"Tango, piłka nożna i Cortazar"
Dzięki nim tango trafiło pod strzechy, a dokładnie do modnych klubów tanecznych na całym świecie. Na bestsellerowym albumie "La Revancha del Tango" formacja Gotan Project przedstawiła skrojoną na potrzeby XXI wieku wersję słynnego argentyńskiego tańca, wzbogaconą o elementy dubu, nu jazzu czy trip hopu. Wydany w kwietniu 2010 roku album "Tango 3.0" ma - zgodnie z futurystycznym tytułem - wprowadzić ma tango w cyfrowy świat przyszłości. Z okazji premiery albumu z Christophem H. Müllerem oczywiście o tango, a także piłce nożnej i Julio Cortazarze rozmawiał Artur Wróblewski.
Co oznacza tytuł najnowszej płyty Gotan Project, który jednocześnie jest bardzo nowoczesny i tradycyjny?
- Dokładnie. Chcieliśmy zderzyć coś, co jest bardzo stare, z ewolucją internetu. Poza tym tytuł oddaje naszą próbę wprowadzenia muzyki tanga w przyszłość. Nową i inną przyszłość.
Na "Tango 3.0" zaprosiliście wielu gości, często zaskakujących, jak na przykład Victor Hugo Morales w "La Gloria". Kto wpadł na pomysł nagrania tego legendarnego argentyńskiego komentatora sportowego?
- To trochę szalony pomysł, prawda? Ale z drugiej strony wszyscy w zespole są wielkimi fanami piłki nożnej. A Victor Hugo Morales to bardzo specyficzna postać. To nie tylko komentator piłkarski, ale również człowiek o szerokich horyzontach kulturalnych. Jest postrzegany bardziej jako poeta, a nie człowiek komentujący mecze. On nie powie zwyczajnie: "Zawodnik X podał piłkę do zawodnika Y", on daje z siebie o wiele więcej. W utworze "La Gloria" chcieliśmy oddać hołd piłce nożnej, która w Argentynie jest sportem narodowym. Bo wiadomo, że w Argentynie liczą się tylko dwie rzeczy: tango i futbol (śmiech). Planowaliśmy to od dłuższego czasu i tym razem się udało. A zaproszenie Moralesa było spełnieniem chłopięcych marzeń. Na początku obawialiśmy się, że nam odmówi. Zaznaczę, że w "La Gloria" nie umieściliśmy jego archiwalnego komentarza. Nagrał to specjalnie dla nas. I jeżeli posłuchacie uważnie, to zauważycie, że nie mówi o piłce nożnej, ale o muzyce. Opowiada o muzyce i o grających muzykach tak, jakby komentował mecz piłkarski. A pod koniec zamiast słynnego "Goool", mówi "Goootan" (śmiech)! W ten sposób puszczamy też oko do słuchaczy, żartując z nazwy zespołu.
Jeżeli już rozmawiamy o piłce nożnej, to której drużynie będziesz kibicował podczas mistrzostw świata w RPA?
- Zazwyczaj kibicuję Szwajcarii, bo stamtąd pochodzę. Ale to tak na początek, bo oni zazwyczaj szybko odpadają z turniejów (śmiech). Później przerzucam się na Francję, bo tam obecnie mieszkam. A jeśli Francja odpadnie, to zobaczę. Może będę kibicował Argentynie, może Brazylii. Przyznam, że nie jestem najwierniejszym fanem na świecie (śmiech).
A co powiesz zatem o niesławnym zagraniu ręką piłki przez Thierry'ego Henry'ego w decydującym o awansie do finałów meczu Francji z Irlandią?
- Cóż, to jest piłka nożna. Maradona też strzelił bramkę ręką. Niestety, w futbolu panuje zasada "nie daj się złapać". Ale nigdy nie wiadomo, co by się stało, gdyby nie zagrał ręką? Może Francji udałoby się strzelić gola w następnej akcji? Nigdy się tego nie dowiemy.
Może masz rację... Ale wróćmy do najnowszej płyty Gotan Project. Na albumie znalazł się fragment powieści "Rayuela" ["Gra w klasy" - przp. AW] Julio Cortazara. Dlaczego, spośród bogatej grupy wybitnych autorów iberoamerykańskich, wybraliście Cortazara?
- To był wielki pisarz. Uwielbiam jego sposób pisania o muzyce, bo Cortazar był wielkim fanem muzyki jazzowej. O, co napisał o grze Charliego Parkera... Niesamowite. Poza tym z osoba Julio Cortazara wiążę się zaskakująca historia. Okazało się, że studio nagraniowe, w którym zarejestrowaliśmy "Tango 3.0" mieści się w tym samym budynku, w którym Cortazar mieszkał przez ostatnie lata swojego życia. To było nieprawdopodobne. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Pani konsjerż tego budynku, opiekowała się Cortazarem tuż przed jego śmiercią. Miała styczność z tym wielkim człowiekiem. To był dla nas szok.
Niesamowity zbieg okoliczności.
- To prawda. Ale to typowa sytuacja w stylu Gotan Project, bo w naszej historii przeżyliśmy wiele takich zdarzeń. Na przykład na płycie znajduje się nagranie Franco Lucianiego, argentyńskiego wirtuoza harmonijki ustnej. Kiedy usłyszeliśmy jego grę na jakiejś ścieżce dźwiękowej stwierdziliśmy, że musimy mieć tego gościa na płycie Gotan Project. Okazało się, że Franco przebywał wtedy w Brukseli! Godzinę drogi pociągiem do Paryża, gdzie nagrywaliśmy płytę. Facet, który mieszka w Argentynie, akurat był w sąsiedniej Belgii. Wystarczyło, że zadzwoniliśmy do niego, czy może przyjechać do Paryża i nagrać z nami płytę. Następnego dnia mieliśmy go w studio! To było niesamowite.
"Tango 3.0" ukazuje się w 10. rocznicę istnienia Gotan Project. Jak po dekadzie w show-biznesie postrzegasz muzykę?
- Cóż, przemysł muzyczny bardzo się zmienił. Natomiast nie zmienił się sposób tworzenia muzyki (śmiech). To cudowne, móc komponować, nagrywać i prezentować publiczności swoją muzykę. Ale biznes jest inny, niż kilka lat temu. Coraz trudniej jest się odnaleźć w tym biznesie, dlatego jestem szczęśliwy, że działam w zespole, który odnosi sukcesy. Co ważniejsze, możemy robić artystycznie to, na co mamy ochotę. A w dzisiejszych czasach to nie jest wcale oczywista sprawa.
Opiniotwórcza gazeta "The Guardian" umieściła Gotan Project i płytę "La Revancha del Tango" na 27. miejscu zestawienia 50 najważniejszych albumów ostatniej dekady. Byliście zaskoczeni?
- Tak, ale jeszcze bardziej dumni. To cudowny komplement, do tego pochodzący z kraju muzyki, czyli z Wielkiej Brytanii.
W czerwcu przyjeżdżacie do Polski...
- Tak i nie powinniście przegapić tych koncertów. Z naszymi występami jest jak z nagraniem płyty - za każdym razem staramy się stworzyć coś nowego i ciekawego. Na pewno zaprezentujemy nową muzykę. I nie mówię tu o kompozycjach z "Tango 3.0", ale utworach, które powstały niedawno, a których jeszcze nie wydaliśmy. A są one zaskakujące. Zapraszam na koncerty.
Dziękuję za rozmowę.