Ian Brown

Ian Brown fot. oficjalna strona artysty
data urodzenia
20 lutego 1963
pochodzenie
Wielka Brytania
2,2
Oceń
Głosy
53

Biografia

Ian Brown, pierwotnie wokalista niezapomnianych The Stone Roses po rozpadzie zespołu postanowił rozpocząć karierę solową. Debiutancka płyta "Unfinished Monkey Business", którą "Małpi Król", jak powszechnie jest nazywany, nagrał prawie sam z pomocą Aziza Ibrahima (gitarzysty, który zastąpił w The Stone Roses Johna Squire'a) i kilku gości.

Album brzmiał jak taśma demo z bardzo próbnymi wersjami piosenek, które już nigdy potem żadnych wersji nie miały, ponieważ były tak słabe. Przygnębiający brak ciekawych kompozycji, rozwiązań brzmieniowych i jakichkolwiek pomysłów wyziera w szczególności z piosenek, które Ian Brown nagrał zupełnie samodzielnie. Jedynie naprawdę niezła piosenka, "Corpses in Her Mouths", stanowiła światełko w tunelu, które mogło sugerować, że "małpi biznes istotnie nie jest jeszcze skończony".

Ale zanim Brown zaczął do tego światełka się przybliżać, w tunelu pojawił się pociąg, a właściwie samolot.

W 1998 roku wokalista, który od czasu rozpadu The Stone Roses w ogóle przejawiał niezwykle dużą aktywność towarzyską z wyraźnymi atakami nadpobudliwości - szczególnie jeśli chodzi o jego wypowiedzi o eks-przyjacielu, Johnie Squierze, w pewnym momencie przeholował. W trakcie lotu z Paryża do Manchesteru wywołał awanturę, w trakcie której groził stewardesie m.in. że jej poobcina ręce (słynne zdanie do znudzenia cytowane w prasie).

Sam incydent, a także nie poprawiające bynajmniej sytuacji wyjaśnienia Browna, doprowadziły do tego, że wokalista został skazany na dwa miesiące odsiadki w słynnym, chociażby z tytułu jednej z płyt The Smiths, manchesterskim więzieniu Strangeways. To było dno. Brytyjskie tabloidy szalały. Browna przedstawiano niemalże jako degenerata i potwora, zabójcę kobiet i dzieci. Wiele osób w tym momencie postawiło na nim krzyżyk.

Okazało się jednak, że nie na darmo Ian Brown w jednej z pieśni The Stone Roses śpiewał "I'm a Ressurection".

Jak gdyby nigdy nic w 1999 ukazał się drugi solowy album Browna prowokacyjnie zatytułowany "Golden Greats". I tu prawdziwy szok. Brown się odnalazł! Nie wiadomo, czy to więzienie na niego tak podziałało, czy coś zgoła innego, ale "Golden Greats" to naprawdę świetna płyta. Brown bardzo ograniczył swoje zabawy z gitarami, a postawił na oszczędną, mroczną, pulsującą elektronikę. Wreszcie odnalazł swój głos.

Po raz pierwszy wokal jest tu daniem głównym. Pewny, chłody, hipnotyzujący, chwilami chorobliwie motoryczny, przypominający rap lub deklamację, tworzy doskonały kontrapunkt dla często ascetycznych podkładów. Niby niewiele się dzieje, ale ma się ochotę słuchać tych utworów w kółko i tak jak za czasów The Stone Roses powtarzać za Brownem kluczowe kwestie, choćby nawet były bez sensu.

To, że drugi album nie był chwilową zwyżką formy, potwierdziła dwa lata później kolejna płyta "Music of the Spheres". Album ten pokazał jednak jeszcze coś - Ian Brown nie boi się eksperymentować i wcale nie zamierza trzymać się schematów, które zapewniły mu sukces na "Golden Greats". Nieco mniej tanecznej elektroniki, więcej stonowanych eterycznych brzmień sympatyzujących z właśnie rodzącą się modą na chill out.

Tym razem Brown pokazuje, że potrafi również być intymny i refleksyjny - piękne "Northern Lights", "Shadow of a Saint" czy przebojowy "F.E.A.R.". Kolejna świetna płyta i niewątpliwy krok do przodu, zdyskontowany wydanym rok później przyzwoitym albumem z remiksami.

Kolejną płytę Iana Browna, która ukazała się w 2004 roku, "Solarized", bez problemu można postawić na półkę obok dwóch poprzednich. Znów sporo niezłych kompozycji i kolejny krok w nowym kierunku. Tym razem Brown postanowił pobawić się instrumentacją i wpływami etnicznymi. Mamy zatem orientalny początek w postaci "Longsight M13", latynoskie trąbki w "Time is Everything" i "The Sweet Fantastic", arabskie klimaty w "One Way Ticket To Paradise".

(źródło: Magazyn ZINE)

Artyści powiązani