Głupota młodego hiphopowca
Młody amerykański raper Ervin McKinness zginął w wypadku samochodowym. Wraz z nim śmierć poniosły cztery inne osoby.
Jak donoszą amerykańskie media, wyłączną winę za tragedię ponosi 21-letni Ervin McKinness. Młody hiphopowiec nie tylko prowadził samochód pod wpływem alkoholu, ale też przekroczył dozwolony limit prędkości, jadąc 190 km/h.
Co więcej, w trakcie jazdy Ervin McKinness zajmował się telefonem komórkowym, informując za pośrednictwem serwisu Twitter, że prowadzi z nadmierną prędkością i pije alkohol. Kilka minut po wysłaniu postu raper już nie żył.
Wypadku miał miejsce 2 września w mieście Ontario w Kalifornii.
"Pijany jak cholera jadę 190 km/h, dryfując na zakrętach. Żyje się tylko raz" - napisał bezmyślny 21-latek.
"Prowadzę, piszę na telefonie, popijam alkohol. Pie***yć to! Podkręcam tempo!" - to kolejny wpis Ervina McKinnessa tuż przed wypadkiem.
Raper zginął po tym, jak przejeżdżając przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, stracił kontrolę nad nissanem sentrą i uderzył w ścianę. Ervin McKinness, wraz z czwórką innych pasażerów: Marquellem Boganem (23 l.), Dylanem Georgem (20 l.), Jonathanem Watsonem (21 l.) i JaJuanem Bennettem (23 l.), ponieśli śmierć na miejscu.
Ervin McKinness miał podpisany kontrakt na wydanie płyty. Pierwszym singlem młodego hiphopowca był utwór "Dreams".