Maciej Mazur poza "Idolem": Nic się nie skończyło
Telewidzowie i jurorzy "Idola" po pierwszym odcinku na żywo zadecydowali, że z programu odpadł Maciej Mazur. Wokalista w rozmowie z Interią zapewnia, że życie toczy się dalej, ale wyraźnie trząsł mu się głos z emocji; kilkakrotnie też pocierał oczy.
W środę (12 kwietnia) w "Idolu" rozpoczęły się odcinki na żywo. Ósemka finalistów wykonywała wybrane przez siebie piosenki - Maciej Mazur zaprezentował przebój "Fire in the Rain" Mansa Zelmerlowa.
Pierwszy odcinek "Idola" na żywo: Maciej Mazur odpada
Jurorów jednak nie do końca przekonał. "Bałagan, dużo nieczystych dźwięków" - narzekała Elżbieta Zapendowska. "Przerost formy nad treścią, fałsze nie powinny się zdarzyć" - dodała Ewa Farna.
Męska część jury doradzała Maćkowi, by "bardziej zwariował". "Sprzedaj nam trochę emocji, baw się tym" - apelował Wojtek Łuszczykiewicz.
Ostatecznie wokalista otrzymał najmniej głosów telewidzów i - wraz z Patrycją Jewsienią - trafił do dogrywki, w której zaśpiewał "Billionaire" Travie McCoya i Bruno Marsa. Gdy werdykt jurorów był jednoznaczny (3-0 dla Patrycji), Wojtek Łuszczykiewicz dał Maćkowi swój honorowy głos, choć i tak bardziej podobała mu się wokalistka.
- Żegnam się przede wszystkim z ludźmi, którzy są teraz na ten moment w siódemce. Bardzo ich polubiłem i będzie mi za nimi po prostu tęskno. Wracam teraz do swojego świata, będę robił muzykę, wiem, jaką mam obrać drogę - mówił Interii Maciej Mazur po programie.
22-latek z Krzemowa koło Szczecina podkreśla, że chce "dawać show".
Wokalista przyznał, że był zdziwiony, że w dogrywce u jego boku stanęła Patrycja Jewsienia. - Jest cudowną osobą, na pewno należało się jej miejsce w siódemce. Życie toczy się dalej, nic się nie skończyło - dodaje Mazur.
W "Idolu" teraz co tydzień będzie odpadać jeden uczestnik - do dogrywki staje dwójka z najmniejszą liczbą głosów telewidzów. Wówczas ostateczną decyzję podejmują już jurorzy. Zwycięzca programu zdobędzie 250 tys. zł i kontrakt płytowy.