Reklama

Raper: "Było na mnie zlecenie"

Postrzelony w zeszłym tygodniu hiphopowiec Waka Flocka Flame twierdzi, że zabójca otrzymał zlecenie zabicia artysty.

Debiutujący raper z Atlanty został dwukrotnie trafiony w ramię z broni palnej 19 stycznia na jednej ze stacji benzynowych. Początkowo policja uważała, że był to napad na tle rabunkowym.

Jednak Flame, naprawdę Juaquin Malphurs, jest przekonany, że ktoś wydał nie niego wyrok śmierci:

"Powiem coś, co wielu może zszokować. Było na mnie zlecenie. Ktoś został wysłany, by mnie zabić, ale przestraszył się. Gdyby nie pozwolił uciec mi z samochodu i strzelił do mnie jeszcze raz, pewnie bym tego nie przeżył" - powiedział raper na falach rozgłośni Hot 107.9.

Reklama

"Chciałem, by on i ludzie, którzy go na mnie nasłali, wiedzieli jak wyglądała cała akcja. Ja wciąż żyję. Mam złamane żebro, ale wciąż tu jestem. Wykrzykuję to w twarz wszystkim, którzy mnie nienawidzą" - dodał Flame.

Współpracownik rapera, DJ Holiday, zdradził w rozmowie z magazynem "XXL", że Flame ma dwie rany postrzałowe. Jedna z kul przeszła obok płuca.

"Z tego powodu ma problemy z oddychaniem i nie jest do końca sprawny. Pomimo dramatu żartuje z całej sprawy. To twardy koleś" - skomentował DJ.

Przeczytaj również:

Postrzelony podczas napadu

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Twierdzi | Flame | postrzelony | raper
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy