Steven Wilson w Krakowie: Samotny w wielkim mieście
To nie miał być zwyczajny koncert. I nie był. Bo to, co prezentuje pod swoim imieniem i nazwiskiem Steven Wilson, też zwyczajne nie jest.
Występ Stevena Wilsona i jego zespołu w sprawiającej wrażenie dość kameralnej sali (ale szczelnie wypełnionej) w Centrum Kongresowym ICE bardziej zasługiwał na miano spektaklu. Od dawna brytyjski muzyk zwraca szczególną wagę na oprawę jego muzyki. Stąd też niezwykłe, często mroczne teledyski (a także bazujący na solowym debiucie dokument "Insurgentes", który według zapowiedzi artysty miał być "surrealistycznym kinem drogi"), intrygująca szata graficzna wydawnictw podpisanych przez Wilsona.
Promowana właśnie płyta "Hand. Cannot. Erase." zainspirowana została filmem dokumentalnym "Dreams of a Live" (opartym na historii Joyce Carol Vincent, której ciało odnaleziono w pokoju w Londynie ponad dwa lata po jej śmierci). Wilson na tym wydawnictwie postanowił próbować odpowiedzieć na pytanie: "Jak żyjąc w wielkim mieście możesz zostać niezauważonym?". To ten temat poruszały filmiki prezentowane na ekranie głównie podczas grania utworów z "Hand. Cannot. Erase." (ciekawostka - sporo ujęć zostało nakręconych w Polsce, m.in. blokowiska na Ratajach w Poznaniu).
"Dziewczyna bez konkretnego imienia, mieszkająca wśród socjalistycznych blokowisk miasta bez nazwy. Żyje z kotem Łajką, który szybko od niej ucieka. Przez chwilę jest związana z fotografem, jednak nie pielęgnuje tego związku, bo nie potrzebuje miłości. Rozstają się. Bohaterka jest artystyczną duszą, kocha muzykę i maluje. Jest niespokojna, więc uspokaja się używkami" - głosi wpis na stronie polskiej modelki i fotografki Carrie Diamond, która zagrała główną rolę. Razem z fotografem Krzysztofem Czechowskim wspierała Duńczyka Lasse Hoile, od dawna odpowiedzialnego za wizualną oprawę twórczości Stevena Wilsona. Filmowa historia jest na tyle ciekawa (i zarazem smutna), że kilkakrotnie odwracała uwagę głównego bohatera wieczoru.
Steven Wilson w Krakowie - 7 kwietnia 2015 r.
"Czarodziej emocji" - tak zatytułowałem relację z poprzedniego solowego koncertu Wilsona w Krakowie, jesienią 2011 roku. Nic się nie zmieniło w tym temacie, Brytyjczyk jak mało kto potrafi w jednym utworze kilkakrotnie zmienić klimat, dodatkowo "żonglując" instrumentami - od gitary elektrycznej, po akustyczną, od basu po mellotron. Ja zawsze byłem zwolennikiem łagodniejszego oblicza "bosego Stefana", bo nawet w tych wydawałoby się prostych piosenkach dzieje się bardzo dużo. Delikatnie rozwijająca się "Perfect Life" (na płycie obok Wilsona słychać tu głos izraelskiej wokalistki Ninette i... 15-letniego Leo Blaira Jr., syna byłego premiera Wielkiej Brytanii), "Lazarus" z repertuaru aktualnie zawieszonej grupy Wilsona Porcupine Tree czy tytułowy utwór "Hand. Cannot. Erase." (nieco przypominający dokonania Brytyjczyka z Blackfield) to dla mnie jedne z najlepszych akcentów wtorkowego wieczoru.
Brytyjczyk wprawdzie przypominał, że jego muzyczna edukacja to lata 80., z The Cure, Joy Division, Cocteau Twins, XTC i falą shoegaze'u na czele, ale w tych mocniejszych fragmentach było jasne, że nadany przez niektórych krytyków przydomek "Robert Fripp XXI wieku" nie jest na wyrost - inspiracje twórczością King Crimson są od dawna słyszalne w muzyce Wilsona. Metalowego ciężaru dokładał Marco Minnemann na perkusji (urozmaicone, zwarte, gęste partie), który przecież w 2010 r. znalazł się w finałowym gronie siedmiu kandydatów do gry w progmetalowym Dream Theater (ostatecznie Niemiec nie został wybrany, na czym skorzystał Wilson rekrutując go do swojego zespołu).
Setlista koncertu Stevena Wilsona w Krakowie:
"First Regret"
"3 Years Older"
"Hand. Cannot. Erase."
"Perfect Life"
"Routine"
"Index"
"Home Invasion"
"Regret #9"
"Lazarus"
"Harmony Korine"
"Ancestral"
"Happy Returns"
"Ascendant Here On..."
I bis:
"The Watchmaker"
"Sleep Together"
II bis:
"The Raven That Refused To Sing".