Oskarżony rockman nie wiedział o śmierci fana
Oskarżony o spowodowanie śmierci czeskiego fana wokalista grupy Lamb Of God przez dwa lata żył w nieświadomości popełnionego czynu.
Przypomnijmy, że w maju 2010 roku podczas koncertu grupy Lamb Of God w Pradze, wokalista Randy Blythe zepchnął fana ze sceny. Dwa tygodnie później mężczyzna zmarł z powodu krwotoku mózgu.
Jak twierdzi prawnik wokalisty Lamb Of God, aresztowany 28 czerwca Randy Blythe nie wiedział o śmierci fana.
"Był w zupełnym szoku, kiedy się o tym dowiedział. Przez ponad dwa lata nie poinformowano go o śmierci fana po koncercie w Pradze i nie miał możliwości, by się z tym zmierzyć. Jestem równocześnie przekonany, że gdyby o tym wiedział, nie unikałby odpowiedzialności karnej" - twierdzi Tomas Morysek w rozmowie z serwisem Blesk.cz.
Pomimo wpłacenia kaucji w wysokości blisko 200 tysięcy dolarów, Randy Blythe pozostaje w praskim więzieniu. Wokalista Lamb Of God oczekuje na decyzję prokuratora dotyczącą ewentualnego zwolnienia z aresztu.
"W każdym innym kraju oskarżony zostałby uwolniony tuż po wpłaceniu kaucji. Niestety, ta zasada najwyraźniej nie obowiązuje w czeskim prawie. Ale mój klient nie narzeka. Ta cała sprawa wciąż do niego nie dociera" - komentuje Tomas Morysek.
Prawnik odpowiedział również na pytanie dotyczące ewentualnego powrotu wokalisty Lamb Of God do Ameryki.
"Sąd, który wydał orzeczenie w sprawie kaucji, nie zadecydował, czy Randy będzie musiał pozostać na terenie Czech" - oświadczył.