7 lutego polscy widzowie będą mogli zobaczyć dokument "Surviving R. Kelly" ("R. Kelly: wszystkie jego ofiary"). Szokująca produkcja wstrząsnęła Stanami Zjednoczonymi. Jednak wielu komentatorów zastanawia się, dlaczego dopiero ona sprawiła, że o wszystkich skandalach Kelly'ego przypomnieli sobie m.in. jego koledzy z branży muzycznej.
3 stycznia 2019 roku telewizja Lifetime emituje w USA pierwszy odcinek serialu dokumentalnego reżyserki Dream Hampton "Surviving R. Kelly", opowiadającego o wieloletnich nadużyciach seksualnych jednej z największych gwiazd lat 90., Roberta Sylvestra Kelly'ego. Przez całą produkcję przewija się ponad 50 osób - zarówno ofiar, jak i osób z otoczenia artysty.
"Pracujemy od ponad roku, aby przedstawić historię tych kobiet. Jesteśmy dumni, że możemy współpracować ze stacją Lifetime, aby rzucić światło na te historie a także na całą branżę, która przez wiele lat wyglądała inaczej" - zapowiadał dokument w "The Hollywood Reporter" jeden z producentów Joel Karsberg.
Historia R. Kelly'ego, człowieka mogącego poszczycić się nieśmiertelnym hitem "I Believe I Can Fly" (posłuchaj!) i sprzedażą ponad 30 milionów płyt na całym świecie, to również historia człowieka, który przez wielu nazywany jest wprost potworem i zboczeńcem. To opowieść o głośnych seksskandalach, które wielu innych artystów zmiotłyby ze sceny muzycznej raz na zawsze. W tym przypadku jest, a może już bardziej było jednak inaczej.
Na dokładny opis każdej z afery związanej z R. Kellym trzeba by poświęcić kilkadziesiąt stron. Zresztą sam akt oskarżenia w 2008 roku, kiedy to Kelly stanął przed sądem i postawiono mu kilkanaście zarzutów (w tym oskarżono go o seks z 13-latką oraz nagrywanie i posiadanie dziecięcej pornografii), liczył ich kilkaset.
Właśnie ta afera, która miała swój początek w 2002 roku, omal nie sprawiła, że Kelly trafił na wiele lat do więzienia. Ostatecznie, mimo potężnych kłopotów, gwiazdorowi udało się wyjść z całej sprawy bez szwanku. Do dziś mówi się, że Kelly zapłacił ofierze i jej rodzinie gigantyczne odszkodowanie, aby wyciszyć aferę.
Kelly wywijał się również i z "mniejszych" afer. W 1994 roku media obiegła wiadomość, że 15-letnia Aaliyah wzięła ślub z 27-letnim wokalistą, który produkował jej płyty. Efekt? Ostateczne dementi z obu stron, a nawet unieważnienie małżeństwa przez rodzinę piosenkarki. Wrażenia na artyście nie zrobiły też relacje Tiffany Hawkins, która wyznała, że Kelly uprawiał z nią seks, gdy ta miała 15 lat oraz jego byłej żony Andrei Kelly, mówiącej o tym, jak była ofiarą przemocy domowej i chciała się z tego powodu zabić.
Ostatnia głośna afera dotycząca jego osoby wybuchła w 2017 roku, kiedy to serwis Buzzfeed opublikował artykuł opowiadający o założonej przez Kelly'ego erotycznej sekcie.
Pierwszy skandal obyczajowy związany z Kellym wybuchł 25 lat temu. Do wokalisty na stałe przylgnęła łatka osoby uwikłanej w podejrzane sprawy, co jednak nie doprowadziło do wykluczenia go z branży rozrywkowej.
Kelly cały czas nagrywał płyty, wytwórnia Sony nie reagowała na kolejne afery, a i inni artyści nie mieli problemu, by zapraszać muzyka do współpracy. Diddy, Ja Rule, Nas, Ciara, The Pussycat Dolls, Ashanti, Lady Gaga, Chance The Rapper i Jennifer Hudson, to tylko część wykonawców, którzy w tym czasie nie widzieli lub nie chcieli widzieć kontrowersji wokół Kelly'ego.
Co więcej wypowiedzi na temat gwiazdora w "Surviving..." odmówili Gaga, Chance The Rapper, Erykah Badu i Celine Dion. Jedynym, który zgodził się zabrać głos, był John Legend.
"Ofiary powinny zostać usłyszane. Mam nadzieję, że to zbliży je do jakiejkolwiek sprawiedliwości. Wierzę, że te kobiety mają gdzieś ochronę seryjnego pedofila. To łatwa decyzja" - komentował.