Plan Marshalla
Daniel Wardziński
W swoim nowym albumie "The Marshall Mathers LP 2" Eminem mówi dużo i szybko, i żeby w pełni go zrozumieć i docenić, trzeba nie tylko bardzo wiele uwagi i dobrej znajomości angielskiego. Trzeba też odpowiedniego gruntu do zrozumienia jego powikłanej psychiki.
Kiedy w 1999 roku ukazywał się "Slim Shady LP", branża rozrywkowa była zszokowana. Biały raper z Michigan, obrażający wszystkich, wzór politycznej niepoprawności, blond-wariat z dziwną ekspresją, który na płycie toczy dialog z córką na temat tego, jak pozbyć się ciała jej matki z bagażnika, a w klipie pojawia się w sutannie, siedząc na wielkim łóżku obok nastoletniego chłopca. Łatwo było go znielubić. Zarówno wtedy, jak i później, kiedy np. obrażał Christophera Reevesa - poruszającego się na wózku odtwórcę roli Supermana.
Rzecz w tym, że to tylko jedna strona medalu. W przeciwieństwie do współczesnych zabiegów wizerunkowych w show-biznesie, takie zagrania były nie tylko celowe, świadome i skoncentrowane na przyciągnięcie uwagi, ale też krył się za nimi głębszy sens. Innymi słowy: łatwo było pochopnie przekreślić jego karierę, która okazała się niezwykła.
Dziś Eminem jest 41-letnim facetem, ikoną popkultury, 13-krotnym laureatem Grammy, zdobywcą Oscara, i według portali społecznościowych najpopularniejszym człowiekiem na świecie. Do takich osiągnięć nie wystarczy bycie skandalistą. Za tym kryje się coś więcej, a premiera "Marshall Mathers LP 2" to znakomity moment, żeby to zrozumieć.
Zestawiłem poniżej kilka kluczowych zagadnień i kontekstów pozwalających zrozumieć niezwykle skomplikowaną, ale fascynującą postać, która ponownie trafiła na świecznik i nie sprawia wrażenia, jakby miała się stamtąd gdziekolwiek zabierać.
"Biały śmieć"
Temat swego czasu u Marshalla wręcz maniakalny, ale trudno się dziwić. Młodość rapera miała bardzo silny wpływ na jego twórczość i nie jest to kwestia PR-u tylko faktów. Kiedy wychowuje się w nieciekawej, "czarnej" okolicy zrujnowanego Detroit, jako jeden z niewielu "białych śmieci" (niegrzeczne określenie oznaczające najbiedniejszych białych Amerykanów), w domu tocząc bezustannie walki z matką, która sama nie radzi sobie z uzależnieniami, trudno pozostać w pełni normalnym.
Nawet w dzisiejszych czasach, kiedy otoczenie gwiazdy zmieniło się diametralnie, słychać, że część kawałków służy mu do tego, żeby odreagować. Bywa impulsywny, skrajnie emocjonalny i szczery. Z całą pewnością nie umie przestać wracać do tematów związanych z czasami, kiedy jego życie było koszmarem. Jednocześnie sposób, w jaki przekuwa te doświadczenia w teksty i jaką moc ma jego przekaz, sprawiają, że te kawałki mogą być najlepszymi "mobilizatorami", nie tylko na siłownię czy jogging, ale też na depresję i załamanie. To wielka sztuka, a jemu przychodzi z łatwością.
Matka, Kim, Hailie, Proof
Postaci stanowiące punkty centralne/zwrotne w twórczości Eminema, kiedy zaczyna mówić o życiu osobistym. Temat matki mieli mu nawet za złe hardkorowcy w typie Freddie Foxxxa czy Blaq Poeta, którzy uważali, że matce bezwarunkowo należy się szacunek. Eminem uważał inaczej i przez pół kariery oskarżał ją o zdewastowanie jego życia i dramatyczną młodość, a przez drugie pół tonuje swoje wypowiedzi i mówi, że jednak jest jego matką i nie może jej nie kochać.
Kim to była żona Eminema, z którą schodził się i rozstawał przynajmniej kilka razy, matka ukochanej córeczki artysty - Hailie. Obserwując obecność Kimberly Scott na płytach, można spokojnie powiedzieć, że to jeden z najdziwniejszych związków o jakich słyszano. Co innego Hailie - pod wpływem silnych ojcowskich uczuć tworzył fantastyczne utwory.
Proof to zmarły przedwcześnie przyjaciel Eminema, członek D12 i zdaniem Marshalla człowiek, któremu zawdzięczał najwięcej w muzycznej karierze. Śmierć Proofa była dla Eminema olbrzymim dramatem i początkiem największych problemów rapera z narkotykami, które spowodowały przerwę w wydawaniu muzyki. Eminem, gdy po powrocie wydał "Relapse", mówił: "Wracam z bardzo mrocznego miejsca".
Hip hop
Odbiorcy hip hopu miewali problemy z radzeniem sobie z tymi, którzy zaczynają zarabiać na tym bardzo poważne pieniądze. U Eminema nie było w tej kwestii żadnego etapu przejściowego, tylko gigantyczny przeskok. Warto jednak pamiętać, że zanim "Slim Shady LP" przyniosło mu poczwórną platynę i Grammy za najlepszy album, Eminem był undergroundowcem. Ostatnio przypomniał o tym, kiedy na klasycznym bicie nowojorskiego Black Moon rapował "before I signed with the Doc I almost signed with Duck Down" ("Zanim wydał mnie Doktor, prawie znalazłem się w Duck Down").
Pamiętajmy, że Eminem swoim singlem "Stan" przypomniał światu o postaci wybitnego producenta z New Jersey - 45 Kinga. Zapytany o inspiracje rapowe potrafi gadać jak najęty, rzadko kiedy nie zna jakiegoś MC. Jest silnie przesiąknięty kulturą, związany z nią i czuje się jej liderem, chociaż wielu fanów rapu odwraca się od niego, "bo jest zbyt popowy". Zarazem Eminem, nawet kiedy koniecznie chciał mierzyć się z innymi gatunkami, zawsze podkreślał swoje przywiązanie do korzeni i zawsze znajdował miejsce dla kawałków stylistycznie zbliżonych do kanonu. Zresztą "Berzerk" nie tylko klipem odwołuje się do Beastie Boys, prawda?
Slim Shady
Slim Shady to alter ego Eminema. Zanim bohater artykułu został raperem, chciał zostać bohaterem... komiksu. Kariera za mikrofonem dała mu taką możliwość nie tylko w kreskówkowych klipach, ale też w wyobraźni słuchacza.
Powstał Slim Shady - perfidny, bezczelny i uzbrojony w niezręczne żarty superbohater, który jest jak nieznośny dzieciak w ciele natarczywego psychopaty. Shady stał się wentylem bezpieczeństwa w świecie oszalałym na punkcie poprawności politycznej. Słuchanie postaci, która nie miała (i nie ma nadal) hamulców, kiedy zaczyna atakować wszystko, co wpadnie jej w oczy, stało się bardzo atrakcyjną rozrywką, nie tylko dla fanów hip hopu.
Wykrzykiwał wszystko, co inni bali się wyszeptać, a na dodatek był w tym wystarczająco dowcipny. Fanatycy rapu mogliby pokochać go już za świetne "Infinite" wydane w 1996 roku przez Web Entertainment, ale dopiero narodziny Slima - "Slim Shady EP" zwróciły na Marshalla uwagę Dr. Dre. To wydarzenie zmieniło wszystko - zarówno dla Eminema, Dre jak i hip hopu i popkultury. Na "MMLP2" Eminem mówi, że ma miejsce w rapowym top 4, w którym znajdują się już 2Pac i Biggie. A te dwa miejsca są dla niego i jego "złego bliźniaka".
Producent
Trudno go było krytykować przez pierwszych kilka płyt, ale często dostawało mu się za bity. Były charakterystyczne, ale zawsze strasznie podobne do siebie, prostackie i dziwne w brzmieniu, odstające od produkcji Dre'a. Z czasem Eminem zrozumiał, że może być producentem nagrań w nieco szerszym znaczeniu, którego zapewne nauczył go były członek N.W.A.
Eminem potrafi już na własną rękę zostać "reżyserem" swojej płyty, choć na "Marshall Mathers LP 2" towarzyszy mu legenda - Rick Rubin. To jeden z twórców Def Jam, który produkował nie tylko Black Sabbath czy Red Hot Chilli Peppers, ale też LL Cool J-a, Beastie Boys czy Run DMC. Marshall jednak wie już sam, co chce osiągnąć w danym kawałku i potrafi współpracować z ludźmi, którzy zrealizują to lepiej niż zrobiłby to własnoręcznie. Dlatego też "Brainless" z nowej płyty to jeden z najlepszych podkładów "produced by Eminem", jakie słyszeliśmy kiedykolwiek. Jak na ironię zaraz po nim na trackliście jest popowe (niemal w opcji Backstreet Boys) "Stronger Than I Was". To nie przypadek: Eminem chce dotrzeć do tylu odbiorców, do ilu jest w stanie i wie, że każdego może przekonać co innego. Nie jest już undergroundowcem, jest ikoną. Zresztą lubi też pokazać, że nawet w radiowych, mdłych balladach można przemycić rap najwyższej próby z zaraźliwą treścią. No i jest przewrotny i przekorny z natury.
Bóg rapu
Jeden z singli, które ukazały się przed premierą, pokazał niesłabnący zapał Eminema do rapowego konkurowania. W hip hopie normą są konflikty o tytuł króla danego miasta, regionu czy króla rapu w ogóle... "Why be a king when you can be a God" ("Po cóż być królem, jeśli możesz być bogiem") to wers bardzo wymownie zamykający utwór "Rap God" ("Bóg rapu"). To, co dzieje się wcześniej, to sześć minut werbalnej ekwilibrystyki, gromadzenia rymów, popis korzystania z melodyki słów.
Eminem jest absolutnie zafiksowany na punkcie technicznej strony warsztatu, czasami nawija tak szybko, że naprawdę trudno jest nadążyć, bywa, że zagubi się w tym i cierpi na tym treść albo koncept kawałka, a na pewno jego przejrzystość. Zarazem bezapelacyjnie należy przyznać, że w kategoriach obiektywnych Eminem jest prawdopodobnie najlepszym raperem na świecie.
Po tylu latach on nadal staje za mikrofonem po to, żeby znów podnieść poprzeczkę. Cały nowy album brzmi jak wyścig, z tym że nie chodzi tylko o prędkość, ale też o finezję. Wszystko rymuje się na kosmiczne sposoby, a mimo to niesie treść, ma morał, zaskakuje wieloznacznościami...
Nie wiem, kto chciałby się z nim mierzyć, ale wiem, że niewielu wyszłoby z tego cało. Dlatego zabawne wydają się zaczepki pod adresem Chief Keefa. To byłby najzabawniejszy konflikt w historii rapu. Prawda jest taka, że Eminem jest trochę "ponad". Może dlatego czasem trudno go w pełni uchwycić i zrozumieć, ale próbowanie jest zawsze wyzwaniem, często inspiracją, intelektualnym wysiłkiem pełnym niespodzianek. To nie jest nowy wniosek, ale mamy kolejny powód, żeby go podkreślić - na naszych oczach napisał obszerny rozdział historii muzyki XXI wieku.
Daniel Wardziński