobiście, aby im to przekazać. I tak to się w zasadzie potoczyło. Nigdy nie było żadnych złych wibracji... A potem, jak już mówiłem, moje życie się zmieniło. Nagle stałem się częścią nowej rodziny, mieszkałem w nowym miejscu i to była po prostu zupełnie inna egzystencja".