Eurowizja 2019 zagrożona? "Nie rezerwujcie jeszcze lotów"
Po wygranej Netty w 63. Konkursie Piosenki Eurowizji kolejna edycja ma się odbyć w Izraelu. Organizatorzy konkursu mają zastrzeżenia wobec działalności izraelskich polityków.
Netta w finale Eurowizji (12 maja) w Lizbonie zaprezentowała się z utworem "Toy" i przekonała do siebie zarówno jurorów oraz telewidzów, łącznie zdobywając 529 punktów (212 od jury i 317 od głosujących widzów) - w tyle zostawiła m.in. reprezentantkę Cypru Eleni oraz przedstawiciela Austrii Cesara Sampsona.
Zaraz po odebraniu nagrody wokalistka oświadczyła: "Dedykuję tę piosenkę wszystkim tym, którzy walczą o bycie sobą - z szefami, z rządem, z tymi, którzy chcą ich stłamsić".
Netta jeszcze ze sceny w Lizbonie krzyknęła, że konkurs w 2019 roku odbędzie się w Jerozolimie. Na konferencji jednak zaczęła tonować nastroje i wspominała również o Tel Awiwie. Gospodarza przyszłorocznego festiwalu nie poznamy jeszcze przez kilka miesięcy, chociaż już sam premier Izraela, Benjamin Netanjahu, zaprosił wszystkich fanów właśnie do Jerozolimy.
ONZ i większość państw nie uznaje Jerozolimy jako stolicy Izraela, pozostawiając tę kwestię do wyjaśnienia w negocjacjach izraelsko-palestyńskich.
Palestyńczycy wprost namawiają do bojkotu Netty, a także do odebrania jej zwycięstwa w Eurowizji za "polityczne deklaracje".
"Cały świat wie, że byłaś częścią izraelskiej armii, tej armii terrorystycznej, która porywa dzieci i zabija niewinnych nieuzbrojonych ludzi (wczoraj 58, niektórzy z nich byli dziećmi). Powiem to głośno - próbujesz tylko oczyścić zakrwawione ręce Izraela" - pisze jeden z oburzonych internautów.
25-letnia Neta Barzilaj przeszła rok obowiązkowej służby wojskowej w Izraelskim Korpusie Morskim.
Eurowizja 2018: Netta wygrywa
Na oficjalnym profilu wokalistki pojawiły się krytyczne głosy internautów z całego świata, z których możemy wyczytać, że powinna sobie odpuścić okazywanie triumfu, gdy w Strefie Gazy na granicy z Izraelem giną ludzie. 14 maja, dwa dni po finale Eurowizji, wybuchły protesty Palestyńczyków z powodu przeniesienia ambasady USA z Tel Awiwu do Jerozolimy. W wyniku starć zginęło 58 Palestyńczyków, a blisko 2800 osób zostało rannych.
Agencje piszą, że był to najkrwawszy dzień w Strefie Gazy od czasu wojny w tej palestyńskiej enklawie między kontrolującym ją Hamasem a Izraelem w 2014 roku.
W izraelskich mediach pojawiły się informacje, że przedstawiciele Europejskiej Unii Nadawców (EBU) organizującej konkurs wyrazili zaniepokojenie wypowiedziami izraelskich ministrów kultury i komunikacji. Jak podał dziennik "Haaretz" Miri Regev i Ayoub Kara mieli zażądać, by to ich resorty były odpowiedzialne za produkcję konkursu.
Na oficjalnym koncie Eurowizji na Twitterze pojawił się wpis, który można odczytać jako próbę utemperowania wypowiedzi polityków.
"Nie możecie się doczekać przyszłorocznej Eurowizji? My też! Jednak nie rezerwujcie jeszcze lotów, czekajcie na oficjalne komunikaty, gdzie i kiedy [konkurs] się odbędzie, śledźcie komunikaty na naszych kanałach" - czytamy.
"Haaretz" zwraca uwagę, że finał Eurowizji prawdopodobnie odbędzie się w sobotę o godz. 22 lokalnego czasu, czyli dwie godziny po szabacie. Wiceminister zdrowia Yaakov Litzman zaapelował do kolegów z rządu, by nie zbeszcześcili szabatu na rzecz Eurowizji.
Dr Frank-Dieter Frieling, przewodniczący Grupy Referencyjnej Konkursu Piosenki Eurowizji, podkreślił jednak, że kwestia szabatu nie może mieć wpływu na widzów w całej Europie.