Edyta Górniak ze wzruszeniem wspomina Eurowizję. "Myślałam, że umieram"
W tym roku mija 30 lat od występu Edyty Górniak na Eurowizji. Artystka ze wzruszeniem wspominała całe wydarzenie w "Dzień Dobry TVN". Opowiedziała o ogromie stresu, przez który musiała... zamknąć się w łazience.
Edyta Górniak była pierwszą polską reprezentantką w konkursie Eurowizji. Piosenkarka wystąpiła w 1994 roku z utworem "To nie ja" i zdobyła drugie miejsce. Do tej pory jest to najlepszy wynik Polski zdobyty w programie.
Wokalistka ze wzruszeniem wspomina swój udział w Eurowizji.
Edyta Górniak przed występem na Eurowizji: "zamknęłam się w łazience"
Edyta Górniak w "Dzień Dobry TVN" opowiedziała o kulisach swojego występu na Eurowizji 1994. Przyznaje, że był to dla niej ogromny stres, a nerwów przysparzało przeziębienie, którego wokalistka nie potrafiła wyleczyć.
"To, co najbardziej pamiętam, to poziom odpowiedzialności i ogromne wyzwanie, które wzięłam na siebie. (...) Wiedziałam, że to bardzo ważny krok dla Polski i muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, by mówiono o nas dobrze na świecie. Ale czy ja miałam tyle mocy? Pamiętam, że walczyłam z przeziębieniem, z ogromnym stresem" - relacjonuje Górniak.
Chcąc jak najszybciej wyzdrowieć musiała brać zastrzyki. Zdradziła również, że przed wejściem na scenę z przerażenia zamknęła się w łazience. Bała się, że nie zaśpiewa dobrze. We wszystkim wspierał ją menadżer, Wiktor Kubiak.
"Musiałam przyjąć różne mocne tabletki, żeby w ogóle odzyskać głos. (...) I muszę państwu powiedzieć, bo nie wiem, czy to kiedykolwiek mówiłam, ale przed samym wyjściem zamknęłam się w łazience. Powiedziałam, że nie wyjdę i Wiktor pukał do mnie. Mówił tylko: 'już trzeba iść, naprawdę trzeba iść'. Używał różnych słów i tonów, czasem krzyknął. Myślałam, że po prostu nie wyjdę. Mówiłam do niego, że w ogóle nie mam głosu i nie dam rady. To jest za trudny utwór. W ogóle co ja zrobiłam? Kiedy nadszedł ten moment, myślałam, że umieram" - wyznaje.
"To była adrenalina nie do opisania"
Edyta Górniak podzieliła się także emocjami, które towarzyszyły jej podczas występu. Stwierdziła, że była to śmiertelna dawka adrenaliny i czuła na sobie brzmię, że nie reprezentuje tylko siebie, ale cały kraj. Piosenkarka była pozytywnie zaskoczona, że wszystko poszło zgodnie z planem, pomimo ryzyka utraty głosu w trakcie występu.
"Jak zeszłam, to już nie miałam w ogóle głosu, to był cud, jeden z największych cudów dla mnie i dla Polski. I czułam wtedy wsparcie Polaków i ciepło. Czułam, jak bardzo państwu zależy na tym, żeby to wszystko poszło dobrze. Więc uważam, że to jest nasz wspólny sukces, nie tylko mój" - opowiada artystka.
Po powrocie do hotelu była zachwycona liczbą listów od fanów, które na nią czekały. Co ciekawe Górniak dopiero po trzech dekadach od eurowizyjnego występu zdecydowała się go zobaczyć.
"W tym roku, w rocznicę Eurowizji, czyli 30 kwietnia, obejrzałam koncert po raz pierwszy od 30 lat. Zrobiłam to z moją przyjaciółką. Bardzo to przeżyłam".