Donguralesko: Świetny koncert w Katowicach
Doskonałe oświetlenie, nagłośnienie i niesamowita atmosfera wytwarzała energię, która przepływała z publiczności na scenę, tworząc spektakularną interakcję z muzykami. 25 września 2010 w katowickim Mega Klubie odbył się koncert znanego poznańskiego rapera Donguralesko. Artysta promował swój ostatni album "Totem leśnych ludzi".
Już na godzinę przed rozpoczęciem koncertu klub był wypełniony po brzegi. Przedostanie się pod scenę graniczyło z cudem. O 22 pojawił się śląski skład BCH oznajmujący, że Gural już dotarł, ale musi się rozgościć i koncert nieco się opóźni. Jako support wykonali kilka numerów z nadchodzącej płyty i rozdali parę CD, ale publiczność po każdym numerze i tak domagała się głównej gwiazdy. Jako drugi wystąpił Mass Cypher a.k.a. Marian Wielkopolski, który już po kilku minutach podbił serca śląskiej publiczności. Zachwycał wyśmienitymi bitami, z łatwością nawiązywał kontakt z widownią, żartował i rozbrajał śmiechem.
Gdy na scenę wyszedł sam Donguralesko, publika była już rozgrzana do czerwoności. Zaczął od intra "Zanim powstał totem" z ostatniej płyty "Totem leśnych ludzi". Widzowie skandowali i energicznie bili brawo, Doskonałe oświetlenie, nagłośnienie i niesamowita atmosfera wytwarzała energię która przepływała z publiczności na scenę, tworząc spektakularną interakcję z muzykami. "Totem" został przyjęty znakomicie, czego najlepszym dowodem było wtórowanie tłumu do każdego tekstu i pojedynczej nutki. Z ostatniej płyty zagrali m.in. "Betonowe lasy mokną", "Giovanni dziadzia", "Dzieci kosmosu", "Goryl", "Palę Majki", "Braga 30".
DJ Hen czuł się jak ryba w wodzie, zaskakującymi bitami idealnie ripostował nastroje widzów. Moglibyśmy usłyszeć: "Sweet Home Alabama", "Sweet Dreams" czy "Games People Play".
Podczas koncertu Gural zapowiedział nowy mixtape, który będzie nosić nazwę "Miłość, szmaragd i krokodyl". Jak to ujął, ma być lepszy niż "Palę Majki", który był poprzeczką nie do pokonania.
Doskonały kwartet: Gural, Matheo, Mass Cypher i Dj Hen nie zapomnieli również o starszych płytach. Usłyszeć można było takie numery jak: "Idziemy po swoje"," El polako" czy "My robimy te manewry".
Koncert skończył się po północy, tradycyjnie bez bisów, ale nikt nie narzekał, bo to, co wydarzyło się na scenie, było z pewnością niecodzienne i ponadprzeciętne.
Agnieszka Śliwińska, Katowice