Reklama

Wyrzucili go za krytykę prezydenta

Raper Lupe Fiasco został siłą usunięty ze sceny po tym, jak na koncercie inaugurującym drugą kadencję Baracka Obamy skrytykował prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Podczas koncertu "StartUp RockOn" w Waszygtonie doszło do nieprzyjemnego zgrzytu. Lupe Fiasco został sprowadzony ze sceny przez ochroniarzy po tym, jak odmówił przerwania wykonywanego utworu.

Trwająca blisko pół godziny improwizowana antywojenna kompozycja zamieniła się w tyradę przeciwko rządom Baracka Obamy.

Lupe Fiasco m.in. zarzucił prezydentowi, że nie zareagował na izraelskie bombardowanie Strefy Gazy.

To nie spodobało się organizatorom koncertu, na którym miano świętować reelekcję prezydenta. Poproszony o zagranie kolejnego utworu Lupe Fiasco odmówił. Z tego powodu został siłą usunięty ze sceny.

Reklama

Lupe Fiasco nie od dziś znany jest jako antagonista prezydenta. W utworze "Words I Never Said" nazwał prezydenta Stanów Zjednoczonych "terrorystą".

"Przyczyną terroryzmu jest rząd Stanów Zjednoczonych, który pozwala na wiele rzeczy. Amerykańska polityka zagraniczna inspiruje ludzi do przejścia na stronę terrorystów. Dla nas to łatwe, bo chodzi przecież o ropę" - raper stwierdził sarkastycznie w jednym z wywiadów.

Lupe Fiasco siłą usunięty ze sceny:

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lupe Fiasco | raper | obamy | usunięty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama